Reklama

Prowadzący postępowanie: "Mafia śmieciowa magazynuje trucizny w Stąporkowie"

21/12/2018 13:45
Kilkaset mauzerów, zbiorników o pojemności od 20 do 1000 litrów z chemikaliami oraz ok. 1200 ton odpadów tekstylnych zalega w hali zakładu w Stąporkowie. Po zbadaniu przez WIOŚ okazuje się, że są to substancje są niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Prowadzący postępowanie w tej sprawie twierdzą, w Świętokrzyskiem działa mafia śmieciowa, nielegalnie przechowująca groźne substancje.


Jak już informowaliśmy,  8 listopada 2018 roku  w jednej hal o powierzchni 1000 metrów kwadratowych, będącej w upadłości  fabryki w Stąporkowie, policjanci znaleźli olbrzymie ilości różnorodnych chemikaliów, sterty starych ciuchów. Wspomniany "magazyn" wprawił ich w niepokój. Teraz po zbadaniu substancji wyszło, że są niebezpieczne dla ludzi. A w województwie  świętokrzyskim działa mafia śmieciowa. Podobne do magazynu w Stąporkowie składowiska  są  w Kielcach, gminie Sitkówka – Nowiny, Pińczowie, a nawet  Rzeszowie. I kto je sprzątnie ?

Starostwo pozwoliło i zakazało

O pozwolenie na zbieranie różnych materiałów wystąpiła do Starostwa Powiatowego w Końskich firma, która najpierw miała siedzibę w Bytomiu, a ostatnio w Katowicach – mówią  nam Marian Król, naczelnik  i Lucyna Ziętek gł.specjalista Wydziału Rolnictwa Ochrony Środowiska i Leśnictwa starostwa koneckiego.

– W sierpniu 2017 roku starostwo wydało tej firmie decyzję na zbieranie odpadków. Określiło jakie może zbierać. Lista odpadów zawiera 52 pozycje, a tym m.in.: odpady stałe i płynne  z podkreśleniem by nie były niebezpieczne dla zdrowia ludzi i środowiska. Ponadto różne tekstylia, odpadki z destylacji spirytualiów, przemysłu gumowego, trociny, resztki drewna itd.itd. W katalogu pozwolenia określono które są bezpieczne, a które niebezpieczne. Gdy Wydział Rolnictwa Ochrony Środowiska dowiedział  się, że firma ze Śląska nie tylko zbiera, ale i gromadzi w jednej z hal będącego w upadłości zakładu produkcyjnego w Stąporkowie, postanowił skontrolować działalność.

W 30 dni należało wspomnianej firmie dostarczyć zawiadomienie o kontrolowaniu działalności. Nie było żadnej reakcji  właściciela odpadów. Urzędnicy starostwa pojechali do Stąporkowa  w lutym br.  Syndyk urzędników starostwa do hali nie wpuścił, bowiem nie miał kluczy od kłódek jakimi właściciel zamknął drzwi.  Drugie kontrolowanie, w marcu 2018 roku,  również nie doszło do skutku. Zatem starostwo  z urzędu wszczęło postępowanie  w sprawie cofnięcia  pozwolenia na zbieranie odpadów.  Za kilka dni, w grudniu 2018 roku,  najprawdopodobniej działalności firmy zostanie wstrzymana.  Niemniej firma ze Śląska odwołała się od naszej decyzji i w tej chwili sprawa jest w Samorządowym Kolegium Odwoławczym w Kielcach – dodaje  Lucyna Ziętek.

