5 października Edward "Herkules" Rożnowski stanie na pomoście w Tallinie, aby bronić tytułu mistrza świata w trójboju siłowym. W osiągnięciu tego ambitnego celu może mu jednak przeszkodzić poważna kontuzja kolana.
Pomimo ogromnych problemów zdrowotnych, Edward "Herkules" Rożnowski jasno i zdecydowanie określa swój cel wyjazdu na MŚ do Estonii. - Jadę po medal. Gdybym jednak powiedział, że na pewniaka jadę bronić światowego czempionatu zdobytego w austriackim Telfs i obronionego rok temu w Łucku na Ukrainie, byłoby to co najmniej nierozsądne stwierdzenie. Prawda jest brutalna: moje lewe kolano, które będzie operowane 5 listopada, jest w fatalnym stanie. Dr Marek Figiel, który będzie mnie operował, powiedział wprost: Ono jest do d... - twierdzi "Herkules".
Zielone światło
Po raz kolejny prowadzący naszego siłacza dr Józef Gawęda dał mu zielone światło do udziału w MŚ w Tallinie, choć ryzyko jest niemałe. - Moje chore kolano musi wytrzymać obciążenie co najmniej 240 kg, aby poważnie myśleć o podium. Po ostatnich mistrzostwach Polski, w oficjalnym rankingu zgłoszeń do MŚ, mój wynik dałby mi trzecie miejsce. Lepsi są tylko Jens Aarhus ze Szwecji oraz Fin Antero Juntunen. Liczyć się może także Amerykanin Gary Grahn - to między tymi zawodnikami zdaniem Rożnowskiego rozegra się walka o medale MŚ w Tallinie w kategorii do 93 kg Masters M3. Czy nasz siłacz wystartuje dodatkowo w kat. Open? - To się okaże na miejscu, biorąc pod uwagę stan mojego kolana i badania antydopingowe - mówi "Herkules". W przypadku wprowadzenia takowych badań, szanse siłacza z podkoneckich Modliszewic poważnie rosną...
Sztanga to jego pasja
Dlaczego Rożnowski startuje, choć jest poważnie kontuzjowany? - Odpowiedź jest prosta: sztanga to moja życiowa pasja, a zawody sportowe to żywioł, bez którego nie wyobrażam sobie życia - odpowiada pan Edward. W Tallinie wyjdzie na pomost po raz 341 (!!!) w zawodach mistrzowskich i będzie walczył o swój 70 medal w karierze! Jest wielce prawdopodobne, że jest najdłużej startującym zawodnikiem na świecie w sportach siłowych, obecnym nieprzerwanie od 30 lat na międzynarodowych arenach. - Z klasą MM, czyli mistrzowską międzynarodową - dodaje sam zainteresowany. Czy ten niesamowity bagaż doświadczeń wystarczy, aby znów stanął na podium? - Nie bez znaczenia jest także fakt, że mam zapewnioną wspaniałą opiekę medyczną dr Józefa Gawędy. Czy to wystarczy? Nie wiem - odpowiada Rożnowski. Pewne natomiast jest to, że na pomoście budzi się w nim dusza ostatniego chyba gladiatora naszych czasów. Nie odpuszcza, walczy do końca, do ostatniego podejścia. Tak zapewne będzie w stolicy Estonii.
Bez Michała
Tym razem honoru Rożnowskich w Tallinie będzie bronił tylko senior rodu. - Niestety, w obronie tytułu mistrzowskiego nie wystąpi mój syn Michał. Cóż, obowiązki zawodowe nie pozwoliły mu na solidne przygotowanie się do zawodów najwyższej rangi - informuje pan Edward. Przypomnijmy, że Michał Rożnowski, jak i jego brat Paweł, również utytułowany sztangista, na co dzień mieszkają i pracują w Niemczech. - Ale cieszy mnie to, że obaj będą mi towarzyszyć w Tallinie i puszczać do boju na pomoście. Coś niesamowitego, gdyż zazwyczaj jest na odwrót, to ojciec puszcza swoich synów do walki - opowiada Rożnowski.
Trzymajcie kciuki za moje kolano!
- Chcę raz jeszcze zapewnić, że będę walczył jak lew o medal, a na wszelki wypadek zabieram ze sobą flagę narodową. Stać na podium bez flagi chyba nie wypada - optymistycznie i z humorem twierdzi Edward Rożnowski, który 5 października o godz. 13 na pomoście w Tallinie rozpocznie batalię o medal. - I w tym momencie kończą się żarty, a zacznie się walka o mistrzostwo świata w trójboju siłowym w kategorii lekkośredniej. Trzymajcie kciuki za moje kolano. Z rywalami sam sobie poradzę - kończy "Herkules".
Komentarze opinie