Reklama

Kaskader na własne życzenie. Upadek z drugiego piętra!

Jak skończyła się kąpiel mężczyzny w łazience? Zaliczył upadek z drugiego pietra! Życie pisze najbardziej nieprawdopodobne scenariusze...

Wiosenny zmierzch. W łazience mieszkania na drugim piętrze bloku, do kąpieli szykował się 40- letni mężczyzna. Wszedł do łazienki z wanną i prysznicem. Kłapnął drzwiami. Aż strzeliły lądując w futrynie. Potem coś w zamku brzęknęło. Ale ten szczegół już nie dotarł do mieszkającego samotnie mężczyzny.

  Gdy skończył zabiegi toaletowe z ręcznika zrobił sobie przepaskę biodrową. Chciał opuścić łazienkę. Niestety, drzwi były zaryglowane. Szarpał za klamkę, kopał w skrzydło. Na nic zdały się te zabiegi. Zamek trzymał jak nigdy dotąd. W mężczyźnie narastały furia i złość. Ta mieszanka wyłączyła proces logicznego myślenia, a włączyła spontaniczne działanie. Szarpanie za klamkę nic nie dawało. Drzwi stały murem. Jak się dużo później dowiedział, podczas raptownego zamknięcia drzwi, sprężyna w zamku pękła, rygiel wyskoczył, ale nie miał możliwości powrotu na dawne miejsce. Został w futrynie, na trwałe blokując skrzydło.

 Uwięziony

Został uwięziony w łazience. Szybko dochodził do siebie po wieczorze, jaki spędził z kolegami. Wołanie o pomoc pewnie na nic by się zdało, bowiem od dnia zamieszkania w tym bloku, nikomu nigdy nie pomógł, nie wyświadczył żadnej bezinteresownej usługi. Zatem musiał liczyć jedynie na siebie, na swój praktyczny zmysł. 

Był w pułapce. Bez możliwości ratunku. Przed nim noc, potem następny dzień. I nawet pies z kulawą nogą się nie zainteresuje. Siadł na wannie. Myślał. W przedwieczornej ciszy było słychać jego myśli układające się w koncepcję, która ma go wyswobodzić z tej pułapki.

 Eureka!

Przecież łazienka ma okienko wiodące na dwór. Otworzył je. Powiało chłodem ale też wolnością. Wspiął się do parapetu. Wystawił nogi i połowę ciała na zewnątrz. Potem wydostał  resztę. Był na dworze. W amoku zapomniał, że jest zupełnie nagi. Ale do tej kwestii wagi nie przywiązywał. Stanął na gzymsie. W tym momencie bardzo liczył na swoją sprawność fizyczną, którą kiedyś miał. Przemieścił się po gzymsie metr, czy półtora. Po chwili stanął przed oknem sąsiadki. Ta akurat zobaczyła, że coś porusza się za oknem. Oprócz nóg, jej bystre oko wypatrzyło element, jakim obdarzony był sąsiad. Starsza pani oniemiała.  Dokładnie śledziła przedstawienie. Po chwili przeraźliwie krzyknęła, przywołując wszystkich świętych.

Worek z piaskiem?

Mężczyzna, który już za chwilę mógł zaliczyć egzamin z turystyki wysokogórskiej wystraszył się krzyku. Zmęczone dłonie puściły nadokienne elementy elewacji. I poleciał w dół. Na trawniku dało się słyszeć głuche uderzenie jakby trzepnął worek z piaskiem. Niektórzy lokatorzy słyszeli, że ktoś coś wyrzucił. Ale mało ich to interesowało. Nikt nie zareagował. W momencie gdy usłyszeli przejmujące krzyki kobiety zainteresowali się zdarzeniem. 

Sąsiadka na klatce schodowej  opowiadała ze szczegółami co widziała, podkreślając, że było to raczej niewielkie. Wreszcie ze szczegółami zrelacjonowała, co widziała oprócz tego. Mężczyźni pobiegli za budynek, gdzie powinien leżeć nieboszczyk. Bo nic innego z człowieka tu być już nie mogło.

Szukał odzienia

Zaś mężczyzna, który zaliczył upadek z drugiego piętra, grzmotnął o ziemię, złamał rękę. I poobijany czmychnął do pobliskich szopek. Po ciemku chciał poszukać jakiegokolwiek odzienia. Podczas upadku i poszukiwań tak strasznie się umorusał, że nikt by nie nie uwierzył, iż kilka minut wcześniej kąpał się we własnej łazience. Któryś z mężczyzn poszukujących zwłok, zobaczył mężczyznę. Był brudny niesamowicie, obdrapany, ze spuchniętą, złamaną ręką. Wezwano pogotowie. Załoga karetki nie myła brudasa. Okryli go folią życia, pomogli wejść do karetki i odjechali...

MARIAN KLUSEK

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do