Reklama

Razem pomagamy małej Ewci

03/02/2015 06:40
To historia, która wobec, której nie pozostanie obojętny żaden rodzic bez względu na wiek swoich dzieci. Ewa Wydra była mikołajkowym prezentem dla swoich rodziców. Urodziła się 8 grudnia 2011 roku. Kilka miesięcy później pojawiły się pierwsze niepokojące wydarzenia, które z perspektywy czasu w ocenie rodziców mogłyby znakiem początków choroby. - Po pierwszych szczepionkach Ewa nie chciała jeść i pić. Już wtedy interweniowaliśmy u lekarzy. Usłyszeliśmy, że to nic groźnego, a moglibyśmy się niepokoić, kiedy pojawiłyby się obrzęki wokół miejsca szczepienia - opowiada Barbara Wydra - mama dziewczynki. Przez kolejne miesiące Ewa rozwijała się normalnie. Zaczynała chodzić, uczyła się mówić. Wszystko zmieniło się pewnego ranka. - Obudziła się z zezem lewego oka, które szło w stronę noska. Z biegiem czasu zez zaczął się powiększać. Później doszły do tego poranne wymioty, a Ewa chodziła klepiąc się po głowie - opowiada mama. Państwo Wydrowie zaniepokojeni tym, co dzieje się z ich córką szukali pomocy. - Lekarze nie powiązali tych objawów. Okulistka stwierdziła nadwzroczność i przepisała Ewie okulary - wspomina mama.

Błyskawiczna operacja

Na pogorszenie się stanu dziewczynki nie trzeba było długo czekać. - 15 maja 2012 roku Ewa nagle stała się bezwładna. Nie mogła chodzić, ani siedzieć. Pojechaliśmy do szpitalika dziecięcego do Kielc. Tam szybko przeszła badania i tomograf głowy. Okazało się, że to guz mózgu wielkości ok. 12 cm. Lekarze porównywali go do pomarańczy - opowiada Sylwester Wydra, tata Ewy. Diagnoza brzmiała: guz mózgu tylnego dołu czaszkowego - medulloblastoma. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Państwo Wydrowie zostali skierowani do Łodzi. Operacja w Centrum Zdrowia Marki Polki  trwała 6,5 godziny. - Usłyszeliśmy, że Ewa może być kaleką. Nie ukrywano tego przed nami - wspomina. Ku zaskoczeniu lekarzy dziewczynka szybko dochodziła do zdrowia. Po około sześciu tygodniach zaczęła mówić i próbować chodzić. Jednak guz zaczął odrastać do ok. 12 milimetrów.

Kłopotliwa zastawka

Dalszą część leczenia prowadzono w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam rozpoczęto cykl chemioterapii. - Dzieciom do trzech lat chemia podawana jest w formie kroplówki przez trzy doby bez przerwy. Jak do dziś Ewa wzięła już 21 chemii - opowiada pani Barbara. - Po operacji konieczne stało się wszczepienie do głowy zastawki regulującej płyny i ciśnienia w głowie w związku z wodogłowiem, które pojawiło się wraz ze wzrostem guza. Wcześniej o wodogłowiu nie mówił żaden lekarz, a większą o kilka milimetrów głowę traktowano jako coś normalnego - dodaje. Zastawka odpowiada m.in. za odprowadzanie płynów do otrzewnej.  To właśnie z zastawką wiązały się największe kłopoty w czasie leczenia. Okazało się, że bardzo często psuł się jej mechanizm. Pierwszy raz już po kilku miesiącach od operacji. Obecnie Ewa ma już ósmą zastawkę! Jej umieszczenie za każdym razem wymagało operacji i ingerencji w główce dziewczynki. - Okazało się, że powodem problemów był gronkowiec, który dostał się otrzewnej. Prawidłowa diagnoza przyszła jednak bardzo późno. W tym czasie Ewa bardzo się źle czuła. W lutym 2014 roku podczas pobytu w warszawskim szpitalu zapadła w dwutygodniowy sen - wspomina pan Sylwester. Konieczne było powtórne uczenie się chodzenia i mówienia. Siódma zastawka na wyraźne żądanie rodziców została wszczepiona w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Wiązało się z to z długą przerwą w chemioterapii.

