
W środkach wczasowych w Sielpi tj. "Energetyku", "Kasi" i "Kuźnicy", od marca 2022 roku mieszkało kilkaset obywateli Ukrainy. Przybyli z Doniecka, Charkowa, Zaporoża Większość się rozjechała. Zostało 87 osób, które nie maja dokąd wrócić. Oprócz nich w różnych miejscach powiatu mieszka 464 osoby.
Sielpia, wrzesień 2022 roku. Zbliża się południe. Słońce świeci mocno, ale temperatura jednak do letnich nie należy. Bo znad wody zalewu powiewa chłodem. Na uliczkach wczasowiska ludzi jak na lekarstwo. Przechadzają się głównie starsi, którzy po sezonie przyjechali pooddychać znakomitym powietrzem i liczą na znaczne upusty w wynajmowaniu kwater, kupowaniu posiłków. Cisza i spokój dominuje niemal w całym wczasowisku. Jedynie w weekendy robi się nieco głośniej, bo jednak nim jesień całkowicie zawładnie klimatem, przyjeżdżają młodzi ludzie na zorganizowane pobyty, zielone szkoły, taktyczne walki, podchody przeprowadzane w pobliskich lasach.
W Energetyku
Na początku exodusu, gdy Ukraińcy przybyli do Sielpi, w ośrodku wczasowym i Hotelu "Energetyk", zakwaterowano kilkuset ludzi w różnym, wieku. Po okrzepnięciu z traumy, wielu wróciło do Ukrainy. Inni, którzy nie mają do czego wracać, zostali. W Polsce znaleźli lub szukają pracy, mieszkań. Beata Ciszek, menadżerka Hotelu "Energetyk", informuje że obecnie w ośrodku zostało tylko 37 osób, w wieku od roku do 72 lat. Niemniej zawsze i w każdej chwili pomagamy chorym, cierpiącym. U nas już nie ma apteczki i punktu medycznego, którzy prowadzili wolontariusze. Chorych dowozimy do Końskich. U nas są mamy z małymi dziećmi. Te, które w Polsce, a konkretnie w Końskich i okolicy znalazły zatrudnienie zostawiają swoje pociechy z sąsiadkami z Ukrainy jakie mieszkają w naszym ośrodku, które niczym przedszkolanki zajmują się nimi.
Podzieliły się pracą
Na razie uchodźcy w "Energetyku" mieszkają. Trudno powiedzieć jak długo. A to z prostej przyczyny, zbliżającej się zimy i kłopotów jakie niesie ten sezon zwłaszcza w tym roku. Nasz hotel "Energetyk", jak sama nazwa wskazuje ogrzewany jest za pomocą energii elektrycznej. Prąd drożeje, a ogrzewanie całego obiektu który może pomieścić 120 osób, przy pełnej obsadzie mógłby udźwignąć opłaty za energię. Jednak z wyliczeń wynika, ze nie zdołamy zarobić, by ogrzewać obiekt tylko dla 37 mieszkańców.
Powrotu nie ma
Mamy kontakt z tymi, którzy u nas mieszkali, a wyjechali do Ukrainy – podkreśla Beata Ciszek. - Przez te kilka miesięcy wspólnego mieszkania, działania zżyliśmy się z tymi ludźmi. Część uchodźców z naszego hotelu wróciło na Ukrainę, żeby sprawdzić jaka tam jest sytuacja. Teraz chętnie by z powrotem do nas przyjechali, bo niestety tam nie jest spokojnie. A nawet tragicznie. Dzwonią, dopytują się o różne sprawy, składają nam życzenia z różnych okazji. Dowiadują się, czy mogliby wrócić do nas. Ale podobno przepisy tak się zmieniły, że te osoby już do Polski powrócić nie mogą.
Pęd do języka polskiego
- Ukraińcy za wszelką cenę chcą i uczą się języka polskiego – mówi nam Beata Ciszek, z "Energetyka". - Kilka osób znalazło w Kielcach nauczycieli języka polskiego i niemal codziennie jeżdżą na lekcje. To są ludzie w różnym wieku. Młodzi mają język polski w szkołach, a ci, którzy ukończyli szkoły, uczelnie wyższe w Ukrainie bardzo chętnie doskonalą nasz język, żeby znaleźć jakieś za intratne zatrudnienie – dodaje.
W szkole i przedszkolu
Uciekinierzy już nie mają dokąd wrócić. W Ukrainie nie mają nic. Miejsca po ich domach zasypane są gruzem betonowym, wyłomami, podziurawionymi lejami po bombach. Brakuje prądu, wody, gazu do ogrzewania i opalania kuchenek, nieczynne są ścieki. Jednym słowem nie ma żadnych warunków do życia, a tym bardziej z małymi dziećmi. Natalia Makarenko ze smutkiem na twarzy opowiada o swojej "ziemi" w Ukrainie, gdzie praktycznie żyć się nie da. To wielkie cmentarzysko murów jakie ostały się po zbombardowanych, rozwalonych domach. Mogiły pochowanych zabitych ludzi znaczone krzyżami na trawnikach. Mój mąż jest w Ukrainie. Walczy. Ja mieszkam w "Energetyku" z córkami, dwuletnią Karolinką i 8-letnią Poliną, która chodzi do Szkoły Podstawowej w Stadnickiej Woli. Bardzo się zżyła z koleżankami. Czy to polskie, czy ukraińskie dziewczynki, nie ma różnicy. Rówieśnicy znakomicie się dogadują. Codziennie rano autobus zabiera dzieci z ośrodków w Sielpi, zawozi do szkół w Nowym Dziebałtowie i Stadnickiej Woli. Po lekcjach przywozi do Sielpi, do domów. Dzieci mają doskonałą opiekę i wspaniałych nauczycieli, którzy chcą i uczą ich języka polskiego, i przekazują wiedzę jaka jest w programach nauczania – podkreśla Natalia, która w Ukrainie pracowała jako przedszkolanka. Teraz tu prowadzi coś w rodzaju domowego przedszkola. Jest wdzięczna sąsiadkom, że może opiekować się ich dziećmi. Bo mamy rano wyruszają do pracy, wracają po południu. Karolinka biega po placu przed hotelem. Zobaczyła wiewiórkę. Woła ją, przymila się do zwierzątka. A ta jakoś przekornie chowa się za drzewami, wygląda, spogląda na Karolinkę. Jakby chciała bawić się z dziewczynką.
On line z Zaporożem
W Ośrodku "Kasia" przy ogrodowym stoliku siedzi dziewczyna. Przedstawiła się nam, że nazywa się się Żenia Klimenko, ma 15 lat. W Sielpi przebywa od 8 marca 2022 roku. Jest uczennicą dziesiątej klasy. Rozłożyła zeszyty, książki i tablet z bezpośrednim połączeniem - on line - do dziesiątej klasy jednej ze szkół w Zaporożu. Bo część uczniów uchodźców przebywających w Polsce korzysta jednak z nauki zdalnej prowadzonej przez ukraińskie szkoły. Mówi nam, że uczy się matematyki. Pogodnie nastawiona, kłopotów z nauką w zasadzie nie ma, ale ta...matematyka. W Ośrodku "Kasia" mieszka z mamą i siostrą. Wszyscy mieszkańcy ośrodków, hoteli, remiz Ochotniczych Straży Pożarnych w Kazanowie i Dziebałtowie zabiegają o pracę, zatrudnienie. Nie chcą być ciężarem tak dla organizacji, które je przyjęły jak też dla indywidualnych osób, u których mieszkają. Niektóre z pań pracowały w restauracji w Końskich, w szwalni. Pomagały w ośrodkach wczasowych. Wiedzą, że jest im ciężko, trudno znosić rozłąkę i borykać się kłopotami dnia dzisiejszego. Niemniej wciąż podkreślają wdzięczność Polakom, za to, że ich przyjęli. Że tu nikt nie straszy, nie strzela, nie zabija.
Trudności jutra
Zbigniew Koniusz, wojewoda świętokrzyski powiedział nam, że pobyt Ukraińców w Sielpi opłacany jest przez Urząd Wojewódzki. Obecnie nie ma wyznaczonej, określonej daty, do kiedy Ukraińcy będą musieli się wyprowadzić i kiedy skończy się finansowanie ich pobytu. Natomiast ci, którzy mieszkają u indywidualnych osób, muszą i radzą sobie wspomagani przez gospodarzy.
Wojciech Kołodziej ze sztabu kryzysowego w Starostwie, w Końskich poza mieszkańcami ośrodków w Sielpi w powiecie przebywają 464 osoby, które znalazły schronienie i dach nad głową u osób prywatnych. W każdej gminie znajdują się uchodźcy. Ich pobyt u indywidualnych gospodarzy nie jest już refundowany. Wyjątkiem są osoby niepełnosprawne. Nie wiadomo jak to będzie z uchodźcami w przyszłości. Nawet niedalekiej. Tak dla Polaków jak i Ukraińców nadchodząca zima będzie sprawdzianem wszelakich norm międzyludzkich i przyszłości.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie