Reklama

Mogiła Wiktora Cicheckiego i jego rodziny - odnowiona przez Stowarzyszenie Przyjaciół Mechanika

Uczniowie prof. Wiktora Cicheckiego z Technikum Mechaniczno-Odlewniczego w Końskich, odbudowali mogiłę na koneckim cmentarzu parafialnym, w której spoczywa ich profesor. Wielki humanista, nauczyciel, człowiek wielu zdolności, inżynier nie tylko ludzkich dusz. Absolwent Politechniki Lwowskiej i Sorbony, więzień czasów stalinowskich PRL.

Mogiła, w które znajdują się doczesne szczątki Wiktora Cicheckiego "Dziadka" i członków jego rodziny została przez czas i ludzi zrównana z ziemią. Trzydzieści lat temu, jako ostatniego pochowano tu Wiktora Cicheckiego. Stowarzyszenie Przyjaciół "Mechanika" - Witold Fitas - prezes stowarzyszenia, Ryszard Cichoński, Beata Jakubowska, Krzysztof Jakubowski, Włodzimierz Książek, Stefan Krakowiak, Stanisław Kuleta, Mirosław Salata, Antoni Szkurłat, Olgierd Stanisław Witkowski, zainicjowało akcję odnowienia miejsca wiecznego spoczynku profesora. W planach renowacji była wymieniana płyty nagrobkowej oczyszczenie i zakonserwowanie epitafium, tudzież inne prace porządkowe oraz uregulowanie należności za miejsce na cmentarzu. Grób nie ma opiekunów. Pozostawiony w takim stanie zniknie.

Życie profesora

31 października 2023 roku nad odrestaurowaną mogiłą na koneckim cmentarzu parafialnym spotkali się członkowie stowarzyszenia i uczniowie "Dziadka", burmistrz Końskich, dawny uczeń TMO. Wspominali profesora, który wielu uczniom wytyczył drogę w przyszłość. Trafiał znakomicie. Wspominając tak ważną osobę nie od rzeczy będzie przytoczyć choć kilka faktów z jej bogatego życia. 

Urodził się 19 marca 1902 roku w Radomiu. Gimnazjum ukończył w Końskich, w 1921 roku. Studiował na Politechnice Lwowskiej i Sorbonie. Po jej ukończeniu podjął pracę w Zakładach Centralnego Okręgu Przemysłowego w Stalowej Woli. Potem pracował jako inspektor Przemysłu Obronnego.

Po II wojnie światowej, Wiktor Cichecki pracował w rozbudowywanej hucie i walcowni w Częstochowie.  Dbając o finanse firmy, w której był zatrudniony, o gospodarność, poszanowanie pracy innych ludzi popadł w konflikt z władzami PRL. Inżynier nie przyjął kilkunastu wagonów szkła okiennego, jakie ZSRR przysłał na budowę huty. Szkło nie pasowało do żadnego elementu budowy. Było to jedynie szkło, a nie materiał montowany w okna. No i się zaczęło. Szkło poszło na wysypisko, inż. Wiktor Cichecki za bramę. Nazywany sabotażystą trafił do sądu. Został skazany na 6 lat więzienia i osadzony za kratami. Jak kryminalista, jako wróg ludu, najgorszy z najgorszych, który śmie wątpić w prawdziwość intencji i działań władz ludowej ojczyzny i jej dobroczyńcy ZSRR.

 Na wolności w "mechaniku"

W 1956 roku, wyszedł z więzienia i pracował w różnych przedsiębiorstwach głównie niewielkiego znaczenia, jak spółdzielnie pracy. Wrócił do Końskich. Zamieszkał w domu rodzinnym (róg ul. Łaziennej i Spółdzielczej, w miejscu gdzie obecnie jest Komenda Powiatowa Policji). W latach sześćdziesiątych XX wieku, w Technikum Mechaniczno-Odlewniczym tworzono nowe i nowatorskie wydziały, by dopasować zawody młodych ludzi do potrzeb mnie tylko miejscowego rynku pracy. 

 - Wiktor Cichecki w 1965 roku zatrudniony został w "mechaniku" jako nauczyciel mechaniki technicznej, części maszyn i przedmiotów z grupy mechanicznej. Wybitny pedagog o ogromnej wiedzy technicznej, wysokiej kulturze osobistej, lubiany przez uczniów. Człowiek z zasadami. Znał biegle pięć języków obcych, w tym grekę oraz łacinę. Był wychowawcą wielu przyszłych inżynierów. Uwielbiał literaturę, miał ogromne poczucie humoru - jednym tchem wymieniają jego zalety dawni uczniowie, którzy spotkali się 31 października 2023 roku, nad odnowionym grobem "Dziadka" Wiktora. 

