Osłabień KSSPR-u ciąg dalszy. Po meczu z oławianami okazało się, że kontuzja Kacpra Szczepanika jest na tyle groźna, że wyklucza go z gry do końca sezonu. Ponadto na Śląsk nie pojechał Krzysztof Słonicki, który boryka się urazem kolana. Pojechał Michał Napierała, ale grał z kontuzją. W związku z mizerią kadrową po raz drugi w tym sezonie na placu gry pojawił się trener Michał Przybylski, który zdobył nawet dwie bramki.
W pierwszej połowie konecczanie zagrali słabo w obronie. Mimo tego w 20 minucie doprowadzili do remisu 10:10. Końcówka ponownie należała do miejscowych, którzy zeszli na przerwę z 3-bramkową zaliczką.
Wstydu nie przynieśli
Taka różnica utrzymywała się przez pierwszy kwadrans drugiej odsłony. Potem nasza ekipa wykorzystała grę w przewadze. W 50 minucie KSSPR wyszedł nawet na jednobramkowe prowadzenie (27:26). Wymiana ciosów trwała niemal do ostatnich minut. Niemal, bowiem w ostatnich trzech-czterech minutach naszym zabrakło sił. Przytrafiły się proste błędy podania. W tym czasie konecczanie nie wykorzystali dwóch rzutów karnych, które wyłapał bramkarz miejscowych Paweł Zemelka. Skutecznością i boiskowym sprytem błysnął Mariusz Kempys, który zanotował kilka przechwytów i trafiał w najważniejszych momentach. W sumie dało to zwycięstwo gospodarzom 33:29. Porażka KSSPR-owi jednak ujmy nie przynosi, gdyż dopóki starczało naszym sił, dotrzymywali oni kroku faworyzowanemu wiceliderowi rozgrywek.
Powiedział po meczu
Michał Przybylski, trener KSSPR: Patrząc na skład, jakim dysponowałem w tym meczu, na pewno wstydu nie przynieśliśmy. Na Śląsk pojechaliśmy praktycznie w 9-osobowym składzie. W pierwszej połowie zagraliśmy słabo obronie, straciliśmy aż 17 bramek. Mimo tego mecz był bardzo zacięty. Do 57 minuty wynik oscylował wokół remisu. Potem zabrakło nam sił. Szkoda dwóch niewykorzystanych karnych w końcówce oraz prostych błędów podania, po których Olimpia zdobyła łatwe bramki z kontr, co zadecydowało o zwycięstwie gospodarzy.
Komentarze opinie