Reklama

Premiera książki Do końca niezłomny - Mieczysław Włodarczyk, Dziadek w koneckiej Bibliotece Publicznej - recenzja i relacja z wydarzenia

Przez wiele lat ciążyło na nim piętno bandyty. Dopiero w 1996 roku Mieczysław Włodarczyk ps. "Dziadek", żołnierz WiN od "Zawieruchy", latami więziony przez UB, został w pełni zrehabilitowany. W 1973 roku na ulicy w Końskich, w dzień, śmiertelnie potrącił go żuk. Teraz doczekał się pomnika - książki ufundowanej przez syna, córkę i ludzi dobrej woli, pod jednoznacznym tytułem " Do końca niezłomny".

W koneckiej Bibliotece Publicznej miała miejsce premiera książki "Do końca niezłomny" autorstwa Jarosława Pązika, której inspiratorami i orędownikami powstania są Grzegorz Włodarczyk i Wiesława Kucharczyk, syn i córka tytułowego bohatera, Mieczysława Włodarczyka "Dziadka".

Nigdy wolności nie zakosztował

Mieczysław Włodarczyk przez dwa lata po wojnie działał w oddziale Edwarda Szewczyka "Zawieruchy", ponieważ nie chciał się zgodzić na sowiecki porządek, jaki Polsce narzucano. W 1947 roku został skazany na dożywocie. Później karę złagodzono i w 1957 roku wypuszczono go z więzienia, ale do końca życia był represjonowany, bo to był niepewny, niechciany element. Nigdy wolności nie zakosztował, bo przy każdej nadarzającej się okazji władza ludowa przypominała mu, że jest "bandytą". Aż pewnego dnia jadącego na motorku "Dziadka" staranował rozpędzony żuk i położył kres jego niezłomnego życia. 

Promocja książki

Podczas promocji książki Grzegorz Włodarczyk mówił, że przez lata na jego rodzinie ciążył stygmat "ojca bandyty". I wcale nie tak dawno jego ojciec został oczyszczony ze wszystkich zarzutów przez historyków Instytutu Pamięci Narodowej. 

Na spotkanie z autorem książki Jarosławem Pązikiem, wspomnianymi inspiratorami oraz osobami pomagającymi przy ukazaniu się tej pozycji, jak choćby Markiem Kozerawskim, przybyło wielu ludzi. W różnym wieku. Byli tacy, którzy Mieczysława Włodarczyka znali i zupełnie młodzi. Ci to spotkanie zapisywali sobie na poczet poznawania bohaterskich konecczan, którzy walczyli o demokratyczną Polskę. Przybył kpt. Zdzisław Kowalski - "Wiśnia", z oddziału AK Antoniego Hedy "Szarego"Janina Śliwińska, członkowie ŚZŻAK w Końskich, władze miasta i powiatu.

Przywracanie pamięci

Dariusz Kowalczyk, dyrektor biblioteki podkreślał, że propaganda sowiecka dbała o to, by żołnierzy niezłomnych kojarzyć z bandytami. Mieczysław Włodarczyk przez lata powojenne uznawany był za bandytę. Książka opowiada prawdę o tym, że mamy do czynienia z żołnierzem, który nie zgodził się na zależność Polski od Związku Radzieckiego. Dla niego była to kolejna okupacja.

Grzegorz Włodarczyk mówił:

- IPN bardzo nam pomógł, bo ja o ojcu nie wiedziałem nic. Nie zwierzał się ani mnie, ani siostrze czy matce. My, dzieci żyliśmy w niewiedzy. O żadnej partyzantce, o walce nie tylko z komuną ojciec nigdy, przenigdy w domu nie opowiadał. Nawet nasza mama nie znała wielu faktów. W 1996 w Wojewódzkim Sądzie w Łodzi otrzymał pełną rehabilitację. Oczyszczono go ze wszystkiego. Kto był bandytą? Ubek latami torturujący partyzantów, czy mój ojciec, który z komunistami walczył?

