Teatr Lustro z II Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Końskich wystąpił w Leliwie. Pokazał spektakl-musical zatytułowany "Coś zmalujemy", który opowiada o tym, że to, czego szukamy, jest bardzo blisko nas, a szczera rozmowa zmienia bieg wydarzeń.
W piątek, 5 kwietnia br. już na godzinę przed rozpoczęciem spektaklu, sala bankietowa Restauracji Leliwa zapełniała się widzami. Za przyczyną Miejsko–Gminnego Dom Kultury, Teatr Lustro z II LO w Końskich mógł pokazać swoje najnowsze dokonanie artystyczne. Nim aktorzy pojawili się na scenie, MarzenaKądziela, wicedyrektor MGDK wprowadziła publiczność w sekretne zakątki Teatru Lustro. Mówiła, że istnieje już od 20 lat. Twórczyniami, były Barbara Styś,Krystyna Okoń i Elżbieta Duda. Po tym komunikacie zaprosiła wspomniane "matki chrzestne" na scenę. Zabrakło niestety pani Elżbiety. Publiczność nagradzała je brawami i kwiatami, które wręczył Piotr Salata, dyrektor MGDK. Panie z gorącym sercem wspominały o początkach grypy teatralnej. O uczniach, którzy w nim pracowali, a potem wielu z nich zawodowo przystało do kultury. Za tę działalność dziękowała dyrektor Beata Salata.
Rozpoczął się spektakl. Scena przypominała dworzec kolejowy. Przybywali ludzie, którzy chcieli z tego miasta gdzieś wyjechać. Przychodzili parami i indywidualnie. Niektórzy spóźnili się na ...ostatni pociąg. Siadali, rozmawiali, kłócili się, wojowali na słowa i gesty. Pojawiła się ekipa malarzy, którzy mieli dworzec wysprzątać, pomalować. Grupa wystąpiła jak chór antycznego teatru, powtarzając komendy – do roboty! Jak też słowa refrenów piosenek. W kącie poczekalni siadł stary muzyk, którego grał Marek Werens. Usnął czekając na pociąg, a obudził się w finale spektaklu.
Malarze pojawiają się i znikają. Wchodzą na scenę i widownię. Próbują coś malować, odnowić. Ale ich czas na pracę umyka. Znika w zakrętach życia. Niebawem już nikt nie będzie pamiętał, czy malarze swoją prace wykonali? Może powrócą?
Ewa Paszyńska w scenariuszu "Coś zmalujemy" wykorzystała fragmenty "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza oraz felieton "Mówże waszmość trochę ciszej!" Olgi Lipińskiej. Powieść Gombrowicza dotyczy najogólniej mówiąc funkcjonowania jednostki w społeczeństwie. Główny bohater powieści - Józio Kowalski, trzydziestoletni mężczyzna - zostaje zaprowadzony do szkoły, która wpaja dobre obyczaje i wychowywanie w ... "nieświadomości".
W spektaklu "Coś zmalujemy", przerośnięty uczniak Józio jest prowadzony przez matkę na dworzec. Bo takimi sytuacjami często układa się życie. Nie wszystkich, ale wielu. Na przestrzeni lat, miesięcy, dni, chwil ciągle jest to samo.
Na scenie pojawia się pani, która opowiada o tym, że wszystko w mieście jej przeszkadza. Kosiarki ścinające trawniki, warkot samochodów. Przeniosła się na Mazury, nad spokojne jezioro. A tam z jednej strony jeziora dyskoteka, z drugiej festiwal ryczącej piosenki. Kogut pieje za głośnio, kaczki kwaczą, że uszy bolą. Zło pojawia się w nadmiarze. Podobnie jak rozmowa dwóch pań oczekujących na pociąg. Jedna namolna opowiada drugiej swoje życie. Ta nie ma ochoty słuchać, ale musi. Młodzi ludzie wykłócają się o różne sprawy, a w podtekście o swoje życie. Pojawia się kolejna para. Znów wylewają złą energię. Pięknymi słowami, ale zło!
Spektakl muzycznie oprawił Marek Werens, kompozytor i solista wielu zespołów muzyczno wokalnych. Dzielnie mu sekundował Wojciech Potocki, uczeń II LO. Nagraniami podkładów muzycznych zajął się Maciej Lisowski, muzyk z MGDK.
Trzeba przyznać, że Ewa Paszyńska błysnęła talentem scenopisarskim i reżyserskim. Aktorzy znakomicie realizowali ruch sceniczny, należycie posługiwali się językiem polskim, artykułowali słowa tak, że byky zrozumiałe przez publiczność. Swoje kwestie dopełniali mimiką i gestami. Przesłanie musicalu było wspaniale odczytane przez widzów. Okazuje się, że to, czego szukamy, jest bardzo blisko nas. Wystarczy chwila szczerej rozmowy i zmienia się bieg wydarzeń. W finale musicalu uwagę postaci scenicznych zwróci kupka kamieni, co znika wnet, bo z naturą człowieka tak już jest.
Po zakończeniu spektaklu, publiczność na stojąco zgotowała artystom owację. W Końskich są ludzie, których obchodzi teatr, nawet w amatorskim wydaniu.
W role malarzy wcielili się: Natalia Milcarz, Sara Włodarczyk, Jakub Zbróg, Magdalena Wrzeszcz, Julia Gunerka, Aleksandra Zmieniecka, Natalia Rybak, Julia Tarasińska, Malwina Stępień, Sandra Obiedzińska, Anna Lesiak, Agata Ciołkiewicz, Kamila Góral; podróżni: Joanna Szocińska, Filip Cieślik, Karolina Antos, Wiktoria Dobosz, Katarzyna Prasał, Natalia Krakowiak, Wojciech Kwintal, Wojciech Potocki; matka – Michalina Duda.
Teatr "Lustro" działa w II Liceum Ogólnokształcącym imienia Marii Skłodowskiej – Curie od końca lat 90. minionego wieku. Stworzyły go nauczycielki: Krystyna Okoń i Barbara Styś. Pierwszy spektakl przygotowywany przez Krystynę Okoń, Barbarę Styś i Katarzynę Kordel wystawiono w roku 1998 z okazji 250. rocznicy otrzymania przez Końskie praw miejskich. W roku 2003 opiekę nad teatrem przejęła polonistka Ewa Paszyńska, która nie tylko reżyseruje spektakle, ale także pisze ich scenariusze. Teatr otrzymał wiele nagród, a jego sztuki doceniane są przez publiczność i krytyków.
Błysnęła talentem? Pani Ewa błyszczy nim od lat .Sama działałam w tym teatrze będąc w liceum i to smutne że dopiero po tylu latach media zaczynają zauważać taką pracę.
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2019-04-06 18:25:03
A gdzie pisze, że pan Marek nagrywał podkłady ?
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2019-04-06 12:23:45
Ale to Wojciech Potocki nagrywał podkłady, a nie Pan Marek Werens
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Błysnęła talentem? Pani Ewa błyszczy nim od lat .Sama działałam w tym teatrze będąc w liceum i to smutne że dopiero po tylu latach media zaczynają zauważać taką pracę.
A gdzie pisze, że pan Marek nagrywał podkłady ?
Ale to Wojciech Potocki nagrywał podkłady, a nie Pan Marek Werens