Piotr Ambroszczyk, maturzysta z II Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej - Curie osiągnął najwyższy z możliwych sukcesów dla ucznia szkoły ponadgimnazjalnej. W finale LXVII Olimpiady Matematycznej znalazł się w gronie siedmiu najlepszych uczestników, którzy nie zrobili żadnego błędu! W nagrodę będzie reprezentować Polskę na międzynarodowej olimpiadzie w Hongkongu w lipcu. Kilka tygodni walczyć będzie, również na olimpiadzie, w Austrii.
TYGODNIK: Z czym musiałeś się zmierzyć podczas finału LXVII Olimpiady Matematycznej?
Piotr Ambroszczyk: Finał trwał dwa dni i odbywał się w Lublinie. Wzięło w nim udział 113 finalistów z całej Polski. Zadaniem każdego z finalistów było rozwiązanie sześciu zadań. Każdego dnia było na to pięć godzin. Być może wydawać się, że to dużo czasu, ale to nie prawda, bo zadania znacznie różnią się od tych, które zwykle kojarzą się wszystkim z matematyką. Polegały one na wymyśleniu schematu. To znacznie wyższy poziom niż w liceum opierający się na niestandardowym myśleniu.
Znalazłeś się w gronie najlepszych olimpijczyków, wygrałeś całość nie popełniając żadnego błędu. Jak długo przygotowywałeś się do tego momentu?
Już od VI klasy szkoły podstawowej. Moja mama postanowiła mnie zapisać na kółko matematyczne do pana Pawła Dziuby. Później zacząłem chodzić na zajęcia prowadzone w II LO. Po skończeniu gimnazjum wybrałem tę szkołę oraz klasę akademicką. Bardzo dużo dały mi też wyjazdy na zajęcia z profesorem Michałem Wojciechowskim na Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Z Lubina przywiozłeś nie tylko tytuł laureata.
Już bycie finalistą zwolniło mnie z pisania matury z matematyki. Znalezienie się w gronie laureatów dało mi możliwość udziału w czesko-polsko-słowackiej olimpiadzie, która odbędzie się w połowie czerwca w Austrii. W lipcu, dokładnie od 7 - 16 będę reprezentować Polskę na międzynarodowej olimpiadzie w Honkongu. Spotkają się tam laureaci olimpiad matematycznych z całego świata.
Stawiasz sobie jakiś cel w związku z tym wyjazdem?
Ciężko mieć jakiekolwiek oczekiwania. Nie zamierzam się jakoś specjalnie przygotowywać. Na pewno będę dużo czytać, bo rozwój w matematyce jest ważniejszy niż sukces, a matematyka ma wiele dziedzin. Z jednych jestem lepszy, z drugich gorszy. Nie wiadomo co się może trafić.
W których czujesz się mocny?
W teorii liczb i geometrii.
Zanim międzynarodowa olimpiada, czeka cię matura. Czujesz strach przed którymś z przedmiotów.
Obawiam się trochę języka polskiego. Chciałbym dobrze napisać egzamin, bo ma to później znaczenie jeśli chodzi o wybór studiów. Jak na razie myślę o studiowaniu jednocześnie matematyki i informatyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Masz już upatrzony wymarzony zawód?
Jeszcze nie, ale chyba wiązać będzie się z informatyką. Jest jeszcze na to czas, żeby decydować.
Rozumiem, że nie planujesz po studiach wrócić do Końskich?
Nie. Końskie nie dają szans młodym ludziom. Ci najzdolniejsi i najbardziej pracowici pewnie wyjadą. W Końskich w porównaniu z Kielcami czy Warszawą dzieje się bardzo mało, chociaż w porównaniu z Piotrkowem nie jest już tak źle. Brakuje u nas przede wszystkim kina i miejsc, gdzie można by wyjść ze znajomymi.
Co byś odpowiedział, kiedy usłyszałbyś pytanie od rodziców czy uczniów z gimnazjów, co mają zrobić, by osiągnąć sukces na miarę swojego.
Najważniejsze jest to, żeby wiedzieć, co się chce robić. Gimnazjaliści muszą wiedzieć, jaki profil klasy wybrać i decydować o tym na podstawie tego, z czego są najlepsi. W naszej szkole jest wiele możliwości. Nauczyciele dają dużo szans do rozwoju.
A co po lekcjach?
Nie jest tak, że wracam do domu i zajmuję się tylko matematyką, bo szybko by mi się to znudziło. Może to zabrzmi zwyczajnie, ale w wolnych chwilach lubię poczytać książki czy po prostu spotkać się ze znajomymi.
Komentarze opinie