Wspominał, jak to "Zawierucha" z "Dziadkiem" komunistyczny świat porządkowali. Podkreśla, że najwięcej informacji uzyskał z akt sadowych. Natomiast w 2019 roku Instytut Pamięci Narodowej odpowiedział na nasze prośby, przysłał nam ponad półtora tysiąca stron materiałów i dokumentów, które "wytworzyły" organy ścigania i sądy PRL.

Nieco wspomnień

W styczniu 1943 roku uznany za niezdolnego do pracy na rzecz III Rzeszy został zwolniony. Wrócił do Miedzierzy. Włączył się do konspiracji. Taki wtedy był nieformalny, niepisany rozkaz obowiązujący młodych Polaków - walczyć z okupantem! Walec wojenny przetoczył się na Zachód. Pojawił się oddział WiN, którego dowódcą był ppor. "Lew".

We wrześniu 1946 roku, wraz z czterema swoimi ludźmi, dowódca opuścił zgrupowanie. Trzydziestoosobowy oddział działał na terenie powiatu koneckiego w latach 1946-1947. Dowodził nim st. sierż. Edward Szewczyk "Zawierucha". Zastępcą był Mieczysław Włodarczyk - "Dziadek". Dwa lata żył w ukryciu. Aresztowany w 1949 roku, otrzymał wyrok dożywocia. Warunkowo zwolniony został dopiero w 1957 roku. Nie doczekał i nie dożył swojej rehabilitacji.

Ale pamiętają go ludzie, a szczególnie syn Grzegorz i córka Wiesława. Z dokumentów jakie otrzymali, z IPN wyłania się postać ojca. Jakby rodził się na nowo, specjalnie dla swoich dzieci. By poznali jego "zaklęty żywot", lata więzień, w których odbywał kary za to, że po polsku walczył z okupantem niemieckim, sowieckim i polskimi naśladowcami z komunistycznego nadania.

Ubecka "kuracja"

"Badania" prowadzone przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Końskich zaczęły się we wrześniu 1945 roku. Był maltretowany i zmuszany do ujawnienia wiedzy o organizacjach. Został zwolniony. Liczył, że po tak brutalnej "kuracji" władze dadzą mu spokój. Uzyskał zwolnienie i przez kolejny miesiąc dochodził do siebie.

Pod koniec stycznia 1946 roku trafił do aresztu "powiatówki". Trzy tygodnie urabiany kijem, pałkami nie pokochał nowej władzy. Zwolniony i znów zamknięty. Potem był zamykany kolejny raz. Za czwartym najazdem bezpieki na Miedzierzę zdołał zwiać.

Mieczysław zrozumiał, że jest "wrogiem ludu". Zaczął się ukrywać u znajomych w pobliskich wsiach. W kwietniu 1946 roku spotkał się z Edwardem Szewczykiem z Miedzierzy. Też się ukrywał, bo od sierpnia 1945 r. szukał go Urząd Bezpieczeństwa. Szewczyk zaprowadził Włodarczyka do oddziału szturmowego WiN. Po złożeniu przysięgi przed dowódcą ppor. Lwem, Mieczysław Włodarczyk przyjął pseudonim "Wilk", otrzymując mundur, pas i czapkę wojskową.

Sto rekwizycji 

Leśni żołnierze WiN rekwirowali towary żywnościowe i pieniądze ze Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Ostrzegali członków PPR i ORMO przed gorliwym wspieraniem władzy. Dowództwo tego niepodległościowego oddziału objął starszy sierżant Edward Szewczyk "Zawierucha", zaś zastępcą dowódcy został Mieczysław Włodarczyk, który przyjął pseudonim "Dziadek". Artykuły ze sklepów spółdzielni SCh i przemysłowe były ładowane na furmanki. Pieniądze ze sklepowej kasy rozdawał biednym chłopom. Żeby sobie kupili konia, krowę, by z głodu nie pomarli.

