W nietypowy sposób, w Miejsko Gminnym Domu Kultury, obchodzono "andrzejki". Nie było lania wosku, spaceru butów do drzwi, wróżenia z cieni, a spotkanie z podróżniczką Marzeną Kądziele i zespołem muzycznym i solistkami, Iwoną Stępień-Baran i Kingą Kot.
Jak zawsze na spotkanie z ludźmi, a nie obrazem telewizyjnym, tym razem 29 listopada, w tradycyjne "andrzejki" sala widdowiskowa Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Końskich wypełniona była po brzegi. Trudno o miejsce siedzące na krześle czy ławce. Niemniej Krzysztof Obratański, burmistrz miasta i Dariusz Kowalczyk, dyrektor biblioteki znaleźli sobie wygodne fotele czyli miejsce, na schodkach. Uciążliwości rekompensował wspaniały widok na scenę. A na scenie zasiadł zespól muzyczny w składzie: Jan Bukład, wirtuoz akordeonu, Roman Cieślak znakomity gitarzysta i Zbigniew Werens ze swoim majdanem perkusyjnym majdanem.
Dzień w Paryżu
Marzena Kądziela pomysłodawczyni i realizatorka tego artystycznego przedsięwzięcia opowiadała o Paryżu. O jednym dniu spędzonym w tym mieście słynącym na świat w przeróżnych dziedzinach, od kulturowej, kulturotwórczej po naukowe, artystyczne. Tu można spotkać obraz Mona Lisa i wieżę Eiffla, co to nad miastem góruje. Ale rankiem gdy do miasta wkracza brzask, jest cicho, spokojnie. Można kontemplować, podziwiać przepiękne zaułki nasiąknięte duchami wielkich ludzi.
Muzyka i piosenka
Miedzy kolejnymi relacjami z Paryża Marzeny Kądzieli muzykę na francuską nutę, gdzie na stałe swoje dźwięki wplótł akordeon, grał zespół. Jan Bukład, wirtuoz akordeonista wyczyniał na klawiaturze instrumentu istne harce. Melodie dopełniała gitara i perkusja. Widzowie byli zachwyceni, ale i miło zaskoczeni gdy na scenę wyszły Iwona Stępień-Baran i Kinga Kot. Wokalistki zaśpiewały znane z estrady, a u nas głównie radia, popularne przeboje francuskich artystów. W partiach refrenu dołączali widzowie, tak że cała sala śpiewała.
Owacja na stojąco
Podczas spektaklu, widzów częstowano precelkami wprost z... Paryża i czerwonym francuskim winem. Zabawa była przednia. Okazuje się, że mieszkańcy Końskich bardzo lubią wydarzenia kulturalne na żywo, a mniej filmowe migotanie w telewizorach. Impreza ze wszech miar była pyszna i nie tylko za sprawą wiktuałów dla ciała, ale również nasycenia ducha. Spektakl zakończyła owacja na stojąco.
Komentarze opinie