
W nocy z 5 na 6 czerwca 1944 r. oddział partyzancki pod komendą Antoniego Hedy - „Szarego” rozbił w Końskich niemieckie więzienie. Uwolnił 75 aresztowanych, w tym trzech żołnierzy ze swojego oddziału. W nocnej akcji dwóch partyzantów zostało rannych, zginęło czterech i 17 Niemców.
Tu należy wspomnieć, że późniejszy dowódca oddziału, por. (generał) Antoni Heda, został komendantem Podobwodu Iłża Armii Krajowej. Jego oddział liczący w różnych okresach od 120 do 250 osób, zasłynął kilkunastoma akcjami przeciwko niemieckim okupantom.
Edward Paszkiel „Pozew”, podkomendny „Szarego” pisał w 1992 r.: W Końskich dokonano zamachu na wysokiego dygnitarza, funkcjonariusza SS Eduarda Fittinga. 29 maja 1944 r. został zlikwidowany przez zespół dywersyjny Kedywu AK z Obwodu Końskie. Sytuacja w mieście wyglądała niewesoło. Niemcy aresztowali zakładników i osadziwszy ich w więzieniu, skazali na śmierć. Polski robotnik folwarku w Modliszewicach, spec od koni wierzchowych stajni Fittinga, Stanisław Pietrzykowski ps. Ludwik, został zwerbowany przez partyzantów. Zaprzysiężony.
Codziennie rano Fitting z towarzyszącym mu Pietrzykowskim konno objeżdżali pola, łąki, w pobliżu majątku Modliszewice. Gdy zapadła decyzja o likwidacji Fittinga, Pietrzykowski otrzymał zadanie, by konkretnego dnia wyprowadził Fittinga na pole koło lasku Gawroniec. Bo w tym miejscu grupa likwidacyjna będzie miała możliwość ataku. Chłopcy z lasu przyszli wcześniej, nim zaczęło świtać. Ulokowali się w dość wysokiej trawie. Czekali.
Wreszcie słychać było kopyta koni, ich parskanie. Gdy dwaj jeźdźcy znaleźli się w odległości skutecznego strzału, ktoś krzyknął, Pietrzykowski spiął konia i pogalopował. Zamachowcy przeładowywali broń, ciągnęli za spusty. Żaden karabin, żaden pistolet maszynowy nie wystrzelił. Fitting natomiast wydobył z kabury pistolet i ostrzeliwał się umykając na koniu. Partyzanci otrzymali rozkaz zlikwidowania oprawcy. Musieli go wykonać. Pieszo, biegiem popędzili za galopującym koniem z Fittigniem w siodle. Dogonili. Ściągnęli Fittinga na ziemię i jego własnym pistoletem wykonali wyrok. Potem okazało się, dlaczego ich broń milczała. Partyzanci czekając na moment ataku, położyli pistolety i karabiny na wilgotnej od rosy trawie. Amunicja zawilgotniała i nie odpalała.
W odwecie za śmierć Eduarda Fittinga Niemcy aresztowali ludzi na ulicach i gdzie się tylko dało. Pakowali do więzienia koneckiego, wywozili do radomskiego Gestapo. Komendant „Szary” wysłał po materiały minerskie swojego zastępcę por. Henryka Gruszczyńskiego „Bladego”, por. Teofila Stawskiego „Kreta”, jedną z łączniczek oraz Edwarda Paszkiela. 3 czerwca 1944 r., podczas powrotu pociągiemm cała grupa została otoczona przez żandarmów i aresztowana. Udało się uciec tylko Paszkielowi, który wyskoczył z pociągu i dotarł do oddziału. Zatrzymanych osadzono w więzieniu w Końskich.
Przy drodze z Końskich do Kazanowa stoi gajówka. W czasie wojny mieszkał tam gajowy Antoni Michalski z córką Anną i synem Władysławem. Córka zajmował się domem, syn pracował w lesie. Niemcy często tu zaglądali. Mieli po drodze, zatrzymywali się, czerpali wodę ze studni, która jest po przeciwnej stronie drogi. Zachodzili do gajowego. Prawdopodobnie podejrzewali, że Anna może należeć do organizacji podziemnej. Ale tolerowali ją, rozmawiali. Pozwolili postrzelać z pistoletu. Ta młoda bo zaledwie 23-letnia dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że Niemiec to jednak wróg! Tu nie ma przyjaźni. Może mniemała, że tak doskonale jest zakonspirowana, że nikt jej nie rozszyfruje.
Po zamachu na Fittinga żandarmi pojawili się w gajówce. Posłali do lasu po Władysława. Gdy przyszedł do domu, Annie postawili ultimatum, ma dotrzeć do partyzantów. Dowiedzieć się, ile pieniędzy zechcą za wykupienie Pietrzykowskiego, potem pójdzie z gotówką zapłaci okup i wróci. Chcieli mieć Pietrzykowskiego z którego by wyciągnęli informacje o zamachu. Bo wyszło na to, że tak wysokiego urzędnika, oficera SS nie potrafili uchronić.
