
Strażacy zostali wezwani do Końskich, gdzie w domu za zamkniętymi drzwiami przebywał mężczyzna, według obserwatorów, nie dający znaków życia. Ponadto w Bębnowie pracowali za ratowników, bowiem drugi Zespół Ratownictwa Medycznego nie mógł dojechać na miejsce zdarzenia.
Na Browary w Końskich pojechał zastęp strażaków ratowników dowodzony przez asp. sztab. Norberta Trelę.
Przed budynkiem mieszkalnym była kobieta mieszkająca po sąsiedzku. Mówiła, że nie ma kontaktu z samotnie mieszkającym mężczyzną.
Strażacy ratownicy z JRG Końskie podjęli próbę skomunikowania się z domownikiem. Wołali, stukali do drzwi. Po kilku minutach mężczyzna odezwał się. Samodzielnie otworzył drzwi zaryglowane od środka. Wyszedł na zewnątrz budynku. Mieszkaniec miał widoczne obrażenia twarzoczaszki, tj. podkrążone oko oraz zaschnięta krew na głowie. Kontakt z nim był utrudniony. Strażacy założyli mu opatrunek i wsparli psychicznie. Potem pomoc świadczył ZRM.
Strażacy z OSP Bębnów, którymi kierował dh Bartłomiej Kołodziejczyk, a następnie ratownicy z JRG Końskie dowodzeni przez mł. kpt. Karola Kołbę pojawili się przed domem, gdzie znajdował się poszkodowany, 69-letni mężczyzna.
Był już pod opieką Zespołu Ratownictwa Medycznego. Poszkodowany prawdopodobnie upadł i doznał urazu głowy, co stanowiło zagrożenie dla jego życia. Z braku możliwości zadysponowania kolejnego zespołu, ratownicy nie byli w stanie samodzielnie przetransportować poszkodowanego mężczyznę z dużą nadwagą do karetce pogotowia. Sprawnie tę trudność pokonali strażacy. Umieścili poszkodowanego w ambulansie, który odjechał na Szpitalny Oddział Ratunkowy - mówił nam st. kpt. Mariusz Czapelski, oficer prasowy koneckich strażaków PSP.
Tekst i fot. MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie