Niebywała tragedia dotknęła rodzinę mieszkająca w gminie Fałków. Tylko na kilka chwil, dwuipółroczny chłopczyk zniknął rodzinie z oczu. Niepostrzeżenie wyszedł z domu. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania.
W miniony poniedziałek 2 marca około godziny 16.10 Stanowisko Centrum Powiadamiania Ratunkowego informowało oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Końskich, że w gminie Fałków doszło do tragicznego zdarzenia. W wodzie stawu znaleziony został dwu i pół roczny chłopczyk. Trwała reanimacja. Na miejscu był Zespół Ratownictwa Medycznego. Dyżurny koneckiej policji wysłał na miejsce zdarzenia grupę kierowaną przez podkomisarza Mariusza Świecę - naczelnika Wydziału Prewencji KPP Końskie. Policjanci zbierali ślady, wysłuchiwali świadków, fotografowali miejsce zdarzenia.
Wyszedł na podwórko
Kilkuosobowa spokojna, stateczna rodzina od lat mieszka we wsi w gminie Fałków. Poniedziałek, 2 marca upływał jak każdy inny dzień tej pory roku. Krzątanina w gospodarstwie, w domu. 18-letni syn wychodzi na podwórko, do drewutni. Z nim idzie dwuipółroczny braciszek, najmłodszy członek rodziny. Wracają, przynoszą drwa na opał. Domownicy są zajęci swoimi czynnościami. Starszy brat ponownie idzie na podwórko. Tym razem do motorynki. Coś przy niej robi. Po kilku minutach wraca do domu. Jest sam. Domownicy pytają go o najmłodszego, dlaczego został na podwórku? Ten twierdzi, że do motoru poszedł sam, a braciszek został w domu. Ale go tu nie ma ! – alarmują członkowie rodziny.
Unosił się na wodzie
Taki stan rzeczy zasiał u domowników niepokój. Musiał wyjść z domu, choć nikt tego nie widział. Nie wiadomo kiedy i gdzie poszedł. Na dworze jeszcze widno. Wszyscy ruszyli na poszukiwanie chłopczyka. Wybiegli na podwórko. Wołali po imieniu. Szukali w komórkach, drewutni, szopce. Żadnego śladu. Wyszli za ogrodzenie posesji, za płot, na łąkę za stodołą. Tknięci złym przeczuciem pobiegli w stronę stawu oddalonego o około 50 metrów. Szybko zbliżali się do zbiornika. Gdy dotarli do zbiornika wtedy dostrzegli, że około trzy metry od brzegu woda unosi chłopczyka, który się nie porusza. Szybko wyniesiono go z wody.
Reanimacja
Rodzina wezwała pogotowie ratunkowe. Nim na miejsce zdarzenia dotarł Zespół Ratownictwa Medycznego, a było kilka minut po godzinie 16, członkowie rodziny, w tym rodzeństwo prowadzili resuscytację krążeniowo-oddechową, czyli masaż serca i sztuczne oddychanie. - Dojechał Zespół Ratownictwa Medycznego i przejął ratowanie chłopca. Medycy przez kolejne 75 minut prowadzili czynności przywracające funkcje życiowe. Niestety na nic zdały się wysiłki wszystkich zaangażowanych w akcję ludzi. Lekarz stwierdził zgon chłopczyka. Rodzinę dotknęła niewyobrażalna tragedia - tak w skrócie, dramatyczne wydarzenia przybliża nam Iza Supernat - oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Końskich. Na pytanie, co było przyczyną śmierci odpowie sekcja zwłok. Wstępnie przyjęto, że chłopczyk się utopił. Postępowanie w tej sprawie prowadzi komisariat policji w Radoszycach.
Komentarze opinie