Problemy rozpoczęły się tuż po wrześniowej sesji Rady Miejskiej, kiedy to radni nie przyjęli uchwały z propozycją burmistrza zakładającą reorganizację Miejskiego Zarządu Obiektami Sportowymi. Pływalnia miałaby stanowić osobną jednostkę, a nowo utworzony Zarząd Obiektami Sportowymi i Rekreacyjnymi miałby się zająć m.in. boiskami, halą sportową oraz nowymi placami zabaw i boiskami wybudowanymi w sołectwach. Radni koalicji SLD-PO-Aktywny Samorząd byli przeciwni. Spowodowało to wprowadzenie na kolejnej październikowej sesji uchwały o dołączeniu nowych obowiązków dotyczących opieki nad nowymi obiektami sportowymi w kompetencje MZOS. Jak zapowiadał burmistrz takie rozwiązanie będzie wiązać się z konieczną zwolnień i ograniczeniem pracy pływalni.
Dwie osoby do zwolnienia
Po sesji Rady Miejskiej wszystko potoczyło się już błyskawicznie. 30 października Andrzej Mijas - pełniący obowiązki dyrektora Miejskiego Zarządu Obiektami Sportowymi powiadomił Międzyzakładową Organizację Związkową NSZZ "Solidarność" o zamiarze wypowiedzenia umów o pracę dwóm kobietom zatrudnionych w Pływalni Miejskiej, które są członkiniami związków. Umowa z paniami ma zostać wypowiedziana 1 grudnia i będzie obejmować trzymiesięczny okres. - Przyczyną wypowiedzenia umowy jest redukcja etatów i skrócenie czasu pracy pływalni - czytamy w pismach. Pełniący obowiązki dyrektora powołuje się na uchwałę podjętą przez radnych 28 października dotyczącą dołożenia obowiązków Miejskiemu Zarządowi Obiektami Sportowymi. - MZOS w Końskich jest zmuszony do szukania oszczędności czego skutkiem będzie skrócenie czasu pracy pływalni, co skutkuje zmniejszeniem liczby etatów -czytamy.
Pretensje pracowników
Z jego stanowiskiem nie zgadzają się zarówno Helena Obara - przewodnicząca koneckich struktur NSZZ "Solidarność"jak i Andrzej Kosierkiewicz - przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność". - Panowie zachowują się jak łobuzy chcący pozbawić pracy osób, które uczciwie wywiązują się ze swojej pracy - mówi zdecydowanie przewodnicząca Obara. Rozgoryczenia faktem nie może ukryć Andrzej Kosierkiewicz, który jest również radnym i pracownikiem Miejskiego Zarządu Obiektami Sportowymi. - Burmistrz próbuje obarczyć mnie winą za te zwolnienia. Już po sesji, na której podjęta została ta uchwała burmistrz przyjechał na pływalnię, poinformował o planowanych zmianach i powiedział, że pracownicy mogą za to podziękować panu Andrzejowi, bo byłem przeciwko pomysłowi burmistrza - opowiada Kosierkiewicz. To jednak nie wszystko, bo od minionego tygodnia został oddelegowany z pracy w Pływalni Miejskiej do pracy na orliku. - Czuję się zaszczuty. Pracownicy mają do mnie pretensje - dodaje.
Niezrozumiałe zachowanie
Okazuje się, że Andrzej Kosierkiewicz początkowo był za odłączeniem pływalni od innych obiektów sportowych. - Pan burmistrz przekonywał nas, jak będzie nam dobrze, będą podwyżki płac.Takimi obietnicami karmiono nas już w przeszłości były to tylko puste słowa. Podczas spotkania zadawano wiele pytań m.in. o zwolnienia. Burmistrz powiedział, że ludzki czynnik nie ucierpi, ale nie może ręczyć za dyrektora, który przyjdzie za pana Gąszcza i tu zasiał ziarnko niepokoju wśród załogi pływalni - opowiada radny. - Przestałem wierzyć, że to może przynieść coś dobrego. Moje wątpliwości wynikały z obawy, czy burmistrz nas nie oszuka. Tak się stało, kiedy podczas omawiania projektu uchwały o nadaniu statutu dla Domu Kultury zadawano wiele pytań. Jedno z nich było do wiceburmistrza Krzysztofa Jasińskiego, czy potrzebny jest zastępca dyrektora i czy zamierza zatrudnić osobę na to stanowisko. Odpowiedział, że na obecną chwilę nie ma takiej potrzeby, a w ciągu dwóch tygodni po sesji został zatrudniony zastępca dyrektora - opowiada. Kosierkiewicz nie może też zrozumieć dlaczego burmistrz po tym, kiedy większość radnych zagłosowała przeciwko uchwale dającej możliwość do rozwiązania Straży Miejskiej rozpoczął reorganizację jednostki i zarządził zwolnienia. - Na pierwszy ogień poszli ludzie, którzy obsługiwali monitoring. Wydano na niego 2,5 mln, a obecnie nie jest obsługiwany w nocy - opowiada.
