
W sobotę, 12 października w słowackiej Trnawie, Edward „Herkules” Rożnowski planuje zakończenie swojej niesamowicie długiej i obfitującej w wielkie sukcesy kariery na ciężarowym pomoście.
Edward „Herkules” Rożnowski to postać nietuzinkowa, bardzo znana w świecie sportów siłowych. Wręcz legenda.
Jego kariera trwa nieprzerwanie od 50 lat, nie licząc okresów, kiedy był kontuzjowany! Jako zawodnik z klasą mistrzowską na arenie międzynarodowej startuje od 40 lat. Do tej pory zdobył 81 medali, licząc tylko mistrzostwa Polski, Niemiec, Europy i świata. Założył Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy Herkules Modliszewice. Jako trener wychował dotychczas sześciu medalistów mistrzów świata i ośmiu medalistów mistrzostw Europy. Mistrzów Polski nie sposób zliczyć.
Rożnowski jest wychowankiem Górnika Siemianowice Śląskie. Reprezentował barwy tego klubu tylko w podnoszeniu ciężarów. Natomiast po wyjeździe do Niemiec startował w niemieckiej Bundeslidze zarówno w podnoszeniu ciężarów, jak i w trójboju siłowym.
Te lata startów to nie tylko medale i trofea naszego siłacza, ale niezliczona ilość kontuzji. Wskutek tego przeszedł dziewięć operacji. Ostatnia poważna operacja dotyczyła dwóch zerwanych przyczepów lewego barku.
- Można powiedzieć, że niemieccy lekarze i rehabilitanci cudem doprowadzili ten mój uszkodzony bark do pewnej sprawności. Na ile on jest sprawny, okaże się 12 października podczas mistrzostw świata w trójboju siłowym w Trnawie. Wystartuję w kategorii Open. Oznacza to, że moimi przeciwnikami będą zawodnicy o 40 lat młodsi ode mnie - informuje Edward Herkules Rożnowski.
Wszystko powyższe dowodzi, że na świecie nie ma takiego drugiego siłacza, jakim jest „Herkules” Rożnowski. I zapewne długo nie będzie. To jego pokolenie powoli odchodzi do historii, a sam Edward Rożnowski jawi się nam jako „Ostatni Mohikanin”. Jak sam stwierdza, przed młodymi „nie pęka”. - Woli walki, ambicji i siły nie zabraknie. Oby tylko sfatygowane ścięgna i wiązadła wytrzymały.
Ze względu na nie w pełni sprawny, uszkodzony bark, Rożnowski powalczy o medal w ciągu martwym, elitarnej konkurencji trójboju siłowego.
- Nie patrząc na rywali, rozpocznę bardzo ostrożnie od ciężaru 220 kg. A potem, gdy nadarzy się okazja walki o medal, to z pewnością na sali rozlegnie się okrzyk mojego syna Michała: Gaaaaaaaaz! Michał będzie bowiem prowadził nie do boju - zapewnia „Herkules”.
Co zrobi Edward Rożnowski? Jednego możemy być pewni: gdy tylko będzie okazja, to da gazu „do dechy”! Czy po ostatnim swoim podejściu w Trnawie wskoczy na podium, tradycyjnie z flagą narodową? Oby tak się zdarzyło, gdyż lepszego zakończenia kariery nie można sobie wymarzyć. Trzymajmy zatem kciuki za naszego reprezentanta!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie