Na portalu społecznościowym wyłudzono 1.000 złotych. Konecczanin kupił wiszący fotel. Zapłacił, ale fotela nie otrzymał. 16-latka zostawiła iphona7 na parapecie okna. Gdy wróciła aparatu wartemu 1.400 złotych nie było. Klientka wybrała artykuły za 30 złotych i płaciła kartą. Później wyszło, że karta była bez pieniędzy i kodu, bo klienta ten "pusty" kartonik znalazła ją na śmietniku.
Nieznany sprawca włamał się na konto portalu społecznościowego jednego z mieszkańców Końskich. No i tak się porobiło, że od jednego ze znajomych wyłudził 1.000 złotych. To nowy rodzaj przestępstwa jakie odbywa się w internetowym świecie. Niemniej policjanci koneccy prowadzą postępowanie w tej kwestii.
Ofiarą kolejnego oszustwa stał się 35-letni mieszkaniec koneckiej gminy. W Internecie zamówił fotel pod sufit podwieszany. Zapłacił za urządzenie 221 złotych i od 19 czerwca czeka na przesyłkę. Apetyt na fotel już stracił. Przyszedł do Komendy Powiatowej Policji w Końskich, poskarżył się na sprzedawcę. Funkcjonariusze wszczęli postępowanie – mówił nam st. sierż. Piotr Przygodzki, oficer prasowy koneckich policjantów i dodaje o kolejnym oszustwie. – Za pośrednictwem Internetu 32-latka zakupiła hulajnogę. Na konto sprzedającego wpłaciła 370 złotych. Mijają dni, mijają tygodnie, a hulajnoga do Końskich nie dotarła.
Okradziona
Na pierwszym piętrze w bloku wielorodzinnym na parapecie okna 16-latka zostawiła iphona7. Telefon był w etui, w którym była również karta płatnicza. Dziewczyna wyszła, ale gdy zorientowała się, że iphona7 nie zabrała, wróciła na miejsce, gdzie go zostawiła. A tam niestety nawet śladu po telefonie nie było. Ktoś sobie przywłaszczył. Policjantów o tym fakcie powiadomiła 44-letnia matka nastolatki. Podczas zawiadamiania o zniknięciu aparatu dodała, że kosztował 1.400 złotych. Teraz koneccy policjanci przejęli sprawę i poszukują aparatu i karty płatniczej.
Przemyślne złodziejstwo
W jednym z koneckich sklepów, gdzie można za kupione artykuły zapłacić kartą, klientka wzięło towar za 30 złotych. Podała ekspedientce kartę płatniczą, by z niej "zdjęła" kwotę wartości artykułów. Gdy ekspedientka manipulowała kartą w terminalu, klientka zabrała towar, wyszła ze sklepu, wsiadła do samochodu i odjechała. Czyżby zapomniała o karcie? Otóż nie zapomniała! Ten manewr z kartą wykonała celowo i z premedytacją. Dała ekspedientce jakąś kartę, być może znalezioną w śmietniku. Nie tylko nie było na niej nawet grosza, ale i kod nie pasował. Zatem za kartonik wielkości kilkunastu centymetrów kwadratowych klientka otrzymała wybrane na półkach towary za 30 złotych. Po prostu je skradła.
Komentarze opinie