TYGODNIK: Startujesz w dyscyplinie, która jest całkowitym przeciwieństwem np. gier zespołowych, gdzie liczą się zdobyte punkty, czy bramki. Co trzeba zrobić, aby zdobyć medal w kulturystyce?
Mateusz Sikora: Men`s Physique to trudna kategoria. Nigdy nie wiadomo, czy wstrzeliłeś się w trendy: jak nie za duża muskulatura, to za ostra definicja. Raz faworyzowani są więksi zawodnicy, innym razem prym wiodą chłopcy z minimalnym zarysem mięśni. Dodatkowo bardzo ważny aspekt w tej kategorii odgrywa ogólnie pojęty "magnes". Musimy oczarować publiczność.
Czy to prawda, że kibicowanie podczas takich zawodów może być bardzo "ostre"?
- Zazwyczaj każdy faworyzuje swoich bliskich. Ich przeciwników tacy kibice potrafią nawet... "wybuczeć"! Na szczęście mnie się udało. Z wyjścia byłem bardzo zadowolony, zrobiłem wszystko to, co dzień w dzień trenowałem. Wielki luz, pewność siebie i satysfakcja ze swoich 5 minut przed publiką. Sala emanowała energią. Dostałem ogromny aplauz od obcych ludzi. Rzadko się z czymś takim spotykałem, nawet w roli widza.
Sześć godzin: to dużo, czy mało?
- Taaaaaaak... Na dekorację trzeba było czekać około sześciu godzin w sporych męczarniach. Wysoka temperatura i odstawiona dzień wcześniej woda, potrafiły dać się we znaki w przepełnionej ludźmi, pozbawionej klimatyzacji hali. Na szczęście każde wyjście na scenę to mega zabawa i mimo kilku kryzysowych chwil w postaci jakichś omdleń, z wielką radością dotrwałem do dekoracji i ponownej szansy zaprezentowania się przed publiką. W Radomiu werdyktem sędziów uplasowałem się na 3 miejscu. Euforia zwycięstwa jest wspaniała. Wróciłem do domu z fantastyczną, ogromną statuetką dumnie prezentującą się na honorowym miejscu w mojej siłowni, którą na co dzień pomaga mi prowadzić moja dziewczyna, Patrycja Stachera. Zostałem również powołany do kadry Polski na mistrzostwa Europy na Litwie. Z kolejnych zawodów rozegranych tydzień później w Białobrzegach, przywiozłem srebrny medal.
Na zawodach nie jesteś sam.
- Nie wyobrażam sobie zejść ze sceny z nagrodą i nie mieć możności podzielenia się tą radością z bliskimi. Wracając do domu rozmawiałem z moją wspaniałą dziewczyną. Gdybym nie miał za moimi plecami tylu wspaniałych ludzi, z którymi dzielę tą radość, owa nagroda i tytuł nie przyniosłyby mi takiego spełnienia. Przede wszystkim Patrycja, która żyje tym ze mną, pomaga mi na siłowni, w domu, na zawodach nie odstępuje mnie na krok, trzyma rękę na pulsie we wszystkim, czego ja nie jestem w stanie dopiąć. Mój trener Akop Szostak, z którym byliśmy w kontakcie non-stop, a dzieliło nas wtedy ponad 1.500 kilometrów, moja i Patrycji rodzina, która była na moim występie. W końcu moja mama mogła zobaczyć mój start...
... bo twoja mama nie chciała oglądać walk MMA...
- Walk MMA nie chciała oglądać, ale tutaj nikt nikomu nie wyłamuje barków, więc można zrelaksować się w trakcie przedstawienia. Wszystkie bliskie mi osoby bezinteresownie zjawiły się na zawodach, bądź wspierały mnie duchowo w trakcie startu. Dziękuję również Jackowi Kramkowi za całkowite odświeżenie i poprawienie mojego pozowania i wszystkim moim sponsorom. Jesteście wielcy!
A jak to było z tym telefonem od prezydenta?
- Tak. Otrzymałem telefon od prezydenta, ale... polskiej federacji WPF. Po moim ostatnim starcie w Białobrzegach i zdobyciu srebrnego medalu na mistrzostwach Polski WPF, prezydent poinformował mnie o powołaniu mojej osoby do kadry A reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy WPF, które w tym roku wyjątkowo odbędą się w Polsce! Możliwe, że będzie to strategicznie ciekawszy start, niż na mistrzostwach Europy WFF. Zdecydowałem się jechać zarówno na ME WPF, jak też na ME WFF na Litwie.
Komentarze opinie