Reklama

Pani Halina wyciąga rękę po pomoc

26/01/2016 14:54
- Muszę sobie radzić. Nie mogę poddawać się. Trzeba działać - mówi Halina Skorupa, mieszkanka Stąporkowa, która zwróciła do naszej redakcji po pomoc. Dzięki akcji "Pomocna dłoń sąsiada" w minionym tygodniu otrzymała lodówkę. To jednak nie koniec jej potrzeb.


Życie nie było łatwe dla pani Haliny. Wszystko zaczęło się komplikować, kiedy ponad 30 lat temu zmarł jej mąż. Została sama z dwoma synami. Ich wychowanie było bardzo trudne, bo obaj są niepełnosprawni umysłowo. Michał skończył 32 lata, starszy Marcin 38 lat. Młodszy mieszka z matką w dwupokojowym mieszkaniu na stąporkowskim placu Wolności. Starszy od kilkunastu lat przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Rudzie Pilczyckiej. - Michał wymaga opieki. Jest chory, nosi pieluchomajtki. Żyjemy z dnia na dzień - opowiada pani Halina.

 Pomocna dłoń

Kuchnia, która jest centrum mieszkania wymaga remontu. Brudne ściany to efekt gotowania na starej kuchni węglowej, odpadające drzwiczki z szafek aż proszą się o przytwierdzenie.Tuż przy oknie stół, który przyniosła ze śmietnika, tuż po tym, jak wystawił go jeden z lokatorów sąsiedniego bloku. - Wszystko niszczeje. Nic nie było tu zmieniane od ponad 30 lat. Postanowiłam poprosić o pomoc, bo sama już sobie nie daję rady. Nie mogę liczyć na dodatkowe wsparcie z MOPSu, bo moje dochody przekraczają limity. Mam dodatek mieszkaniowy i zasiłek pielęgnacyjny na syna. Miesięcznie trochę ponad tysiąc złotych. O, to mięso dostałam w sklepie na kreskę - pokazuje na leżący na blacie talerz z mięsem w folii. W liście skierowanym do naszej redakcji pani Halina wyliczyła swoje potrzeby m.in. lodówka, pralka, odkurzacz, bojler. Dzięki akcji "Pomocna dłoń sąsiada" prowadzonej w TYGODNIKU szybko znalazł się ktoś, kto mógł podarować lodówkę. - Czekałam i wiedziałam, że nie zostanę bez pomocy. Bardzo za to dziękuję. Od lat nie miałam lodówki, a jedzenie trzymałam na balkonie. W zimie to normalnie, ciężko było latem - zaznacza. Wśród potrzeb są nie tylko domowe sprzęty, ale również ubrania dla syna m.in. zimowa i wiosenna kurtka w rozmiarze XL, buty w rozmiarze 44, koce i kołdry. - Bardzo przydałaby mi się też pralka czy żelazko. Wszystko piorę ręcznie, nie mam czym prasować - mówi.

 Jest czysto

Zdarza jej się wracać do czasów, kiedy wiodła spokojne życie i pracowała w koneckiej spółdzielni dla osób niedowidzących i niewidomych. Sama ma bowiem problemy ze wzrokiem i nie widzi na jedno oko. Dziś jest inaczej. Przyznaje, że coraz częściej brakuje jej sił. Żyje bez telewizora, informacje czerpie z małego radia czy gazet znalezionych w osiedlowym kontenerze na śmierci. Co ważne w domu pani Haliny jest czysto. Widać, że mimo swojej bardzo trudnej sytuacji dba, jak może zarówno o porządek w samym mieszkaniu jak i o syna i siebie. - Muszę sobie radzić. Nie mogę poddawać się. Moja koleżanka mówi, że inaczej się załamię i będą miała depresję - opowiada pani Halina.

Wojciech Purtak

Reklama

Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do