Reklama

Cisza na dzwonnicy... Zamilkły dzwony koneckiej Kolegiaty Świętego Mikołaja [ZDJĘCIA]

Tak się złożyło, że na tegoroczną rezurekcję zamilkły dzwony koneckiej kolegiaty św. Mikołaja. Po części, by ciszą czcić zmartwychwstanie Jezusa, a po trosze z tego, że mechanizmy poruszające dzwony są na krawędzi wytrzymałości. Przez minione lata użytkowania wyeksploatowały się. Tylko kwadranse zaznacza dźwiękiem elektryczny element.

Julian Bartoszewicz w 1842 r. barwnie, wręcz poetycko opisał dzwonnicę kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja w Końskich: "Otacza całą budowę [kościół] cmentarz, oparkaniony niegdyś, dziś łańcuchami żelaznemi obwiedziony. Na cmentarzu drzewa rosną. Od głównego wejścia na cmentarz [od strony zachodniej], pobożność nowszych już czasów wzniosła dość wysoką bramę z wieżą, murowaną z cegły i kamienia, gontami także pobitą. Na wieży znajdują się dwa dzwony i zegar bijący, który przerywa ciągle powtarzanym, jednostajnym i periodycznym głosem samotność i cichość miasteczka...

Nowa wieża 

W 1913 r. została wzniesiona nowa wieża z zegarem i trzema dzwonami. Mijające godziny, dni i lata spowodowały, że mechanizmy odpowiedzialne za uruchamianie dzwonów koneckiej kolegiaty wyeksploatowały się. Wypracowało się jarzmo największego dzwonu, pękło serce średniego. Kwadranse i godziny wybija elektryczna przystawka. Szkody, zupełnie niezawinione przez ludzi jakie powstały na koneckiej dzwonnicy należy naprawić. W przeciwnym razie może dojść do niekontrolowanych następstw i strat, których nie da się odwrócić. Ostatni remont, a właściwie rozbudowa kościoła św. Mikołaja w Końskich odbywała się na początku XX wieku. Potem były niewielkie poprawki, prowizoryczne zabezpieczenia, o których mówi się, że prowizorki są najtrwalsze, ale również mają swój koniec.

Dwa dzwony

Musimy skorzystać z opisu, jaki wykonał w 1902 roku, Stanisław Tomkowicz, autor "Wycieczek do Królestwa Polskiego". Ten kronikarz pisze, że gdy trwała przebudowa kościoła św. Mikołaja dzwonnica wzniesiona niegdyś z kamienia i cegły nie istniała. Została rozebrana do cna. Dzwony były zawieszone na prowizorycznej dzwonnicy drewnianej. Już w tamtym czasie były to dwa stare dzwony. - Jeden, ok. metra wysokości mierzący, lichego odlewu, na krawędzi czapki napis wypukły w jednym wierszy (z błędami): CRISTVS REX FORTIS VENIT IN BACE ET HCMO FACTVS I549. Pod napisem szlaczek ornamentu z liści winnych. Na płaszczu z jednej strony płaskorzeźbie Chrystus na krzyżu i jakiś św. biskup, na drugiej napis wadliwy: STANIS THARCZEK PIFBAIN N9 (albo V9). Co może miało znaczyć - Stanislaus plebanus in Tharczek. Tarczek jest wsią parafialną koło Bodzentyna. Prawdopodobnie dzwon z Tarczku został przewieziony do Końskich. Drugi dzwon mniejszy, ma napis: I– etverbum caro factum est et 1736 II– habitavit cvm nobis etvidimus gloriam eivs 1736. Na wieży W nowo wybudowanej wieży, która znalazła się w obrysie kolegiaty, zawieszono dwa dzwony, przetopione z dawnych, uszkodzonych z rozebranej dzwonnicy i odlane w Pustelniku k. Warszawy. Koniecznie trzeba dodać, że w 1940 roku zostały zagrabione przez niemieckich okupantów z przeznaczeniem na cele wojenne. W 1947 roku odlano trzy nowe dzwony w firmie Braci Felczyńskich w Przemyślu. Nazwane zostały - Christus Rex (Chrystus Król), Józef Jan Kanty oraz Antoni-Stanisław.