 Dać nadzieję

Ostatnie miesiące to ciągłe powroty do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka na kolejne chemie i badania krwi. - W czasie leczenia przez pięć miesięcy nie wracaliśmy do domu. Teraz dwa razy w tygodniu jeździmy do Warszawy. Znamy tam już każdy kąt. Przez te półtora roku usłyszeliśmy różne słowa od lekarzy. Dawali nadzieję, ale słyszeliśmy, że Ewa i tak już długo pożyła - opowiada pani Ewa. Stan dziewczynki jest teraz dobry. Mówi pojedyncze słowa, lubi się bawić. Dostała ostatnio wymarzone Smurfy. Karmiona jest sondą. Stąd rurka prowadząca do nosa.

Ogromne wydatki

Od kilku tygodni o chorobie Ewy dowiaduje się coraz więcej osób. - Nigdy nie oczekiwaliśmy dużej pomocy. Kiedy w zeszłym roku zwróciliśmy się do wójta odesłał do nas do Stowarzyszenia Radosze, które organizuje festyn "Radoszyczanie dzieciom". Dostaliśmy z tych funduszy ponad tysiąc złotych. To cała pomoc z gminy - opowiada pan Sylwester. - Słyszeliśmy, że nam się nic nie należy, bo nie jesteśmy biedni - dodaje. Według wyliczeń rodziców w minionym roku na paliwo przeznaczyli 14 tysięcy złotych! Mnóstwo pieniędzy pochłania również mleko sprowadzane z Niemiec, które w 50 procentach jest refundowane. Dodatkowo wydatki idą m.in. na środki pielęgnacyjne, pieluchy jednorazowe czy rehabilitację. Co ważne oboje rodzice nie pracują poświęcając swój czas córce i starszemu synowi, który uczy się w gimnazjum.

Będzie koncert

Wielką akcję pomocy organizuje Marcin Pytlos - konecki ratownik medyczny, znany społecznik, propagator nauki udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. - Przyjechałem do Ewci do domu na wezwanie rodziców z ekipą karetki. W ten sposób dowiedziałem się o jej chorobie. Nie mogłem przestać o tym myśleć i od razu z kolegami z koneckiego Oddziału Ratownictwa Wodnego RP: Mariuszem Mączką i Maciejem Kiełbowskim postanowiliśmy działać - opowiada. Akcja potoczyła się szybko. - Otrzymaliśmy zgodę na zbiórkę pieniędzy. Dzięki Tomaszowi Jagiełło - dyrektorowi kieleckiego KRUS mamy puszki, a drukarnia Avioprint wykonała nadruki ze zdjęciem Ewci. Pierwsze zbiórki już za nami. Prowadziliśmy je przed kościołami w gminie Radoszyce -  opowiada. Działa profil "Pomoc dla Ewy Wydry" na FB, który ma już niemal 2000 polubień, na którym można dowiedzieć się o aktualnym stanie zdrowia. Powstał również specjalnym bazarek, gdzie trwają licytacje przedmiotów, z których dochód przeznaczony jest dla Ewy.  Kolejnym działaniem jest organizacja koncertu charytatywnego. Odbędzie się on w czwartek 12 lutego w Domu Kultury w Końskich. Jego gośćmi specjalnymi będą zespół Puder oraz Mariusz Słowiński w roli Violetty. Odbędzie się  licytacja.W jego organizację zaangażowali się Michał Pękala - wójt gminy Radoszyce oraz konecki DeK.

Wiara

Obecnie Ewa przebywa w domu. Chętnie ogląda telewizję, popija przez słomką ulubioną Coca Colę i bawi się małymi figurkami Smurfów. Nie wiadomo jednak jak długo. Przed każdymi wynikami badania krwi istnieje niepokój, że będą one złe, a Ewa wymagać będzie konsultacji lekarskiej w Centrum Zdrowia Dziecka.  - Nigdy byśmy nie pomyśleli, że coś takiego nas spotka, że Ewcia zachoruje. Kiedy siedzi się w domu nie widać chorych dzieci. Będąc w Warszawie i Łodzi takich przypadków jest bardzo dużo. Wierzymy w to, że Ewa wróci do zdrowia. Gdybyśmy tak nie myśleli, nie walczylibyśmy tak bardzo - mówią Barbara i Sylwester Wydrowie.



Tak też można pomóc:- wpłaty na konto: Fundacja Nasze Dzieci przy klinice Onkologi w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" Al. Dzieci Polskich 20 lok. 120A , 04-740 Warszawa
BANK PKO S.A VII w Warszawie 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630
z dopiskiem: EWA WYDRA

- 1 % podatku:
KRS 0000249753
w rubryce "cel szczegółowy" trzeba wpisać: Ewa Wydra



 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do