  Beata Jakubowska, dyr. ZSP 1 czyli TMO opowiadała, że profesor Wiktor "Dziadek" Cichecki to był człowiek renesansu. Wzór nauczyciela, człowieka o wielkiej wiedzy, a jednocześnie przedwojennej kultury osobistej. Był legendą tej szkoły. Zawsze nienagannie ubrany. Buty lśniły. A gdy padał deszcz na pantofle nakładał kalosze. Mało kto dziś pamięta, że taka była ówczesna metoda ochrony butów i po części moda w dobrych domach. Gdy szedł korytarzem szkolnym daleko było słychać jego miarowe kroki zaznaczane skrzypieniem skóry butów i uderzeniami podkówek o posadzkę. Wszyscy uczniowie szanowali nawet te postukiwania, bo to szedł "Dziadek", ważna szkolna osobowość.

 "Dziadka" się nie zapomina

Wiktor Cichecki zmarł 13 czerwca 1990 roku i został pochowany na koneckim cmentarzu. Prawdopodobnie przez wiele lat, ludzie skracając sobie drogę do Pomnika Partyzantów, deptali po zapadającej się w w ziemi mogiłce. Z biegiem lat została zrównana z gruntem. Tylko napis na kamiennym nagrobku informował, kto na tym skrawku ziemi koneckiej jest pochowany. Obramówka mogiły zrobiona z cementowych bloczków, niemal znikła. Ostało się epitafium z piaskowca, na którym znajduje się kilka nazwisk. 

 Stowarzyszenie Przyjaciół "Mechanika" postanowiło ocalić od zapomnienia swojego profesora. Profesor Wiktor Cichecki swoim życiem w całości sobie zasłużył na wieczną pamięć. Teraz nagrobek błyszczy nową płytą. Jest nieco większy od dawnego.

Olgierd Witkowskiuczeń profesora "Dziadka" mówi nam, że teraz nagrobek wreszcie jest na swoim miejscu. W ziemi znajduje się katakumba z prochami zmarłych. Na obrysie katakumby postawiono nowy element z epitafium. Nie można było inaczej zrobić, żeby nie zaburzyć spokoju i pamięci o ludziach pochowanych w tym miejscu. Nasz profesor zmarł ponad 30 lat temu, ale my, jego uczniowie, dobrze go pamiętamy i często wspominamy.    

 Stanisław Kuletarównież uczeń profesora, informował, że impuls do działania dała koleżanka Jadwiga Kuleta z domu Gonciarz. Powiedziała nam kiedyś, że przechodziła koło grobu profesora, który jest bardzo zaniedbany. Wtedy uzmysłowiliśmy sobie, że nasz "Dziadek", nie ma już chyba żadnej rodziny, a więc nie ma kto zająć się jego miejscem spoczynku. Albo więc mogliśmy coś zdziałać, albo pozwolić, aby grób popadł w całkowite zapomnienie.

Krzysztof Jakubowskiuczeń "Dziadka", mówi że wyniósł ze szkoły nie tylko wiedzę, ale też duży respekt do nauki. Sam później został belfrem i te same wartości próbuje wpajać swoim uczniom. Wspominał, jak na studiach stosował metody oznaczania metali, wytrzymałości. Na rysunku każdy zaznaczony był innym kolorem. Wykładowcy zaciekawionemu dlaczego stosuję takie metody, powiedziałem, że to jest jeden z elementów edukacji jaką odebrałem u profesora Wiktora Cicheckiego, w koneckim TMO. Zastosowaniem tego prostego komunikatu o metalach zyskałem uznanie nauczyciela akademickiego.

 To Mu się należało ! 

Pieniądze na odnowę nagrobka zbierali członkowie Towarzystwa Przyjaciół "Mechanika", uczniowie, absolwenci i nauczyciele. Dawni uczniowie Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 1 w Końskich często się spotykają bo, jak twierdzą, po prostu się lubią.

 - Postanowiliśmy, że odnowimy mogiłę – informuje Ryszard Cichoński. - I tak się stało, bo tu Mu się należało ! Tu spoczywa nasz profesor Wiktor Cichecki!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do