Kierowca audi, którego kontrolowali funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego KPP Końskie, posiadał prawo jazdy sfabrykowane na Ukrainie. Polskiego dokumentu nie zdobył, więc za granicą kupił okładki, czym narobił sobie kłopotów.
Funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Końskich zatrzymali i kontrolowali pojazdy na ulicach Końskich. Zauważyli opla, który parkował w niedozwolonym miejscu. Podeszli do samochodu. Poprosili dokumenty. Kierowca podał im dowód osobisty, prawo jazdy i inne papiery, jakie były potrzebne stróżom prawa. Jak to bywa w momentach, gdy policjanci podejrzewają, że prawo jazdy jakoś nie odpowiadają powszechnym normom, jeden z funkcjonariuszy sprawdzał je w systemie.
Pytał system internetowy, czy zatrzymany 39 –letni mieszkaniec Konecczyzny posiada prawo jazdy. System "odpowiedział", że mężczyzna o podanym imieniu i nazwisku, oraz innych danych osobowych nigdy nie posiadał prawa jazdy. Nigdy nie zdawał egzaminu na prawo jazdy.
Prawko z Ukrainy
Kierowca opla potwierdził, że polskiego prawa jazdy nie posiada, ale ma to, uzyskane na Ukrainie ( A1,A, B1,B, C1, C) uprawniające do kierowania motocyklami, samochodami osobowymi i dostawczymi oraz ciężarówkami – opowiada nam podinspektor Grzegorz Michorek, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KPP Końskie.
- Policjanci nie dawali za wygraną, sceptycznie podchodzili do ukraińskiego prawa jazdy, zdanych tam egzaminów w dodatku w ciągu jednego dnia, co wydaje się wręcz niemożliwe do wykonania. Żeby tak w kilka minut, czy godzin zaliczyć choćby praktyczny egzamin na motor, osobówkę, dostawcza i ciężarówkę okazało się bardzo podejrzane. Policjanci pytali mężczyznę, jak przebiegał egzamin na prawo jazdy na Ukrainie?
Nie potrafił określić, jakim samochodem i kiedy zdawał egzamin. Nie umiał tego wyjaśnić. Trudność sprawiło mu również podpisanie się w taki sam sposób, jak na blankiecie prawa jazdy i w dowodzie osobistym. Autografy nawet do siebie nie były podobne.
Okładki za dwa tysiące
Policjanci koneccy sprawdzili jeszcze, czy mężczyzna wyjeżdżał na Ukrainę i kiedy to się odbywało. I znów system informatyczny odparł, że konkretnie ten obywatel Polski nigdy granicy nie przekraczał, na Ukrainie nie przebywał.
Gdy tę wieść przekazali kierowcy opla, jakby siła z niego uleciała. Przyznał, że w Polsce egzaminu na prawo jazdy nigdy nie zaliczył. Nadarzyła się okazja, trafił się człowiek, który by mu prawo jazdy załatwił na Ukrainie. Skorzystał z propozycji. Zapłacił dwa tysiące złotych i okładki dostał. Był tak ucieszony, że nie sprawdzał dokumentu. Nie zwracał uwagi na błędy, jakie na blankiecie występowały.
Pięć lat i pół roku
Sprawą 39-latka zajmie się teraz sąd. - Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Niemniej jeżeli ktoś uzyskał prawo jazdy za granicą Polski, wraca do kraju i przebywa pół musi ten dokument wymienić na polski - dodaje podinspektor Michorek.
Komentarze opinie