Toksyczny magazyn odkryli policjanci

- Funkcjonariusze prowadzili postępowanie w kwestiach finansowych, jakie  powstały przy wynajmowaniu hali w Stąporkowie. Najemca, firma ze Śląska  nie płaciła syndykowi masy upadłościowej fabryki,  pieniędzy z tytułu wynajmowanych hal. Syndyk zawiadomił stróżów prawa. Policjanci z komisariatu w Stąporkowie, a następnie z KPP Końskie weszli do pomieszczeń, gdzie składowano odpady -  mówił nam młodszy inspektor Dariusz Dębowski, zastępca komendanta powiatowego policji w Końskich. -  Zatrwożył ich bałagan.  Stały tam beczki stalowe i mauzery -  pojemniki z tworzyw sztucznych, wypełnione nieznanymi  substancjami chemicznymi. Trudna do policzenia ilość zbiorników o pojemności od 20 do 1000 litów i chyba z 1200 ton starych ubrań, odpadków tekstylnych. Powiadomiliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Kielcach,  prokuratora, Państwową Straż Pożarną, służby ratownicze – mówi komendant.

To nie były ćwiczenia

8 listopada od godziny 11,30 głównymi ulicami Stąporkowa jechało 21 strażackich wozów bojowych, 3 policyjne i 6 innych służb. Ten "nalot"  ratowników  na miasto mieszkańcy przyjmowali jako kolejne ćwiczenia straży pożarnych. Tym razem akcja odbywała się bardzo poważnie i z największą ostrożnością rozwiązywania problemu. Do dawnego zakładu WUKO, przybyło 10 zastępów JRG, 4 zastępy OSP KSRG: OSP Odrowąż, OSP Niekłań, OSP Krasna, OSP Stąporków, Samodzielna Grupa Ratownictwa Chemiczno Ekologicznego z JRG Skarżysko-Kamienna i  JRG I Kielce. Grupa operacyjna KP PSP: st. kpt. Ryszard Stańczak, bryg. Adam Zieliński -dowódca JRG Końskie, st. kpt. Mariusz Czapelski -specjalista KP PSP, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Końskich. Dowodzenie akcją objął  st. bryg. Robert Sabat, zastępca komendanta wojewódzkiego, st. kpt. Michał Pająk, koordynator ds. ratownictwa chemiczno-ekologicznego.

Chemicy w akcji

Strażacy ratownicy JRG Końskie i  ratownicy chemiczni ze Skarżyska sprawdzali atmosferę w hali magazynowej i przyległym terenie. Na  posadzce widoczne były plamy niewiadomych substancji. Strażacy badali atmosferę  w obiekcie i  bezpośrednim sąsiedztwie za pomocą mierników wielogazowych. W monitorowanej strefie nie było niebezpiecznych gazów.

Chemicy z Kielc pobrali próbki substancji, jakie były w beczkach i pojemnikach. Przebadali spektrometrami. Nie udało się zidentyfikować substancji. Toteż przekazano je Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska do dalszych badań.

Trucizny czekają na utylizację

Badanie wykazały, że w zmagazynowanych w Stąporkowie  pojemnikach, beczkach są substancje ropopochodne, rozpuszczalniki, lakiery, węglowodory itp. Ujmując rzecz po imieniu, wiele z tych związków chemicznych to odpady niebezpieczne dla ludzi - środowiska  naturalnego czyli wszystkiego co żyje!

Problemu definitywnie nie rozwiązano. Beczki, pojemniki zmagazynowane w hali stoją na swoim miejscu, cysterna z jakąś substancją również. Hałda starych łachów, odpadów tekstylnych nadal zawala pomieszczenie.

200 metrów od magazynu z truciznami jest Zespół Szkół, nieco dalej Dom Dziecka. Trochę bliżej ulicy Piłsudskiego Dom Kultury. Zaś mieszkańców Stąporkowa ciekawi, kiedy ta bomba ekologiczna przestanie im zagrażać. Kto ja zutylizuje ?

Nadzieja w przepisach

Od 20 września 2018 roku inspektorzy ochrony środowiska  nie muszą się legitymować pozwoleniem na przeprowadzenie kontroli. Wchodzą na "podejrzany " teren bez zawiadamiania – informuje Paweł Ciećko, Główny Inspektor Ochrony Środowiska. W ustawie zapisane jest także, że działania inspektorów zobowiązane są wspierać organy takie jak prokuratura, policja, krajowa administracja skarbowa, czy straż pożarna.

MARIAN KLUSEK

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do