43 –letni mężczyzna kilka minut po godz. 14 poszedł do kotłowni w suterenie swojego domu i próbował rozpalić piec centralnego ogrzewania. W mieszkaniu została jego 46 –letnia żona z 8-letnią córeczką. Rozpalając ogień w piecu, prawdopodobnie przy użyciu benzyny lub rozpuszczalnika spowodował niekontrolowany pożar. Nie mógł się o własnych siłach wydostać z tej pułapki.
Alarm
Gęsty dym wydobywający się z podpiwniczenia domu zauważyli przygodni ludzie. Jeden z nich próbował powiadomić straż pożarną, ale zapomniał numeru telefonu alarmowego do strażaków. Wykręcił numer, jaki mu się przypomniał. W telefonie odezwał się oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Końskich. Wysłuchał dzwoniącego, który mówił, że w Niekłaniu pali się kotłownia w suterenie domu.Dyżurny KPP powiadomił dyżurnego stanowiska kierowania PSP i Komisariat Policji w Stąporkowie. Do akcji wyruszyli radiowozem dwaj policjanci: sierż. sztab. Robert Kasiński i st. sierż. Robert Witkowski. W kilka minut dojechali do pożaru w Niekłaniu.
Policjanci wynieśli poparzonego
Nim do pożaru dotarli policjanci i strażacy, ogień próbowała gasić 46 –letnia żona właściciela domu, której z pomocą przyszedł 21 –letni sąsiad. To on właśnie zauważył pożar i wszczął alarm. Chwilę później poinformowali policjantów, że w pomieszczeniu tuż przy kotłowni jest 43-letni mężczyzna. Nie ma z nim kontaktu. Dym gęstnieje i nie mogą wejść do środka by pomóc uwięzionemu. Sierżant sztabowy Robert Kasiński i st. sierż. Robert Witkowski nie bacząc na niebezpieczeństwo wzmagający się pożar duże zadymienie pomieszczeń, ruszyli na pomoc. Weszli jak w noc. Ciemno, gryzie dym, który ściele się w pomieszczeniach. Bez żadnych masek, zabezpieczeń dróg oddechowych, strażackich ubrań, hełmów. Weszli tak, jak stali, w policyjnych mundurach. Zaryzykowali i zasługują na najwyższe uznanie, chociaż postąpili brawurowo i taka akcja mogła równie dla nich zakończyć się tragicznie. Niemniej odnaleźli nieprzytomnego 43-latka, który leżał pod wyrwanymi z zawiasów drzwiami. Wynieśli go na zewnątrz i udzielili pomocy przedmedycznej - relacjonowała nam asp.sztab. Marzena Czapelska z Wydziału Prewencji KPP Końskie.
Gaszenie ognia i ratowanie człowieka
Akcja przebiegała tak szybko, że kolejność pojawiania się nowych służb ratowniczych liczy się w sekundach. Dojechały OSP KSRG z Niekłania i Odrowąża oraz JRG z Końskich. Akcją najpierw dowodził dh Grzegorz Domagała, a następnie asp. sztab. Rafał Kwapisz. Kapitan Mariusz Czapelski, oficer prasowy KP PSP Końskie mówi, że rota strażaków w aparatach oddechowych z OSP KSRG Niekłań jednym strumieniem wody ugasiła pożar. Wspólnie z policjantami udzielali pomocy poszkodowanemu. Zastosowali tlenoterapię, nałożyli na rany oparzeniowe opatrunki hydrożelowe, zabezpieczenie przed utratą ciepła, wsparli psychiczne. Gdy przybył ambulans Zespołu Ratownictwa Medycznego strażacy i policjanci przekazali poszkodowanego pod ich nadzór i opiekę. Właściciel mieszkania w ciężkim stanie został umieszczony w karetce. Ambulans błyskawicznie zawiózł go do koneckiego szpitala. Strażacy pożar opanowali. Następnie przewietrzali pomieszczenia. Wynieśli na zewnątrz nadpalone wyposażeniw kotłowni i tu przelali wodą. Po zakończeniu działań zmierzyli rozkład temperatur. Nie stwierdzili podwyższonych wartości. Poinformowano właścicielkę o możliwości zastosowania czujnika tlenku węgla. Zakazano użycia instalacji oraz pieca centralnego ogrzewania do czasu naprawy przez wykwalifikowanego pracownika.
Akcja w liczbach
Udział brało 15 strażaków, 2 policjantów, 3 ratowników medycznych. Zniszczone zostało pomieszczenie kotłowni wraz z wyposażeniem, oraz osprzęt pieca centralnego ogrzewania. Straty oszacowano na ok.10 tysięcy złotych, ale uratowano mienie za 100 tysięcy złotych. Prawdopodobną przyczyną pożaru było zapalenie się materiałów, podczas rozpalania pieca centralnego ogrzewania. Policjanci prowadzą postępowanie wyjaśniające.
Komentarze opinie