Mistrzostwa świata w trójboju siłowym rozegrano w dniach 6-11 października br. w Telfs koło Insbrucka. Pierwotnie miały się one odbyć w Wiedniu, ale w ostatniej chwili ze względów organizacyjnych zostały przeniesione do Tyrolu. Wystartowała rekordowa liczba 320 zawodniczek i zawodników z całego świata. Wśród nich znalazł się legendarny już reprezentant Polski Edward "Herkules" Rożnowski, mieszkaniec podkoneckich Modliszewic.
Dokonał rzeczy niemożliwej
Przed mistrzostwami Rożnowski był pełen optymizmu. - Do Wiednia jadę po medal - zapowiadał. Przygotowania szły pełną parą, zgodnie z harmonogramem. Niestety, ponad miesiąc przed zawodami, po ciężkim treningu, nasz reprezentant Polski zasłabł. Trafił do szpitala w Końskich na oddział neurologiczny z poważnym nadciśnieniem tętniczym. Dzięki nadzwyczajnym staraniom lekarzy szybko stanął na nogi. Po tygodniu opuścił szpitalne łóżko.
To było szaleństwo
Zamiast treningu, rozpoczął się wyścig z czasem. Czy rehabilitanci oddziału reumatologii koneckiego szpitala zdążą przygotować go do mistrzostw? - To było szaleństwo, ale jak mawiał Waldemar Baszanowski, tylko szaleńcy zdobywają medale. Rehabilitanci zrobili co mogli, przygotowali mnie znakomicie, za co serdecznie im dziękuję - opowiada "Herkules". Mimo wszystko, jadąc ma MŚ, nie był w pełnej dyspozycji fizycznej. Po ponad 12-godzinnej morderczej jeździe samochodem, 9 października Herkules, wraz ze swoim synem Pawłem, zameldował się na miejscu. Zdążył na ważenie. 5 minut przed czasem.
Zdziwiony młody "wilczek"
Dzień później walczył o medal. Już w pierwszej konkurencji pokazał klasę. W przysiadzie bez najmniejszych problemów zaliczył 225 kg. - Zgodnie z nową formułą startu, walczący ze mną młodszy o 38 lat reprezentant Polski Mariusz Pawlik, mistrz świata juniorów, zaliczył tylko 5 kg więcej. Był bardzo zdziwiony tym faktem. Mój syn Paweł jeszcze pogrążył chłopaka mówiąc mu: Miesiąc wcześniej byłbyś "pozamiatany", ojciec na zawołanie robi 240 kg, a w ciągu martwym 250 kg. Pawlik bez słowa podał mi rękę mówiąc: Szacun - z uśmiechem na twarzy relacjonuje Rożnowski.
Metamorfoza na pomoście
Potem zaczęły się "schody". - Na rozgrzewce przed ciągiem martwym... to był dramat. Przy ciężarze zaledwie 180 kg mocno zakręciło mi się w głowie. Byłem przestraszony, czy w ogóle zaliczę jakikolwiek ciężar? - zastanawiał się przed mistrzowskimi bojami. Na pomoście nastąpiła metamorfoza. - Zacząłem od 215 kg. Teraz, albo nigdy, pomyślałem sobie. Udało się, miałem już medal, tylko nie wiedziałem jakiego koloru. Potem jeszcze założyłem 235 kg. Już wiedziałem, że jestem mistrzem świata! - cieszy się Rożnowski.
Ze szpitalnego łóżka na podium
W sumie wynik pana Edwarda nie był rewelacyjny, bo tylko 585 kg, przy jego średniej nie zmieniającej się od 30 lat w okolicach 600 kg. - Biorąc jednak pod uwagę moje zdrowie, wejście na najwyższy stopień podium to był mój skok życia. Ze szpitalnego łóżka na podium MŚ, z telemarkiem, jak Adam Małysz - z przymrużeniem oka komentuje swój wyczyn "Herkules". Ponadto napis na drzwiach sędziów informujący o obligatoryjnej kontroli antydopingowej sprawił, że część rywali nagle "zaniemogła" i z 16 zmalała do 8... - Gdy odebrałem złoty medal, byłem dumny, że jestem Polakiem. Z polską flagą nad głową, z orzełkiem na koszulce mogłem zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego... Jeszcze to do mnie nie dotarło - mówi wzruszony pan Edward. - Medal dedykuję mojej ukochanej córeczce Alicji i jej mamie - dodaje.
Pomoc przyjaciół
- Nieoceniony dr Józef Gawęda doprowadził do stanu sportowej używalności mojej stawy, które kiedyś nadawały się do wymiany. Od ponad roku jest moim opiekunem medycznym, za co nie wziął ani grosza. Po raz pierwszy od 30 lat ukończyłem zawody bez spuchniętych i obolałych kolan. Nie mogę nie wspomnieć o wieloletniej współpracy z dr Cezarym Struzikiem, moim serdecznym przyjacielem, z którym wcześniej wspólnie zdobyliśmy wiele trofeów MP i PP, który nigdy nie odmówił mi pomocy i teraz również wspomógł finansowo. W gronie moich darczyńców muszę wspomnieć o prezesie Grzegorzu Muszyńskim, o Leszku Januszu i Januszu Cieślaku, którzy niezmiennie finansowo wspierają mnie i mój klub MUKS Herkules Modliszewice. Ponadto Dariusz Jacniacki, szef produkcji firmy, w której pracuje mój syn Michał, specjalnie dla mnie przyjechał z Niemiec na zawody do Austrii i po zawodach zafundował nam bankiet w jednej z super restauracji w Insbrucku. Serdeczne dzięki! - kończy szczęśliwy Edward Rożnowski.
Po raz drugi na podium MŚ
Edward Rożnowski stanął na podium mistrzostw świata już drugi raz. 20 lat temu w australijskim Perth wywalczył srebrny medal w mistrzostwach świata w podnoszeniu ciężarów. Teraz stanął na najwyższym podium MŚ w trójboju siłowym.
Komentarze opinie