Na ten czas zabrali Władysława, żeby jej coś nierozsądnego do głowy nie przyszło. Nie wróci, Władka zabiją! Gajowego, Antoniego Michalskiego zostawili. Zniedołężniały człowiek, bez jednej ręki żadnej szkody im nie wyrządzi. Tego dnia pojawił się dziewięcioletni Czesław Michalski, który z Browarów przyszedł do dziadka po mleko. Widział całe zajście, jak Niemcy zabierali ciocię i wujka. Niemal przykleił się do ukochanej cioci Anny. Ledwie go odrzuciła. Przeczuwała, że i z Czesiem może być źle. I to było ich ostatnie spotkanie i rozstanie.
Partyzanci ryzykowali uderzenie, bo niemieckie siły stacjonujące w Końskich liczyły - w różnych okresach okupacji niemieckiej - około 1700. W oddziale „Szarego” było natomiast 120 żołnierzy. I takim stanem osobowym postanowił odbić więzionych. Do Końskich partyzanci weszli nocą. Oprócz głównej grupy, której zadaniem było zdobycie więzienia, pozostałe zapewniały obstawę. Skierowały się do siedziby Gestapo, na dworzec kolejowy, pocztę przy ul. Pocztowej i ubezpieczały drogi. Partyzanci cicho przemknęli przez kościelny cmentarz. I błyskawicznie pojawili się na ul. Jatkowej gdzie było więzienie.
Grupa szturmowa dowodzona przez por. Stefana Stawińskiego „Lisa” otworzyła ogień, a minerzy założyli ładunki przy bramie i oknach. Wybuch wysadził główne drzwi i grupa uderzeniowa wdarła się do środka więzienia. Drzwi do zablokowanej celi, w której przetrzymywano schwytanych w pociągu partyzantów wyrąbano toporem. Zarówno „Blady” jak i „Kret” byli ciężko skatowani po wielogodzinnych przesłuchaniach na Gestapo.
Podczas strzelaniny zginęło trzech partyzantów „Smrek - Delfin” Ryszard Bielejes, „Grom” Stefan Pałka. „Ludwik” Stanisław Pietrzykowski zginął od pocisku, który odbił się rykoszetem. Jeden partyzant „Sikorski” Serba był ranny. Padło 17 Niemców. Uwolniono 75 osób. Gdy Anna Michalska dotarła do partyzantów, Ludwik Pietrzykowski już nie żył. Wróciła do Niemców, żeby ratować brata. Niestety, niemieckie słowo było żadnym słowem. Oboje zginęli. W sierpniu 1944 r. żandarm przyniósł ich rzeczy osobiste do mieszkania na Browarach.
Janina Michalska, synowa Antoniego zabrała go z gajówki do siebie. Niebawem zmarł ze zgryzoty, po śmierci dwójki dzieci.
Nawet po zakończeniu wojny władze PRL odradzały poszukiwania zamordowanych Anny i Władysława. Dopiero bracia Wroniszewscy wyjaśnili Kamilowi, wnukowi Janiny i Franciszka Michalskich, że podczas zabieranie zwłok pochowanych w różnych miejscach, podczas ekshumacji odkryto zwłoki rodzeństwa i przeniesiono do zbiorowej mogiły pod Pomnik Partyzantów. Tam spoczywają snem Obrońców Ojczyzny. Na tablicy obok zabrakło miejsca i dlatego nikt o tym fakcie nie wiedział. Toteż na rodzinnym grobowcu Michalskich widnieją zdjęcia na porcelanie Anny i Władysława, data śmierci.
W rocznicę rozbicia więzienia, w kościele św. Anny w Końskich, ks. Paweł Wlazło i ks. Eugeniusz Tyburcy sprawowali Mszę świętą w intencji poległych i żyjących partyzantów. Jedynym żołnierzem, który brał udział w tej akcji i uczestniczy we mszach świętych, także w rocznicę rozbicia więzienia, jest kapitan Zdzisław Kowalski. Mimo 96 lat jest żołnierzem wciąż pamiętającym tamten podły czas. W mszy świętej koncelebrowanej uczestniczyli burmistrzowie Końskich Krzysztof Obratański, Krzysztof Jasiński, Marcin Zieliński, przew. RM Piotr Słoka, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Okręg Kielce Leszek Steć, prezes koneckiego Koła ŚZŻAK Andrzej Kosma, jego zastępca Lucjan Górecki i członkowie. Przybył poczet sztandarowy ŚZŻAK Końskie, ŚZŻAK Niekłań i ŚZŻAK „Morwa” Skarżysko-Kam.
Po mszy świętej wszyscy przemaszerowali pod Pomnik Partyzantów, gdzie delegacje złożyły kwiaty. Najpierw pod tablicą dedykowaną „Szaremu” Antoniemu Hedzie, a następnie poległym partyzantom. Zapalono światła pamięci z dedykacją - „O was nigdy nie zapomnimy!”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie