Niewiele brakowało, a w Sielpi wydarzyłby się dwie tragedie.
Około godz. 11 przypadkowi wczasowicze, którzy pływali rowerkiem zauważyli tonącego mężczyznę. Szybko wskoczyli do wody, wydobyli go i ułożyli na rowerze. Rozpoczęli resuscytację i płynęli do brzegu. - Nieprzytomnego mężczyznę przeniesiono z roweru na plażę. Tu nadal prowadzone była działanio przywracające życie do momentu przybycia karetki. Potem 36 letniego mężczyznę – przejął Zespół Ratownictwa Medycznego i przetransportował do szpitala do Końskich - - Maciej Kiełbowski - mówi ratownik RWR. Wszyscy, który udzielali mu pomocy czuli od 36 –latka woń alkoholu.
Wstrząs anafilaktyczny
Około godziny 13 do ratowników wodnych RWR przybiegła matka z 10 –letnim chłopczykiem, którego użądliła osa, co wywołało dużą opuchliznę nogi. Ratownicy RWR: Maciej Kiełbowski, Mariusz Mączka i Maciej Fołtyn opowiadają nam, że pierwszej fachowej pomocy chłopczykowi, udzielała ratownik wodny i medyczny Anna Siemieniec. Zachodziła obawa, że lada moment u chłopca mogą wystąpić trudności z oddychaniem, spadnie ciśnienie krwi, zaburzy się praca serca, a być może dojść do utraty przytomności. Ratownicy wezwali pogotowie i przygotowali lądowisko dla helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Helikopter na plaży
Helikopter wylądował na plaży, zabrał chłopca i odleciał do Szpitala Specjalistycznego do Końskich. W takim przypadku liczyła się szybkość działania. Helikopter, który wystartował z lotniska w Masłowie, przeleciał niewiele ponad 30 km do Sielpi, a potem kolejne 6 km do szpitala w Końskich. Karetka pogotowia mogłaby trasę pokonać w dłuższym czasie, a nie wolno było z chorym dzieciakiem zmarnować nawet minuty. Ważne, że chłopiec wraca do zdrowia.
Komentarze opinie