Ksiądz Adam Boniecki, niekwestionowany współczesny autorytet, znany z ważnych światopoglądowych wypowiedzi, wieloletni redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" gościł w Końskich. Opowiadał m.in. o swoich książkach, ale przede wszystkim kryzysie Kościoła. Nie zabrakło też zaskakującego wspomnienia z Końskimi!
- Gratuluję wspaniałej drogi, która będzie. To był czyściec! - przywitał się z czytelnikami ks. Adam Boniecki, który spóźnił się do koneckiej biblioteki blisko pół godziny. Okazało się, że kapłan jadąc z Krakowa skręcił przed Kielcami i jechał drogą przez Jędrzejów i Radoszyce do Końskich. Na odcinku Łopuszno-Radoszyce zaskoczył go remont drogi wojewódzkiej i kilka świateł, na których stracił wiele czasu. - Tak sobie wyliczyłem, że zdążę i jeszcze fajkę wypalę, ale nic z tego nie wyszło - mówił z uśmiechem kapłan.
Spotkanie rozpoczął od swojego wspomnieniu o Końskich. - W powstaniu warszawskim była ciotka mojego ojca, bardzo już starsza pani, bardzo dostojna, bardzo mądra, wielki autorytet. Nasz dom się zawalił kompletnie, nic z niego nie zostało, kupa ruin. Nie wiem, gdzie ciocia siedziała w piwnicy, czy gdzieś indziej, ale później znikła. Doszła do nas wiadomość, że jest w szpitalu w Końskich i trzeba było ją przywieść. Wtedy moja mama, bo ojciec już nie żył ( został w styczniu 44 roku rozstrzelany) gospodarowała i zarządzała całym majątkiem koło Grójca, zaprzęgła karetę, której nigdy myśmy nie używali. Raz w życiu widziałem karetę zaprzężoną w cztery konie i mama w tej karecie wyruszyła do Końskich po ciocię Joasię Jaroszyńską z domu Boniecką - opowiadał ks. Adam Boniecki.
- To jest moje skojarzenie z Końskimi, których nigdy nie widziałem. Przejeżdżając gdzieś, widziałem drogowskazy Końskie to ta kareta mi się przypominała. Ciocia Jaroszyńska karetą stąd wyjechała, a ta nazwa wpisała mi się głęboko w pamięć. Cieszę się, że zdążyłem przyjechać. Jestem wzruszony i zaszczycony, że tyle państwa chciało przyjść - mówił kapłan.
Rozmowę z ks. Bonieckim poprowadził Dariusz Kowalczyk, dyrektor koneckiej biblioteki, który pytał nie tylko o pracę kapłana, ale gorące tematy związane z m.in. z kryzysem wiary, celibatem, czy zakazem publicznych wypowiedzi do mediów nałożonych na kapłana przez jego zwierzchników.
- Argument Polak katolik, nasza rodzina była zawsze katolicka, cała wieś chodzi do kościoła już dzisiaj nie funkcjonuje. To jest krok w kierunku dojrzewania tej wiary z wyboru. Jest to kryzys wiary związany z kryzysem instytucji Kościoła. Kryzys to nie musi być koniec, załamanie. Może być oczywiście też kryzys wzrostu. Ja widzę w tym jakieś fantastyczne zrządzenie Opatrzności Boga, który zatroszczył się o swój Kościół - mówił.
Padły również pytania o problem pedofilii w Kościele, który jest od kilku tygodniu numerem jeden w kraju po premierze filmu dokumentalnego "Nie mów nikomu" braci Sekielskich. Kapłan określił pedofilię wynikiem niedojrzałości ludzi. - Ładuje się takiego faceta do męskiego zakładu męskiego odcelowanego jak seminarium. Ma 18 lat, ale to jeszcze do dojrzałości jest sporo. Żyje tam, chce dostosować celibat, sublimować swoje popędy. Później rosną tacy ludzie po prostu niedojrzali - mówił. - Pedofilia to nie jest specjalizacja księży. To nie jest zjawisko występujące w największym stopniu wśród duchowieństwa. W największym stopniu pedofilia występuje w rodzinach - zaznaczał.
Współorganizatorem spotkania była Fundacja Pamięć i Tożsamość kierowana przez mecenasa Jana Nowaka, animatora ważnych wydarzeń w Końskich. Po rozmowie ks. Adam Boniecki podpisywał książki, które można było zakupić na kiermaszu. W prezencie z Końskich otrzymał obraz malowany kawą przez konecką artystkę Elżbietę Dudę.
Komentarze opinie