Środowy mecz Partyzanta z Wisłą Sandomierz nie był porywającym widowiskiem. Szczególnie w pierwszej odsłonie, kiedy na boisku rządził i panował głównie chaos.
Ten doliczony czas...
Pierwszą składną akcję nasza ekipa przeprowadziła w 64. minucie gry i... objęła prowadzenie. Karol Opara pociągnął z piłką prawą stroną boiska, zagrał do Romana Babyna, a ten umieścił futbolówkę w bramce przyjezdnych. W 77. minucie wydawało się, że radoszyczanie będą mieli z "górki", gdyż czerwoną kartkę za faul ujrzał gracz Wisły Rafał Mikulec. Stało się dokładnie na odwrót. Sandomierzanie od tego momentu jakby się obudzili. W 82. minucie wprowadzony po przerwie Jarosław Pacholarz wyrównał stan spotkania uderzeniem piłki głową po dośrodkowaniu Kamila Hula. Chwilę po wznowieniu gry doskonałej okazji na zdobycie gola nie wykorzystał Karol Nieszporek, który trafił w słupek uderzeniem z pięciu metrów. Zanosiło się na remis. Niestety. W pierwszej minucie doliczonego czasu, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, nasz zespół ponownie pogrążył Pacholarz, po raz drugi kierując piłkę do siatki strzałem głową. Zwycięstwo gości przypieczętowało spadek naszej drużyny do IV ligi.
Na otarcie łez
W sobotę goście przyjechali do Radoszyc tylko z jednym rezerwowym Dawidem Smolarczykiem, który zresztą był autorem honorowego trafienia w 73. minucie gry. Wcześniej, w 30. minucie do swojej bramki trafił Bartosz Gębura, a w 60. minucie do właściwej Władysław Kabaniuk. Ten ostatni gol dał trzy punkty Partyzantowi. Tak na otarcie łez.
Komentarze opinie