Czwartej z rzędu porażki doznali pierwszoligowi szczypiorniści KSSPR-u Końskie. W minioną sobotę ulegli na wyjeździe Siódemce Miedzi Legnica 24:30, przegrywając także do przerwy 14:16.
Obie ekipy przystępowały do spotkania z mocnym postanowieniem poprawy, bowiem w ostatnich trzech pojedynkach zarówno KSSPR, jak i Siódemka nie punktowały. Niestety, ta poprawa wyszła jedynie miejscowym.
Miłe złego początki
W naszej drużynie nie zagrali: Kacper Kucharczyk, Przemysław Matyjasik, Michał Napierała, Artur Rurarz i Jakub Świercz. Na parkiecie pojawili się natomiast Sebastian Smołuch i po długiej przerwie Bartosz Sękowski. Podopieczni Roberta Napierały zaczęli nieźle. Niemal do końca pierwszej odsłony dotrzymywali kroku gospodarzom. W tym okresie bardzo skuteczny był Patryk Mastalerz, który do przerwy zdobył sześć bramek. W pierwszej połowie równie dobrze zaprezentował się nasz bramkarz Daniel Szot. W 25 minucie KSSPR prowadził zatem 14:12 i... zgasł. Ostatnie minuty pierwszej odsłony należały do legniczan, którzy zeszli na przerwę z dwubramkową przewagą.
Słaba skuteczność
Niestety, po zmianie stron z minuty na minutę było coraz gorzej. Mnożyły się błędy, doszła do tego słaba skuteczność, co skwapliwie wykorzystali gospodarze. Sytuacje próbowali ratować Sebastian Smołuch i Piotr Gasin, ale na wiele to się nie zdało. W 47 minucie Siódemka prowadziła 25:19, co przy obniżce w jakości gruy konecczan oznaczało tylko jedno. Ostatecznie KSSPR Końskie doznał czwartej z rzędu porażki. W drugiej rundzie z ośmiu podopieczni Roberta Napierały wygrali tylko jeden pojedynek, co przełożyło się na sytuację koneckiej ekipy w tabeli. Jednym krótkim zdaniem: jest niewesoło...
W następne kolejce, 21 kwietnia o godz. 18 KSSPR podejmie SRS Czuwaj Przemyśl.
Powiedział po meczu
Robert Napierała, trener KSSPR: Wszystko układało się dla nas bardzo dobrze do 25 minuty. Wynik był w pobliżu remisu, a nawet wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie 14:12. Niestety, przez ostatnie pięć minut nie rzuciliśmy gola, a gospodarze zdobyli ich aż cztery. Tuż po przerwie na cztery bramki rywala odpowiedzieliśmy tylko raz, a po kwadransie Siódemka uciekła nam na 6-bramkowe prowadzenie 25:19. Wtedy stało się jasne, że już tego meczu nie wygramy. Zagraliśmy bardzo nieskutecznie. Nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji sam na sam z bramkarzem. Zawiedli nieco skrzydłowi.
Komentarze opinie