Z akt śledztwa wynika, iż łącznie grupa "Zawieruchy" dokonała ponad stu rekwizycji, m. in. w Wilczkowicach, Jakimowicach, Kłucku, Bedlnie, Machorach, Koliszowach, Dębie, Przyłogach, Miedzierzy, czy też w Koziej Woli. Udział brał Mieczysław Włodarczyk. W żadnej akcji nikt nie zginął. Z akt sądowych" wynika, że jeden z mieszkańców okolic Miedzierzy ukradł sąsiadowi jałówkę. Szewczyk i Włodarczyk dotarli do niego i nakazali zwrócić właścicielowi zwierzę. A za kradzież kilkadziesiąt razów rózgami goły tyłek został oznaczony. Efekt poprawy był piorunujący.

Zadaniem grupy Szewczyka i Włodarczyka były działania, które miały zniechęcić gorliwców wysługujących się władzy z sowieckiego nadania, zwłaszcza członków PPR, UB, MO i ORMO. Członkom PPR władza straszliwie uderzyła do głów. Donosili na tych, co nie popierali nowej rzeczywistości. Przychodzili do domu na przykarcenie rozzuchwalonych, władzą PPR-owców w: Młotkowicach, Modrzewinie, Cisie, Salachowym Borze, Łysowie, czy też Izabelowie. Nikt nie został zabity.

Śmierć "Zawieruchy"

Głównym zadaniem koneckiego PUBP było zlikwidowanie "Bandy Szewczyka". Oddział zbrojny UB, MO i ORMO ruszały wilczym tropem za "Zawieruchą" i "Dziadkiem". Edward Szewczyk z Mieczysławem Włodarczykiem przybyli do znajomego w Starym Sokołowie. Z inicjatywy jakiegoś judasza dom, w którym przebywali został otoczony. Zdeterminowani żołnierze nie zamierzali się poddawać bez walki. Podczas strzelaniny poległ na miejscu st. sierż. Edward Szewczyk "Zawierucha", zaś Mieczysław Włodarczyk "Dziadek", postrzelony został w nogę. Zdołał uciec. Ale, jak wspomina Grzegorz, syn "Dziadka", z tą zdradziecką kulą został pogrzebany. Natomiast ciało Edwarda Szewczyka zawieziono do siedziby UB w Końskich. Zwłoki wystawiono na widok publiczny w bramie tego urzędu. Niemniej do dziś rodzina poległego nie uzyskała informacji, gdzie został pogrzebany.

Ostatni Żołnierz Niezłomny

 Mieczysław Włodarczyk zmieniał meliny, uciekał. 1 października 1949 roku został aresztowany przez milicję i osadzony w więzieniu w Piotrkowie. Jego sprawą zajmowała się Prokuratura Wojskowa, PUBP w Końskich. 31 stycznia 1950 roku w PW w Łodzi został oskarżony o działalność w nielegalnej organizacji Armii Krajowej w okresie od kwietnia 1946 roku do sierpnia 1947 r.

Obrony Mieczysława Włodarczyka, z wyboru, podjął się adwokat z Końskich, Marian Kazimierz Bartl. Uratował Mieczysława przed śmiercią, którą zamieniono na dożywocie. W areszcie przebywał od 1 października 1949 roku do 28 czerwca 1957 roku. Za kratami odsiedział 7 lat, 8 miesięcy i 22 dni w zakładach karnych, w: Piotrkowie, Łodzi, Wronkach, Rawiczu i Sieradzu oraz areszcie PUBP w Końskich.

4 października 1973 r. Mieczysław Włodarczyk, jadąc motorowerem, został staranowany przez dostawczego żuka. Po dwóch tygodniach, nie odzyskawszy przytomności, zmarł w koneckim szpitalu. O jego śmierci mówiło się dużo, głównie, że nie była przypadkowa. Tak odszedł do wieczności ostatni "Żołnierz Niezłomny" powiatu koneckiego. Toteż jego syn i córka postanowili "wybudować" ojcu nietuzinkowym pomnik - z pomocą rodziny i znajomych swoją wiedzę złożyli na kartach książki "Do końca niezłomny" wydawnictwa ArsLibris koneckiej biblioteki.

MARIAN KLUSEK

Fot. Marian Klusek i archiwum rodziny

Aktualizacja: 17/06/2024 11:15
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do