Według ks. Józefa Barańskiego

Proboszcz, dziekan i historyk koneckiej parafii śp. ks. Józef Barański podał do publicznej wiadomości informacje, które wprowadziły niemało zamieszania, bo cytuje go wielu piszących, powtarzając błędne, że do roku 1940 były umieszczone na wieży dwa dzwony - większy wagi około 400 kg z napisem Cristuys Rex i mniejszy wagi około 125 kg - Angelus Domini obydwa z roku 1910. Dzwony te zostały zabrane przez okupantów niemieckich w roku 1940 roku (sic). 

Wieża stała pusta. Królowała cisza, która wykorzystywało różnych gatunków ptactwo. Przy okazji odchodami zanieczyszczając drewnianą konstrukcję wnętrza wieży. Niemniej staraniem proboszcza ks. Antoniego Ręczajskiego, z ofiar wiernych, sprowadzono w roku 1947 r. z ludwisarni J. Felczyńskiego w Przemyślu trzy dzwony: Christus Rex – napis znacznie uszkodzony, drugi - Antoni Stanisław i trzeci - Józef Jan.

Czas dzwonników 

W razie potrzeby, na wieżę wchodzili ludzie, ciągnęli za sznury, uruchamiali dzwony i rozlegał się charakterystyczny dźwięk. To nie byli przypadkowi ludzie, a dostojni obywatele miasta. Dzwonili na chwałę Pana. Byli szanowanymi w Końskich ludźmi. Nie wiadomo, czy to może być praw, ale w mieści wciąż mieszkają ludzi o nazwisku Dzwonnik. I taka sytuacja, gdy do uruchamiania dzwonów potrzeba było kilku dzwonników trwał do 1960 r.

Silnik zamiast ludzi

We wspomnianym czasie pan Czesław Stopiński wykonał urządzenie uruchamiające dzwony przy pomocy silników elektrycznych. Wreszcie w roku 1984 pan Antoni Rduch z Połomii koło Jastrzębia Zdroju założył elektromagnesy, które znakomicie sprawdzały się podczas dzwonienia. Pan Rduch wyjechał do Niemiec na stałe i nie miał kto konserwować urządzeń. Nawet nie zdążono uruchomić sygnaturki, dzwonu wagi około 25 kg. To jest zabytkowy dzwon, w małej wieżyczce na środku dachu kolegiaty, posiada napis Varsaviae 1771 – IHS Zachga Neubert FM.

Sygnatury

Na dzwonach umieszczono napisy, które wcześniej zostały uzgodnione z fundatorami. I tak jeden z nich "mówi" imię moje "Antoni Stanisław" - Niech głos mój przenika do serca grzesznika. Z ofiar wiernych, staraniem ks. dr A, Ręczajskiego i wikariuszów Końskie R.P. 1947 roku. Z odlewni L. Felczyński- ska w Przemyślu. Drugi dzwon informuje - moje Józef - Jan. Głos niech mój budzi sumienia ospałych, ciszy sprawiedliwych, zmarłych opłakuje, burze rozpędza. *** Wiernych Staraniem: Ks Dr-a A. Ręczajskiego i wikariuszów. Końskie R.P. 1947. Z odlewni L. Felczyński s ska w Przemyślu". Dzwony umieszczone były na drewnianych podestach obok wejścia na wieżę kościoła.

Ku pamięci fundatorów

Zaś w samym kościele, tuż przy ołtarzu były umieszczone dwa drewniane modele, obrysy dzwonów. Jako, że fundowanie dzwonów należało do pokaźnych wydatków fiansowych, w składce na dzwony udział brali majętni ludzie i to nie tylko z Końskich. Na tych plakietach umieszczona sztandarowe "gwoździe z imionami, nazwiskami darczyńców". Z tej wspaniałej uroczystości nie zachowały się żadne dokumenty. Nikt nie sfotografował uroczystej chwili, wbijania gwoździ, itd. Na strychu kolegiaty św. Mikołaja na murze zachodniej strony przymocowane są wspomniane plakiety, makiety dzwonów. Ledwie wiszą, zmęczone czasem, pogodą, wilgocią i gorącem upałów. Kiedyś pewnie były piękne, dowodziły hojności parafian. Z biegiem czasu drewno wysychało, zamarzało, wilgotniało, itd., itp. I większa część wspomnianych gwoździ wypadła. Być może remontowych i renowacyjnych prac, jakie przechodzi kolegiata i ten przyczynek do jej historii będzie odnowiony.

Aktualizacja: 20/04/2025 12:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do