Reklama

Otrzymałem telefon od prezydenta

05/06/2017 03:08
TYGODNIK: Startujesz w dyscyplinie, która jest całkowitym przeciwieństwem np. gier zespołowych, gdzie liczą się zdobyte punkty, czy bramki. Co trzeba zrobić, aby zdobyć medal w kulturystyce?

Mateusz Sikora: Men`s Physique to trudna kategoria. Nigdy nie wiadomo, czy wstrzeliłeś się w trendy: jak nie za duża muskulatura, to za ostra definicja. Raz faworyzowani są więksi zawodnicy, innym razem prym wiodą chłopcy z minimalnym zarysem mięśni. Dodatkowo bardzo ważny aspekt w tej kategorii odgrywa ogólnie pojęty "magnes". Musimy oczarować publiczność.

Czy to prawda, że kibicowanie podczas takich zawodów może być bardzo "ostre"?

- Zazwyczaj każdy faworyzuje swoich bliskich. Ich przeciwników tacy kibice potrafią nawet... "wybuczeć"! Na szczęście mnie się udało. Z wyjścia byłem bardzo zadowolony, zrobiłem wszystko to, co dzień w dzień trenowałem. Wielki luz, pewność siebie i satysfakcja ze swoich 5 minut przed publiką. Sala emanowała energią. Dostałem ogromny aplauz od obcych ludzi. Rzadko się z czymś takim spotykałem, nawet w roli widza.

Sześć godzin: to dużo, czy mało?

- Taaaaaaak... Na dekorację trzeba było czekać około sześciu godzin w sporych męczarniach. Wysoka temperatura i odstawiona dzień wcześniej woda, potrafiły dać się we znaki w przepełnionej ludźmi, pozbawionej klimatyzacji hali. Na szczęście każde wyjście na scenę to mega zabawa i mimo kilku kryzysowych chwil w postaci jakichś omdleń, z wielką radością dotrwałem do dekoracji i ponownej szansy zaprezentowania się przed publiką. W Radomiu werdyktem sędziów uplasowałem się na 3 miejscu. Euforia zwycięstwa jest wspaniała. Wróciłem do domu z fantastyczną, ogromną statuetką dumnie prezentującą się na honorowym miejscu w mojej siłowni, którą na co dzień pomaga mi prowadzić moja dziewczyna, Patrycja Stachera. Zostałem również powołany do kadry Polski na mistrzostwa Europy na Litwie. Z kolejnych zawodów rozegranych tydzień później w Białobrzegach, przywiozłem srebrny medal.

Na zawodach nie jesteś sam.

- Nie wyobrażam sobie zejść ze sceny z nagrodą i nie mieć możności podzielenia się tą radością z bliskimi. Wracając do domu rozmawiałem z moją wspaniałą dziewczyną. Gdybym nie miał za moimi plecami tylu wspaniałych ludzi, z którymi dzielę tą radość, owa nagroda i tytuł nie przyniosłyby mi takiego spełnienia. Przede wszystkim Patrycja, która żyje tym ze mną, pomaga mi na siłowni, w domu, na zawodach nie odstępuje mnie na krok, trzyma rękę na pulsie we wszystkim, czego ja nie jestem w stanie dopiąć. Mój trener Akop Szostak, z którym byliśmy w kontakcie non-stop, a dzieliło nas wtedy ponad 1.500 kilometrów, moja i Patrycji rodzina, która była na moim występie. W końcu moja mama mogła zobaczyć mój start...

... bo twoja mama nie chciała oglądać walk MMA...

- Walk MMA nie chciała oglądać, ale tutaj nikt nikomu nie wyłamuje barków, więc można zrelaksować się w trakcie przedstawienia. Wszystkie bliskie mi osoby bezinteresownie zjawiły się na zawodach, bądź wspierały mnie duchowo w trakcie startu. Dziękuję również Jackowi Kramkowi za całkowite odświeżenie i poprawienie mojego pozowania i wszystkim moim sponsorom. Jesteście wielcy!

A jak to było z tym telefonem od prezydenta?

- Tak. Otrzymałem telefon od prezydenta, ale... polskiej federacji WPF. Po moim ostatnim starcie w Białobrzegach i zdobyciu srebrnego medalu na mistrzostwach Polski WPF, prezydent poinformował mnie o powołaniu mojej osoby do kadry A reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy WPF, które w tym roku wyjątkowo odbędą się w Polsce! Możliwe, że będzie to strategicznie ciekawszy start, niż na mistrzostwach Europy WFF. Zdecydowałem się jechać zarówno na ME WPF, jak też na ME WFF na Litwie.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do