
Alarmuje, bo z komina do mieszkania cofnęły się spaliny. Zbyt mało wydajna wentylacja i gaz łącznie z tlenkiem węgla zostają w łazience. Często komin przytkany sadzami ma zmniejszoną moc przepuszczania wyziewów, albo nieszczelna rura odprowadzającej spaliny.
W każdym z tych przypadków alarm wszczynał czujnik tlenku węgla. Strażacy usuwali niedomagania, przywracali normalność. Wiadomo, że tlenku węgla, nikt nie widzi nikt nie jest w stanie wywąchać. A w organizmie człowieka czyni tak olbrzymie szkody, że często kończą się śmiercią.
Jedynym zabezpieczeniem przed buszowaniem w domu niewidzialnej śmierci jest - elektroniczne urządzenie - czujnik gazu, który coraz częściej ludzie montują w domu. Mieszkania w koneckich blokowiskach są zaopatrzone w czujniki. Wielu właścicieli domów indywidualnych również wyposażyło się w te urządzenia. Niemniej to ludzie muszą baczyć, czy elektronika działa sprawnie, czy bateria zasilająca czujnik jest wartościowa.
Jak nam relacjonował st. kpt. Mariusz Czapelski, oficer prasowy koneckich strażaków PSP, do domów, mieszkań, skąd ludzie informują, że alarmuje (gwiżdże) czujnik tlenku węgla jeżdżą strażacy ratownicy JRG Końskie. W tych działaniach pomagają im druhowie strażacy. Nie będziemy tu przytaczać wszystkich działań strażaków w ostatnim czasie, właśnie w wyjaśnianiu gwizdania czujnika tlenku węgla. Niemniej w różnych miejscach, do których zostali wezwani strażacy ratownicy, zastępami JRG dowodzili: mł. kpt. Krzysztof Kolekta, kpt. Damian Smolarczyk, asp. sztab. Norbert Trela, dh Wojciech Górecki i wielu, wielu innych.
Przed blokami, z których wzywano służby na pomoc w likwidacji ulatniającego się tlenku węgla, ludzie czekają na przybycie strażaków. Mają nadzieję, że zlikwidują śmiertelne zagrożenie i będą mogli spokojnie zasnąć. Spontanicznie informują, w którym mieszkaniu uruchomił się czujnik tlenku węgla. Rzetelnie mówią, że czuje się dobrze, nie potrzebują medycznej pomocy. Szczerze wyznają, czy w mieszkaniu nie prowadzona jest kwarantanna osób z podejrzeniem koronawirusa.
Strażacy swoim czujnikiem wielogazowym badają pomieszczenia. Najczęściej okazuje się, że w domowym czujniku tlenku węgla, który akurat gwizdał, wyczerpała się bateria zasilająca to urządzenie. Po włożeniu nowej, problem został rozwiązany. Ale strażacy sprawdzają swoim urządzeniem mieszkanie.
W innych domach po zbadaniu atmosfery w pokojach, łazience okazuje się, ze zatkany jest przewód wentylacyjny, albo kominowy. I zamiast należycie odprowadzać spaliny, blokuje ich wypływ. Powtarzają badanie kilka razy, wietrzą pomieszczenia. W finale strażacy instruowali domowników o występującym zagrożeniu ze wskazaniem regularnego wietrzenia pomieszczeń. Małe pomieszczenia, piecyki gazowe i słaba wentylacja, to częsta przyczyna tlenku węgla, jaki zostaje w mieszkaniu.
Strażacy odjeżdżają w momencie gdy są pewni, że nikomu nic się nie stanie. Jeżeli piecyk do grzania wody rzeczywiście emituje tlenek węgla, wyłączają go z użytku, nakazują przejrzenie go i całej instalacji wentylacyjnej przez fachowców z uprawnieniami. Ostatnio doszło do tragicznego zdarzenia, bo w jednej z miejscowości w gminie Stąporków 34-letni mężczyzna, prawdopodobnie śmiertelnie zatruł się gazem.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie