
W letnisku Czarniecka Góra rozwiedziona małżonka kupca łódzkiego w okrutny sposób okaleczyła swego niewiernego kochanka...
Jak wiadomo, Czarniecka Góra była znakomitym i znanym uzdrowiskiem II Rzeczpospolitej. Rozkwitała w okresie międzywojennym za sprawą znakomitego klimatu, wody ze źródełka "Stefan", doskonałych pensjonatów i wielu innych rzeczy jakie do odzyskiwania zdrowotności potrzebne były ludziom.
Do uzdrowiska i letniska przybywali znani i mniej znani ludzie z pierwszych stron ówczesnych gazet, ekranów kinowych, oficerów różnych stopni i stanowisk, jak też rozplotkowanych panien z dobrych rodzin, kawalerów również miejsc w tym także marginesu, środowisk służących, itd.
Każdy mógł znaleźć dla siebie lokum, gdzie zażywał powietrza mahoniowego, a nade wszystko sławnej nazwy – Czarniecka Góra. Uzdrowisko i letnisko żyło niemal całą dobę. W salach balowych i na deskach-kręgach tanecznych pod sosnami bawiono się do białego rana. Tu panie przybywały by wyleczyć bezpłodność. I o dziwo po kuracji w ciążę zachodziły! Mało ważne jakim sposobem takie eksperymenty były prowadzone.
Otóż w lipcu 1930 roku, na wywczasach w Czarnieckiej Górze przebywał 27-letni Natan, łodzianin. Natomiast zamożny kupiec łódzki, dla poratowania swojego zdrowia wjechał do Krynicy, w której miał zamiar przebywać dłuższy okres. W Krynicy nie miał żadnego towarzystwa, więc gdy lekarze po krótkiej kuracji stwierdzili dość znaczną poprawę w stanie jego zdrowia, postanowił spakować manatki i wrócić do Łodzi. Małżonka nie była uprzedzona o jego przyjeździe. Pan W. chciał jej zrobić niespodziankę. Gdy zjawił się w swoim mieszkaniu, stanął osłupiały. Jego żoneczka spoczywała w ramionach młodego mężczyzny, którym był 27-latek. Pan W. nie sięgnął po rewolwer, gdyż nie nosił przy sobie broni. Wyrzucił z domu wiarołomną żonę i już nazajutrz wszczął kroki rozwodowe.
Pani W. wyjechała do Pabianic do swych krewnych i u nich znalazła przytułek. 27-latek, chcąc ochłonąć po emocjonujących przejściach udał się na wypoczynek do jednego z pensjonatów Czarnieckiej Górze. Na łonie natury szybko zapomniał o romansie z mężatką. W Czarnieckiej Górze znalazł bowiem wiele innych niewiast więc uprawiał flirt na prawo i na lewo. Wiadomość o miłostkach dotarła do uszu pani W. Postanowiła zemścić się na nim. Przybyła na Czarniecką Górę, odszukała kochanka, któremu poczęła czynić wyrzuty. Około godziny 9 po południu zasiedli do kolacji we dwójkę, w jego zacisznym pokoju.
Wkrótce rozległy się przeraźliwe krzyki. Gdy służba pensjonatu wyważyła zamknięte od wewnątrz drzwi pokoju ujrzała 27-latka leżącego na podłodze we krwi. Wyszło, że pani W. rzuciła się na kochanka i przywiezioną ze sobą brzytwą odcięła mu genitalia. Straszliwie okaleczonego młodzieńca przewieziono do szpitala. Pani W. została aresztowana przez policję - tak to całą nietypową sytuację jaka wydarzyła się w Czarnieckiej Górze opisał reporter gazety "Republika", w numerze z 23 lipca 1930 roku.
Właśnie takie informacje rozpalały do czerwoności żądne sensacji i tajemnej wiedzy środowiska mieszczan. Nie dowiedzieliśmy się, jaki był finał sprawy, czy pani W. stanęła przed sądem, czy został ukarana. Jak wynika z tego opisanego przykładu, zdradzona kobieta była nieobliczalna. Ale zdradzony pan. W, chyba poprzestał jedynie na rozwodzie. Przypomnieliśmy zdarzenie sprzed 91 lat, jakie rozegrało się w kurorcie Czarniecka Góra, którego opis przypadkowo znaleźliśmy w internetowym portalu.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie