W środę 18 lipca ok. godz. 19.18 dh Angelika Wajdyk, komendant obozu harcerskiego w Wiośnie k. Radoszyc zgłosiła do Stanowiska Kierowania PSP w Końskich decyzję o ewakuacji 142 uczestników obozu. Strażacy i policjanci pomogli w przeprowadzeniu tej operacji. Harcerzy umieszczono w strażnicy OSP i szkole w Nowym Dziebałtowie.
Jak co roku w wakacje, w lasach powiatu koneckiego wypoczywają harcerze. W tym roku w Wiośnie – po obu stronach wsi - obozuje 142 osób, SHK "Zawisza" Federacji Skautingu Europejskiego z Warszawy i ZHR "Zawisza" 14 Drużyna Lubelska. Gdy harcerze typowali sobie miejsca na obozowiska, uzgadniali je z Nadleśnictwami, Policją i Państwową Strażą Pożarną. Strażacy codziennie informują kierownictwa obozowisk o warunkach pogodowych, czy nadciągają burze, wiatry, opady deszczu. Pytają, czy harcerze oczekują pomocy. W każdej chwili gotowi są jej udzielić. Obozowicze typują miejsca, dokąd w razie nieszczęśliwych zdarzeń będą mogli się ewakuować. I właśnie takim wyjątkowo niesprzyjającym zjawiskiem atmosferycznym była ulewa - gdzie na metr kwadratowy powierzchni spadło pięć wiader wody – która późnym popołudniem 18 lipca szalała nad obozowiskami w rejonie Wiosny.
Ewakuacja
Komendantka obozu, dh Angelika Wajdyk zawiadomiła Stanowisko Kierowania PSP, że podjęła decyzję o ewakuowaniu harcerzy. Deszcz ulewny mieszał się z wyładowaniami atmosferycznymi silnym wiatrem i pogarszającą się pogodą. W obozach w pobliżu Wiosny przebywali harcerze w wieku od 12 do 16 lat. Dało się wyczuć zaniepokojenie młodych ludzi o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Mówiła, żeby dyżurny wskazł im najkrótszą drogę wiodącą do Nowego Dziebałtowa, bazy po ewakuacji. Po takim telefonie alarmowym st.sek.Michałowi Pokusie, dyżurnemu Stanowiska Kierowania PSP włos zjeżył się na głowie. Wyobraził sobie harcerzy idących w ulewnym deszczu kilka kilometrów od Wiosny do Dziebałtowa. To dopiero byłaby tragedia. Powiedział komendantce, żeby harcerze pozostali na miejscu, a już wysyła im do pomocy strażaków JRG Końskie i OSP KSRG z Nowego Dziebałtowa i Radoszyc. Gdy strażacy dotarli do obozowiska, harcerze pieszo przebyli ok. 2 kilometry i z lasu dotarli do Wiosny. Schronili się w budynku prywatnym, altanie ogrodowej udostępnionej przez Monikę Ślifierz i jej ojca, którzy udostępnili harcerzom węzeł sanitarny podali ciepłe napoje oraz pozwolili na doładowanie telefonów komórkowych.
Ludzie pomagają
- Wieść o harcerzach z Wiosny potrzebujących pomocy błyskawicznie rozeszła się w terenie – mówi nam kpt.Robert Pałosz z wydziału kontrolno rozpoznawczego KP PSP. – Pierwsza ewakuowana grupa liczyła 12 osób. Dyżurny operacyjny zgłosił Michałowi Pękali, burmistrzowi Radoszyc potrzebę przetransportowania harcerzy, bowiem obóz rozmieszczono na terenie gminy Radoszyce. Burmistrz zajął się natychmiast tym problemem. Podstawiono dwa autokary oraz busa. Żeby dzieci szybko dostarczyć do Nowego Dziebałtowa, o pomoc poprosił także policjantów, którzy użyczyli swojego radiowozu. Obozowicze dotarli do strażnicy OSP. Byli przemoczeni do przysłowiowej suchej nitki. Następna grupa, 66 osób harcerzy i opiekunów pod przewodnictwem phm. Jacka Ogrodniczka również została dowieziona do Nowego Dziebałtowa. 21 osób z obozu drugiego, którzy przebywali poza terenem zgrupowania przyjęli ludzie w swoich domach. Ulokowani zostali również w leśniczówce i na plebanii w Czarnej, w gminie Stąporków.
Zabrakło lekarstw
Około godziny 20, harcerze z drugiego obozu, oddalonego o dwa kilometry od Wiosny, także rozpoczęli ewakuację 64 osób. Do pomocy pojechała OSP KSRG Radoszyce. Nikt z ewakuowanych harcerzy oraz opiekunów nie odniósł obrażeń i na nic się nie uskarżał. Dopiero w trakcie rozlokowywania ewakuowanych jeden z uczestników obozu poinformował, że swoje lekarstwa zostawił w obozie. Na wniosek Beaty Zbróg, dyrektora Szkoły Podstawowej w Nowym Dziebałtowie, wezwano Zespół Ratownictwa Medycznego. Karetka pogotowia zabrała harcerza na SOR do Końskich. Został przebadany, otrzymał potrzebne leki i odwieziono go do Dziebałtowa. Tu już harcerzom zapewniono ciepłe napoje i wyżywienie – opowiada kpt. Robert Pałosz.
Wojewoda w akcji
Na miejsce prowadzonych działań przybyła Agata Wojtyszek wojewoda świętokrzyski wraz z Michałem Warszawskim, dyrektorem Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Świętokrzyskim Urzędzie Wojewódzkim. Na polecenie pani wojewody ewakuowanym harcerzom dostarczono z kieleckich magazynów sto koców. Dodatkowo konecki szpital przekazał 62 koce, a Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Końskich kolejne 52. Pani wojewoda opuściła miejsce dramatycznych wydarzeń około godziny 2 po północy. Burmistrz Radoszyc przekazał dzieciom dodatkowe materace i koce. Stanowisko kierowania PSP miało stały kontakt telefoniczny ze wszystkimi opiekunami. Działania ewakuacyjnymi i ratowniczymi dowodzili: asp. Rafał Kuleta, bryg. Adam Zieliński, dowódca JRG i st. kpt. Ryszard Stańczak – p.o. zastępcy komendanta powiatowego PSP w Końskich.
Zapracowani
Skumulowanie i nasilenie działań sprawiło, że z dyżurów domowych do służby zwołano jeszcze trzech strażaków, w tym dyspozytora na stanowisko kierowania, sek.Mateusza Smykę. Zastęp JRG Końskie w trakcie powrotu z innej akcji również został skierowany na obozowisko. Natomiast w Nowym Dziebałtowie u strażaków i w szkole, harcerze suszyli swoje ubrania. Krzysztof Jasiński wiceburmistrz Końskich był z nimi w nocy. Rankiem następnego dnia zorganizował gorący żurek na śniadanie. Koneccy druhowie z Hufca ZHP Końskie im. Partyzantów Ziemi Koneckiej przynieśli kolegom suche skarpetki, części garderoby – powiedział nam hm. Sławomir Cichy. Suche ubiory dostarczył MGOPS w Końskich. Pomagali wszyscy na tyle ile było ich stać.
Wizja lokalna
Po ewakuowaniu uczestników wypoczynku obozowisko opustoszało, więc koneccy policjanci dowodzeni przez kom. Mariusza Świecę, naczelnika wydziału prewencji pilnowali dobytku do południa następnego dnia. Wtedy na teren obu obozowisk przybyli m.in.: mł.insp.Dariusz Dębowski, zastępca kom.pow. policji, nadkom.Grzegorz Michorek, nacz. WRD. Przybył st.bryg. Robert Sabat zastępca kom.woj.PSP, bryg.Adam Zieliński i bryg.Marek Kowalczyk, policjanci dzielnicowi i zastęp strażaków JRG. Oglądali teren, dyskutowali. Obozowisko nie było spustoszone. Żaden z namiotów nie został uszkodzony, a nawet naruszony. Jednym mankamentem było to, że wszystko namokło do niewyobrażalnych rozmiarów. Przybyli pracownicy Sanepidu, którzy starali się odpowiedzi na pytanie, czy dalsze obozowanie jest możliwe. Nic nie wskazywało na przeciwności. Należało wysuszyć przemoczone rzeczy.
Porządkowanie
Przygotowując obozowisko do powrotu harcerzy strażacy ratownicy JRG Końskie ścinali pochylone drzewa, żeby w przypadku kolejnej burzy nikomu nie zagrażały. Po takiej ulewie droga leśna zamieniła się w rwący potok. Dość szybko wsiąkła w piaszczyste podłoże. Tu zawsze jest tak – mówił Stanisław Słowik,sołtys Wiosny, który jest stałym gościem harcerskie braci. I także pomagał im w ewakuacji. Całe przedsięwzięcie było przeprowadzone błyskawicznie i dynamicznie. Chyba młodzi ludzie nie przeżyli załamania. Funkcyjni harcerze niezwykle oszczędnie dzielili się z nami swoimi uwagami.
Koniec obozowiska
Grupa 20 harcerzy będzie kontynuować pobyt na obozie. Reszta uczestników, czyli ponad 120 osób, wraca do domów – mówił Dominik Olczak, rzecznik stowarzyszenia "Skauci Europy". Taką decyzję podjęli szefowie drużyn, po konsultacji z harcerzami. Są zmęczeni fizycznie. Na miejscu zostanie jedna drużyna. Dodał, że nie istniało bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia uczestników innych obozów. Ewakuacja miała charakter prewencyjny i przebiegała prawidłowo we współpracy ze służbami państwowymi na podstawie służb oraz wewnętrznych Skautów Europy w szczególności instrukcji bezpieczeństwa. Jesteśmy wdzięczni wszystkim służbom państwowym i osobom, które włączyły się w pomoc uczestnikom obozów. Szczególności dziękujemy mieszkańcom wsi Wiosna, jednostkom OSP i PSP Końskie i Wydziałowi Zarządzania Kryzysowego w Końskich - informował.
Komentarze opinie