Reklama

Koronawirus. Jak żyje w tych trudnych czasach nasza rodzina we Włoszech

22/03/2020 18:00
O tym, jak żyje się aktualnie we Włoszech, gdzie jest najgorsza sytuacja epidemiczna, opowiedziała Karolina Kowalska, mama 7-letniej Mai, która choruje na zanik mięśni i ze względu na leczenie córki są zmuszone mieszkać poza granicami kraju.


Sytuacja związana z koronawirusem we Włoszech jest  bardzo kryzysowa. W ub. tygodniu premier Conte wydał dekret na mocy, którego całe Włochy stały się strefą chronioną.

My mieszkamy ok. 300 km od epicentrum zarażenia. Żyjemy w takich samych warunkach, jak ludzie zamieszkujący najbardziej dotknięty wirusem rejon Włoch, czyli Lombardię. Szkoły dla dzieci zamknięte są już ponad miesiąc, lekcje prowadzone są online, młodsze klasy tak jak w przypadku Mai mają przesłany materiał do zrobienia i ewentualnie filmiki wprowadzające do tematów. Żyjemy w strefie chronionej, a więc w strefie z zakazem wyjścia z domu bez uzasadnionego, konkretnego powodu, co musimy potwierdzić odpowiednim pisemnym oświadczeniem w razie kontroli służb. Jeżeli chcielibyśmy przemieścić się do innej gminy musimy okazać certyfikat np z zakładu pracy uzasadniający nasze przemieszczanie się między gminami.

Fabryki, biura, bary, banki są zamknięte. Sklepy z zaopatrzeniem nie wchodzącym w środki pierwszej potrzeby również. Funkcjonują apteki i sklepy spożywcze, do których możemy w dowolnym momencie wyjść, jeśli zachodzi taka potrzeba, to jest dla funkcjonariuszy oczywiste uzasadnione wyjście. Na szczęście w sklepach towaru nie brakuje, wręcz przeciwnie. W sklepach przestrzegane są wysokie środki ostrożności co znaczy, że już okolica wejścia do sklepu jest oznaczona taśmami wydzielającymi odległości między osobami w razie gdyby utworzyła się kolejka. W sklepie może jednocześnie przebywać 5 osób. Nie możemy skupiać się przy jednym stoisku naraz, przy kasie może stać jedna osoba. W tym momencie wszyscy korzystają z maseczek ochronnych oraz gumowych rękawiczek.

Włoskie ulice od tygodnia są puste. Wszyscy potraktowali w obecnej sytuacji stan kryzysowy bardzo poważnie i wszyscy stosują się do kwarantanny domowej, aż do odwołania. Dla osób, które się nie zastosują i bezpodstawnie opuszczą miejsce zamieszkania, przewidziana jest grzywna, a nawet 3 miesięczna kara pozbawienia wolności.

My również od miesiąca nie wychodzimy z domu, jedynie do sklepu po żywność, ograniczając się do jednego wyjścia w tygodniu. Żyjemy trochę jakby zawieszeni w czasie. Zachowujemy podstawowe środku ostrożności zwłaszcza ze względu na Maję, która przy wszystkich wirusach, chorobach jest w grupie ryzyka. Izolacja od świata, którą obecnie każdy tutaj bardzo mocno odczuwa faktycznie jest ciężka. Wszyscy zaczynamy czuć się troszkę jak w areszcie domowym, stęsknieni za codziennym chaosem.

Włosi przyznają, że problem początkowo został zbagatelizowany przez społeczeństwo. W tym momencie nikt się nie odważy złamać zakazu i pójść na spacer bądź spotkać z przyjaciółmi. Chociaż jesteśmy oddaleni od epicentrum, również w naszym rejonie jest wysoka liczba chorych. Nie jest łatwo zachować 100% spokoju obserwując napływające z każdej strony niepokojące wieści i widząc na własne oczy jak w jednej chwili całe Włochy zamknęły się w domach, gdzie dotychczas bywali raczej gośćmi.

Jednak przede wszystkim w tej sytuacji nie panikujemy, pomimo nowych informacji o ogromnej licznie zarażonych i zmarłych w ciągu doby. Robimy tyle, ile możemy - zachowujemy spokój, rozsądek i zostajemy w domu.



Dzieci we Włoszech wykonują obrazki z napisem "andra tutto bene" czyli wszystko będzie dobrze. Wieszają je np. na balkonach, drzwiach, oknach plakaty i rysunki zrobione na prześcieradłach i kartkach.

Maja śle pozdrowienia dla taty, który został w Polsce

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do