Skutki pożaru na kuchence gazowej są spore. Właściciel mieszkania, gdzie płonął obiad i policjant, który go ratował wymagali pomocy strażaków i Zespołu Ratownictwa Medycznego.
Ok. godz. 20 koneccy policjanci zostali powiadomieni, że w budynku mieszkalnym w Końskich wybuchł pożar i pomocy potrzebuje lokator.Jak wynika z informacji, jakich udzielił nam st. sierż. Piotr Przygodzki, oficer prasowy koneckich policjantów w mieszkaniu na kuchence gotowała się potrawa. Kiedy wszystko się z niej wygotowało pojawił się dym. Wychodził szparami pod drzwiami i uchylonymi oknami. Taką sytuację zastał sąsiad, który wszedł do mieszkania. Wyłączył gaz w kuchence, powiadomił policjantów, o wydarzeniu. Pokrótce opowiedział, jaka sytuacja jest w mieszkaniu. Mówił, że właściciel leży i nie daje znaku życia. Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, mężczyzna dławił się wymiocinami. Wyciągnęli go z zadymionego pokoju. Udzieli pierwszej pomocy przedlekarskiej.
Podtruty policjant
W tym momencie pojawił się Zespół Ratownictwa Medycznego i zastęp strażaków JRG, którym kierował kapitan Adrian Kowalik. Strażacy ootwierali okna, oddymili pomieszczenia. Zespół Ratownictwa Medycznego zabrał lokatora na Szpitalny Oddział Ratunkowy do Końskich. Gdy strażacy prowadzili swoje działania przyszedł do nich policjant, który wcześniej wynosił z zadymionego mieszkania mężczyznę. Mówił, że poczuł się słabo. Strażacy podali mu tlen do oddychania. Wezwali Zespół Ratownictwa Medycznego. Medycy przebadali policjanta i zostawili na miejscu, bo czuł się lepiej. Już nic mu nie groziło. Strażacy sprawdzili miernikiem gazowym, czy w domu nie doszło do rozszczelnienia instalacji gazowej, wypływu gazu czy pojawienia się w powietrzu innej trującej substancji. Żądnych trucizn nie stwierdzili, więc zakończyli swoje działania. Mieszkanie przekazano córce poszkodowanego.
Komentarze opinie