Mieszkaniec Izabelowa wzywał strażackiej pomocy, bowiem – jak twierdził oficerowi dyżurnemu stanowiska kierowania PSP - w pomieszczeniu uruchomił się detektor (czujnik) tlenku węgla. Co według niego oznaczało, że czad jest w domu. Ok. godz. 18.45 strażacy dotarli na miejsce, jadąc od podobnego zdarzenia w Końskich. Dowodzący akcją asp. sztab. Rafał Kwapisz polecił funkcjonariuszom sprawdzić własnym detektorem gazów, czy w pomieszczeniach jest tlenek węgla. Po dokonaniu pomiarów w różnych częściach mieszkania nie stwierdzili podwyższonych wartości CO. Niemniej pokoje domu przewietrzyli. Orzekli, że prawdopodobną przyczyną było uruchomienia się czujki, bo ciągły sygnał świadczył, że jest uszkodzona, albo ma rozładowaną baterie. Właścicielowi zasugerowali, by koniecznie wymienił baterię lub cały detektor. Dwa dni później, znów ten sam mieszkaniec Izabelowa zaalarmował strażaków, że w domu pojawił się tlenek węgla, który wywąchał czujnik gazu. O godzinie 14 do Izabelowa dojechali strażacy, którymi dowodził asp. Rafał Kuleta. Przybył również patrol koneckich policjantów. Znów funkcjonariusze sprawdzali swoim urządzeniem, czy aby w pomieszczeniach nie ma czadu. Czujnik strażacki nic jednak nie wykrył. Znów strażacy pomieszczenia przewietrzyli i stwierdzili, że prawdopodobnie czujnik jest uszkodzony i alarmuje o swojej niesprawności. Po raz kolejny podpowiedziano właścicielowi, by czujnik wymienił baterie zasilającą, albo detektor. Kapitan Czapelski podpowiada użytkownikom detektorów wykrywających czad, żeby nim wezwą straż pożarną wymieniali baterie zasilające te elektroniczne urządzenia. W instrukcjach obsługi czujników wszystko jest doskonale i przystępnie wypisane.
Zaśmierdziało w domu
Podobne zdarzenie miało miejsce w gminie Stąporków. Właściciel domu w Wielkiej Wsi zaalarmował strażaków, że w mieszkaniu snuje się czad. Kilka minut po ogłoszeniu alarmu, ok. godz. 16.20 przybyła OSP KSRG z Niekłania. Dowodzący strażakami dh Karol Połeć szybko przeprowadził rozpoznanie w mieszkaniu, gdzie było niewielkie zadymienie, a ogrzewał je piec kaflowy. Przebywający tu właściciel nie odniósł żadnych obrażeń. Kilka minut po później dotarła JRG z Końskich dowodzona przez st.asp. Michała Bukowskiego. Ratownicy sprawdzali pomieszczenia. Strażacki detektor gazów nie stwierdził nawet śladowej ilość tlenku węgla. Żar w palenisku pieca kaflowego wygasł sam. W czasie oględzin pieca, strażacy stwierdzili, że kafle i elementy żeliwne są popękane. Wywnioskowali, że najbardziej prawdopodobną przyczyną powstania zadymienia mogło być cofnięcie się spalin podczas rozpalania – zrelacjonował nam działania strażaków w Szabelowie i Wielkiej Wsi kapitan Mariusz Czapelski, oficer prasowy KP PSP.
Nie chciał podpisać
Użytkownik domu odmówił podpisania dokumentu strażackiego - potwierdzenia przekazania mieszkani,a w jakim prowadzili działania. Nie wiedzieć czemu nie pomagały prośby, które powtarzali w obecności policjantów sierż. sztab. Sebastiana Skawińskiego i sierż. Krzysztofa Domagały. Mimo wszystko zalecili mu, by nie korzystał z pieca do momentu jego przeglądu i komina przez uprawnionego kominiarza oraz wykonania ewentualnych napraw.
Komentarze opinie