Każde spotkanie pszczelarzy, koneckich bartników, wnosi nowe elementy wiedzy o tym niezmiernie pożytecznym owadzie jakim jest pszczoła. Według fachowców ludzie o pszczołach posiedli wiadomości w zaledwie trzech procentach. Reszta jest niewiadomą. Jak informuje Zbigniew Paluch, prezes koneckiego koła, z każdym rokiem przybywa członków zrzeszonych w Rejonowym Kole Pszczelarzy. W 2016 roku zarejestrowanych było 78 członków, którzy posiadali 1741 rodzin pszczelich. W 2017 roku, niekorzystnym dla owadów, jest już 86 pszczelarzy, którzy posiadają 1610 pni. Pasiekami, pszczołami zajmują się, mężczyźni, ale i kobiety również doskonale czują się w tej profesji. Najstarszy konecki pszczelarz, Marian Kusztal liczy sobie 88 lat i jak przyznał nie wyobrażał sobie, by nie wziąć udziału w spotkaniu.
Jak w swojej rodzinie
Kilku pszczelarzy prowadzi gospodarkę wędrowną, wywożąc pszczoły na kwitnący rzepak i grykę, spadź. Ale przecież te wspaniałe owady pracują na pożytek wszystkich ludzi. Są doskonale zorganizowane. Toteż opiekunowie, właściciele owadów muszą wzbogacać swoją wiedzę, podnosić kwalifikacje, by czegoś ważnego nie uronić. Podczas dorocznego, jesiennego spotkania zatytułowanego "Biesiada pszczelarska" podsumowano mijający rok. Należał do trudnych, choćby ze względu na częste i obfite opady deszczu. O problemach jakie nie omijają pszczół i pszczelarzy mówił Stanisław Janiszewski, sekretarz koła. Ubolewał, że znika baza pożytkowa, bo łąki nie są koszone, dużo ugorów, z których pszczoły – ujmujmy wprost – miodu dużo nie przyniosą. Wycinane są lipy i akacje, co również mniejsza kwiatostan. Zagrożenie warrozą, chorobą pszczół, wciąż wzrasta. Brakuje nowoczesnych leków, a stare dotychczas aplikowane od wielu lat nie przynoszą spodziewanych efektów. Owady się przyzwyczaiły do nich i nie lekarstwa mają pozytywnego działania. Brakuje opieki weterynaryjnej nad pasiekami. A co najważniejsze, nie ma programu ochrony pszczół.
Wymrą pszczoły, zginą ludzie !
Gościnnie na biesiadzie wystąpiła Maria Borowik, rzec można zawodowy pszczelarz, specjalistka od propolisu – kitu pszczelego. Mówiła o chorobach pszczół, jak się roznoszą. Jeżeli propolis nie jest czysty, a czymkolwiek zakażony, to z niego nie można zrobić lekarstw dla ludzi. Leków o silnym i radykalnym działaniu. Przypuszczam, że za niewielkie pieniądze, w dodatku na wchodzie Europy kupujemy tzw.foremki do ramek pszczelich. One już są zazwyczaj skażone. Choroby błyskawicznie przeniosą się na owady, które wyginą. Prosiła, by tego problemu nie bagatelizować!
Zdradzali tajemnice handlowe
Pszczelarze między sobą ujawniali tajemnice handlowe ile kto pozyskał miodu, wosku, propolisu. Niemniej jak w rodzinie rozważali o rozmnażaniu rodzin, chronieniu owadów przed chorobami. Bo pszczelarze jednak są jak jedna rodzina chociaż niemal każdy z nich, pomijając emerytów, pracuje w swoim fachu. Uczestnicy spotkania kolejny raz wystosowali apel do rządzących, by i temat owadów, jakim są pszczoły zacząć omawiać w gronie fachowców.
Na pożytek ludzi
Już w średniowieczu wiosną i jesienią zbierali się bartnicy, którzy omawiali wszelkie sprawy zawiązane z pszczołami. Wspomnieć należy, że pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku, z inicjatywy Zygmunta Kwietniewskiego, pszczelarze koneccy zjednoczyli się. Powstało Miejskie Koło Pszczelarzy. Później zostało przemianowane na Rejonowe Koło Pszczelarzy. Okazuje się, że pszczelarz Kwietniewski miał dobrą rękę nie tylko do tych pożytecznych owadów, ale również do ludzi z Końskich, Sierosławic, Radoszyc, Rudy Białaczowskiej, Gowarczowa, Smykowa i okolic, których zrzesza konecka organizacja – mówi nam Sławomir Cichy, wiceprezes koła.
Komentarze opinie