To z pewnością jedno z najważniejszych wydarzeń bieżącego roku. Tytan-siłacz z podkoneckich Modliszewic Edward "Herkules" Rożnowski kończy karierę seniorską!
Wychowanek Górnika Siemianowice Śląskie. Zaczynał od podnoszenia ciężarów, kontuzja spowodowała, że zaczął zdobywać laury w trójboju siłowym. Na pomostach spędził 40 lat, w tym 30 na arenach międzynarodowych. Zdobywca niezliczonej liczby tytułów i trofeów. Ma na swoim koncie 65 medali, w tym wiele mistrzostw Polski, Niemiec, Europy i świata. Na pomoście zawsze z biało-czerwoną flagą. Zawsze fair wobec rywala, bez niedozwolonego wspomagania i "koksu". Jego uścisk dłoni jest już, można rzec, przysłowiowy - kto się z nim witał, ten wie o co chodzi. Wychowawca kolejnych pokoleń siłaczy, 14 mistrzów Polski i 3 mistrzów świata, w tym Jana Wegiery. Ostatni gladiator naszych czasów. To tak w telegraficznym skrócie. O kim mowa? To Edward "Herkules" Rożnowski.
Sztanga zwraca mu młodość
Pan Edward jest najstarszym seniorem na świecie z tytułem mistrza świata w trójboju siłowym w kat. Open. To nie dziwi biorąc pod uwagę fakt, że całe jego życie wypełnione było przede wszystkim sportem. - Tak było, jest i będzie. Podnoszenie ciężarów stało się moją pasją i motorem wszelkich działań. Bez sztangi i treningów nie wyobrażam sobie życia - mówi nasz mistrz. Tą pasją "zaraził" swoich synów: Michała i Pawła, którzy również z powodzeniem uprawiają sporty siłowe. - Sztandze poświęciłem najpiękniejsze lata mojego życia, moją młodość! A teraz, startując z młodzieżą, sztanga zwraca mi młodość i to jest piękne - twierdzi Herkules.
Zawsze fair
Rożnowski startując i trenując zawsze kierował się przede wszystkim uczciwością. - To znaczy, że mogę zejść z pomostu z podniesioną głową, gdyż wszystkie moje tytuły i medale zdobyłem bez stosowania niedozwolonych środków dopingujących. Uczciwość i czystość w sporcie wpajam wszystkim moim wychowankom. Stąd też aspekt wychowawczy dominuje w mojej pracy trenerskiej, a wynik, choć ważny, jest sprawą drugorzędną - mówi pan Edward.
Niczego nie żałuje
"Herkules" spędził na pomostach ponad 40 lat. To około 2/3 jego życia. - Pytają mnie przyjaciele, czy czegoś żałuję? Nie! Niczego nie żałuję. Maksymalnie wykorzystałem moje predyspozycje i zdolności psychofizyczne oraz geny, jakimi obdarowali mnie rodzice. Dzięki niezwykle ciężkiej, wieloletniej pracy na treningach, osiągnąłem klasę sportową MM, czyli mistrzowską międzynarodową. Dzięki temu dane mi było zwiedzić niemal cały świat i startować na wszystkich kontynentach. Zawsze z białym orłem na piersiach walczyłem m.in. w Atlancie, Las Vegas, Portland, Perth, Hongkongu, Tokio, Singapurze, Sydney i niezliczonych miastach Europy. Poznałem setki ludzi o odmiennej rasie, kulturze i religii. Bez sportu tej wiedzy nigdy bym nie posiadł - twierdzi Rożnowski.
Z Bundesligi do Polski
Przez wiele lat wraz z synami startował w niemieckiej Bundeslidze. - Tam miałem możliwość dokładnie zapoznać się z kulturą świata zachodniego. Jest ona po prostu pasjonująca! Mimo tego wróciłem do Polski, aby tu, na ziemi koneckiej, stworzyć podwaliny pod sporty siłowe - opowiada Rożnowski, który w 2010 r. zarejestrował klub pod nazwą Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy Herkules Modliszewice. - Dzięki wspaniałemu klimatowi, jaki mi towarzyszył za sprawą burmistrza Końskich Krzysztofa Obratańskiego i ówczesnego starosty Andrzeja Marka Lenarta oraz jego zastępcy Bogdana Sobonia, mogłem realizować swoje pasje sportowe - dodaje "Herkules".
Kilka lat wcześniej...
- Po Mistrzostwach Polski w Puławach, pani redaktor Anna Kobierska [ówczesna szefowa TYGODNIKA KONECKIEGO - dopisek autora] zapytała mnie: Co dalej? Odpowiedziałem, że chcę założyć klub i szkolić młodzież oraz nadal startować wraz ze swoimi synami w najważniejszych zawodach. Obecny przy tej rozmowie burmistrz Obratański stwierdził: "Rób to. Będę ci pomagał i kibicował. Wierzę, że ci się uda". No i udało się. Mamy klub, mistrzostwo Polski juniorów i wiele sukcesów indywidualnych moich podopiecznych - cieszy się trener Rożnowski.
Poszli drogą ojca
Rożnowski dopiął też swego w kwestii wspólnych startów z synami. - Młodszy syn Paweł zdobył wiele medali MP i Pucharu Polski w trójboju siłowym, ale najważniejsze jego trofeum to mistrzostwo Polski w podnoszeniu ciężarów w kat. średniej. Natomiast Paweł wraz ze mną w tym roku zdobył złoty medal w trójboju siłowym w mistrzostwach świata rozegranych w Łucku na Ukrainie. Tym samym dokonaliśmy rzeczy, której nie udało się nikomu na świecie: ojciec i syn zdobyli czempionat świata na tych samych zawodach, każdy w swojej kategorii - "Herkules" jest dumny ze swoich synów.
Przybijają mu "piątki"
- Czy mi się to opłacało? Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Oprócz medali, zdobyłem społeczny szacunek. Jestem rozpoznawalny. Mnie wystarczy, jeśli na ulicy przybije mi "piątkę" taksówkarz, policjant, urzędnik, czy inny ktoś nieznajomy. Szacunku nie można kupić za żadne pieniądze. Trzeba na niego zasłużyć - nie bez racji zauważa Rożnowski. - Ponadto nie zostawiam za sobą "spalonej ziemi". Mam synów, moich następców. A w odwodzie wnuka Filipa i córeczkę Alicję, tak więc klan Rożnowskich na firmamencie sportowym nie zaginie. Ponadto nadal będę szkolił młodzież i szukał moich następców, co nie jest takie proste. Wszak podnoszenie ciężarów, czy trójbój siłowy to sporty ściśle elitarne - twierdzi Rożnowski. Czy znajdzie swoich następców? Jego starszy syn Michał w takich sytuacjach powtarza: "Tacy jak mój ojciec, już się teraz nie rodzą". Herkules pożegnał więc starty w kat. senior, ale zapowiada, że jeszcze się pojawi na podeście jako zawodnik Masters.
Z wielką pomocą przyjaciół
Jak każdy sukces w dzisiejszych czasach, nie byłby możliwy bez pomocy innych ludzi. - Na zakończenie kariery chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy byli przy mnie na dobre i na złe. Mam tu na myśli mojego serdecznego przyjaciela dr Włodzimierza Kącika, który operował mnie dwukrotnie. Obecnie jest dyrektorem szpitala w Raciborzu. W Końskich też nie byłem sam. Bez nieocenionej pomocy medycznej przyjaciół: dr Józefa Gawędy i dr Cezarego Struzika nie miałbym najmniejszych szans na start w jakichkolwiek zawodach. Dziękuję również moim darczyńcom i sponsorom, wśród których są: Grzegorz Muszyński, Leszek Janusz, menadżer Janusz Cieślak, Marek Dębowski. Dziękuję także raz jeszcze za współpracę burmistrzowi Obratańskiemu i jego zastępcy Krzysztofowi Jasińskiemu, starostom Bogdanowi Soboniowi i Andrzejowi Lenartowi, bo w ramach naszego starostwa działa mój klub - kończy Edward "Herkules" Rożnowski.
Rekordy „Herkulesa”
Podnoszenie ciężarów (waga lekka do 67,5 kg): rwanie 125 kg, podrzut 155 kg (dla porównania rekordy mistrza Baszanowskiego to odpowiednio: 137,5 kg oraz 167,5 kg)
Trójbój siłowy: przysiad ze sztangą 270 kg, wyciskanie leżąc 180 kg, martwy ciąg 297,5 kg
Komentarze opinie