Odchodzą ze związku
To jednak nie wszystko. Wątpliwości wzbudza również fakt powtarzający się w ostatnich tygodniach. Z członkostwa w Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" zrezygnowało pięć osób. - Myślę, że to nie może być przypadek. Nasz związek działa na pływalni, Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej oraz Straży Miejskiej. Mam nadzieję, że pracownicy, którzy wystąpili ze związku nie byli poddawani naciskom, by tak właśnie zrobić - zastanawia się przewodnicząca Helena Obara.
Wydaje się, że wiele rozwiązało spotkanie, które odbyło się w piątek w koneckiej pływalni. Z pracownikami spotkał się burmistrz Krzysztof Obratański. Stawili się na niej wszyscy zainteresowani losem pływalni. Włodarz ze spokojem tłumaczył powody, dla których zdecydował się na rozdzielenie pływalni i utworzenie nowej placówki kierując się przede wszystkim tym, że może zabraknąć pieniędzy na utrzymanie wszystkich obiektów. - 28 września w czasie sesji powiedziałem, że ci radni, którzy głosują przeciwko są za zwolnieniami i ograniczeniem czasu pracy. Dlaczego tak zrobili, nie wiem. Okazało się, że mam małą siłę przekonywania.Wprowadzenie takiego rozwiązania, jak mamy teraz oznacza wejście w pułapkę finansowania. Trzeba albo radykalnie zwiększyć przychody, albo wprowadzić oszczędności - mówił burmistrz. Pracowników interesowało przede wszystkim to, czy planowane dwa zwolnienia nie pociągną za sobą kolejnych. - Sytuacja w pracy się pogorszyła. To zabójstwo dla pływalni, które może doprowadzić do bankructwa, ale to są skutki działań z wielu lat, kiedy nikt nie myślał, o tym kto zajmie się nowymi obiektami - mówił ratownik Andrzej Czarny.
Będzie sesja nadzwyczajna
Ostatecznie burmistrz zaproponował, że może zorganizować sesję nadzwyczajną Rady Miejskiej, na której powróci pomysł oddzielenia pływalni i utworzenia Zarządu Obiektami Sportowymi i Rekreacyjnymi. Radny Andrzej Kosierkiewicz będzie miał czas na przekonanie radnych opozycyjnych, by ci poparli pomysł. - Kiedy rozmawiałem z radnymi mówili, że głosują przeciwko, bo tak mówił im pan Andrzej - argumentował Obratański. - Nie można mnie obarczać winą za innych radnych- odpowiadał Kosierkiewicz, który zaproponował, by włodarz przedstawił pracownikom na piśmie zobowiązanie dotyczące tego, że po wprowadzeniu reorganizacji nikt nie straci pracy, a planowane dwa zwolnienia zostaną cofnięte. Konkretne decyzje mają zapaść jeszcze w tym tygodniu.
Gąszcz choruje
Podczas spotkania nie obyło się bez dotknięcia politycznego tematu. - Główną przyczyną tego wszystkiego jest to, że nie może pan zwolnić Mariana Gąszcza - mówiła przewodnicząca Helena Obara. Zdecydowanie zaprzeczał temu burmistrz Obratański. - Nie ma to żadnego związku z dyrektorem Gąszczem, który zachorował. Mieszanie ról może podważyć wiarygodność tak jak i bardzo ostre i jednoznaczne zaangażowanie się w wybory - mówił burmistrz do Heleny Obary i Andrzeja Kosierkiewicza, którzy w ubiegłorocznej kampanii samorządowej popierali byłego burmistrza Michała Cichockiego.Przypomnijmy, że Marian Gąszcz - dyrektor MZOS przebywa na zwolnieniu lekarskim. Zbiegło się ono z nieudaną próbą zwolnienia go przez burmistrza. Zgodę na to wyraziła Rada Powiatu, bo dyrektor jest radnym powiatowym.Uchwałę jednak uchylił wojewoda świętokrzyski, a po odwołaniu Rady Powiatu rozstrzygnięcie wojewody utrzymał Wojewódzki Sąd Administracyjny. Kwestia zwolnienie dyrektora pozostaje ciągle nierozstrzygnięta. - Szkoda mi pracowników, z którymi stworzyliśmy dobry zespół. Chciałbym wrócić do pracy i myślę, że zdrowie pozwoli mi na to pod koniec roku. Wiem jednak, że od razu wtedy zostanie mi wręczone wypowiedzenie - mówi Marian Gąszcz.
Komentarze opinie