
W Krakowie rozpoczął się proces beatyfikacyjny misjonarki świeckiej Heleny Kmieć, zamordowanej w 2017 roku w Boliwii. Od dziś, pochodzącej z Libiąża wolontariuszce przysługuje tytuł Sługi Bożej. Została pochowana na cmentarzu w Libiążu.
Podczas każdej mszy świętej w kolegiacie św. Mikołaja w Końskich, homilię o Słudze Bożej, Helenie Kmieć wygłaszał salwatorianin ks. Dominik Truchan. Z oddaniem, według wskazań założyciela Towarzystwa Boskiego Zbawiciela O. Franciszka Marii od Krzyża Jordana: "Dopóki żyje na świecie choćby tylko jeden człowiek, który nie zna i nie kocha Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata, nie wolno ci spocząć". Ta młoda, niezwykle utalentowana dziewczyna, która została inżynierem chemikiem po politechnice, ukończyła Szkołę Muzyczną I i II stopnia, była stewardesą, wreszcie wolontariuszką. W ramach wolontariatu misyjnego w 2012 roku wyjechała na Węgry, a dwa lata później do Rumunii.
Helena Kmieć pomagała w prowadzeniu półkolonii dla dzieci w Zambii, posługiwała wśród dzieci ulicy. 8 stycznia 2017 roku rozpoczęła posługę na placówce misyjnej sióstr służebniczek dębickich w Cochabambie w Boliwii. 24 stycznia miał miejsce napad na ochronkę dla dzieci, w której Helena przebywała. Podczas zdarzenia napastnik ugodził nożem Helenę, która pomimo prób ratowania życia, zmarła.
Postać Sługi Bożej Heleny Kmieć może być dla młodzieży inspiracją, jak w młodym życiu człowiek z wielką pasją i zaangażowaniem może realizować swoje powołanie do świętości poprzez działalność wolontariacką i misyjną w świeckim życiu. Ponadto jest doskonałym przykładem tego, że trwałe kroczenie drogą życia sakramentalnego jest pewnym sposobem osiągnięcia doskonałości. Zaś powołanie misyjne można realizować nie tylko za granicą ale także poprzez głoszenie Chrystusa w swoim środowisku – piszą postulatorzy procesu beatyfikacyjnego Heleny.
Najbardziej znane są ostatnie lata życia Helenki i misje na Węgrzech, w Rumunii, Zambii i Boliwii. Niemniej już wcześniej angażowała się w dzieła Kościoła. Jak dodał salwatorianin - w życiu kandydatki na ołtarze - bardzo ważnym aspektem była możliwość pomocy i tworzenia czegoś dla drugiego człowieka. Wynikało to z jej głębokiego przekonania, że jako osoba wierząca ma obowiązek dzielenia się z innymi ludźmi doświadczeniem spotkania Boga. Angażowała się w pomoc w nauce dzieciom w świetlicy Caritas i działalność w Katolickim Związku Akademickim oraz Duszpasterstwie Akademickim Albertinum w Gliwicach.
Na pytanie jak długo trwać będzie proces wyniesienia Helenki na Ołtarze, ks. Dawid Truchan odparł, że tak długo jak tego Bóg zechce.
Po zakończonej mszy świętej o Helence w ciepłych słowach wypowiadała się Paulina Okuńska. Mówiła, że z ekipą filmowców, idąc jej szlakiem, przebywała w kilku miejscach, gdzie "pracowała" Helenka, wspominano, że otrzymała łaskę Bożą i miała swoje 5 razy "D":- "dar darmo dany do dawania".
Muszę się tym darem dzielić. W jej życiu bardzo ważnym aspektem była możliwość pomocy i tworzenia czegoś dla drugiego człowieka. Jako osoba wierząca ma obowiązek dzielenia się doświadczeniem spotkania Boga z innymi ludźmi. Podczas wizyty z filmowcami fotografowałam różne elementy obyczajów, zwyczajów, historii. W koneckiej kolegiacie, dzięki uprzejmości ks. Jacka Wieczorka, proboszcza św. Mikołaja, na wystawie fotografii pokazuję kilkanaście wielkogabrytowych zdjęć, by przybliżyć miejsca w jakich przyszło pracować Helence Kmieć. Tam człowiek widzi człowieka z jego kłopotami. Ci ludzie żyją pełnią radości. Cieszą się, że mają siebie. W europejskim myśleniu brakuje tego, że obok nas jest drugi człowiek, dla nas najważniejszy.
Na wychodzących z kolegiaty czekały fotografie z Helenki ze słowami modlitwy. Można było pieniądze wrzucić do puszki na zbożny cel.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie