Miniony tydzień przyniósł zawirowania w pracy Rady Gminy w Gowarczowie. W poniedziałek 13 sierpnia na sesji nie pojawiło się siedmiu opozycyjnych radnych, co oznaczało brak kworum i sesja się nie odbyła. Podczas piątkowej sesji, zwołanej w trybie nadzwyczajnym, 17 sierpnia obecni byli już wszyscy. Nie oznacza, że były to spokojne obrady, bo emocji było bardzo dużo!
Trwa pat w Radzie Gminy. Od momentu odejścia z powodów osobistych ze składu Rady Andrzeja Szulca, wójt Stanisław Pacocha nie ma większości. W Radzie znajduje się dokładnie tyle samo przeciwników, co zwolenników włodarza.
Ostatnio kością niezgody stał się wykup gruntów pod budowę zbiornika wodnego w Rudzie Białaczowskiej. Już raz radni nie wyrazili przeznaczenia 170 tys. zł na wykup gruntów, ale, jak już pisaliśmy w TYGODNIKU, wójt postanowił do skutku umieszczać projekt uchwały w porządku obrad. Tak też było podczas tej z 13 sierpnia. Sesja się jednak nie odbyła, bo na przyszło na nią siedmiu radnych, co przy siedmiu obecnych nie dawało kworum, czyli niezbędnej liczby dającej podstawę do podejmowania uchwał. Dwoje radnych dostarczyło już usprawiedliwienia swojej nieobecności, ale mówi się, że absencja była skierowana przeciwko polityce wójta.
Bez ekspertyz
Kolejna sesja, tym razem zwołana w trybie nadzwyczajnym, odbyła się w miniony piątek przy pełnym składzie. Głównym punktem było wykup gruntów pod budowę zbiornika w Rudzie Białaczowskiej, co wywołało ogromne emocje. Nie obyło się bez podniesionych głosów i złośliwości. Ilona Gad, wiceprzewodnicząca Rady Gminy dopytywała, czy Gmina posiada ekspertyzy dotyczące budowy czy innych szczegółów np. głębokości zbiornika czy wreszcie sposobów sfinansowania budowy.
Wspomniała słowa marszałka Adama Jarubasa, który informował kilka miesięcy temu o nowych przepisach w Prawie Wodnym, które uniemożliwią dotacje do budowy takich zbiorników. - Aby coś zrobić, musimy być właścicielem gruntu. To jest sam początek drogi odpowiadał Sławomir Stańczyk,przewodniczący Rady Gminy.
Bo już był
W tonie podobnym jak wiceprzewodnicząca mówił radny Czesław Ludwikowski wytykając, że Gmina nie posiada żadnych ekspertyz dotyczących możliwości budowy zbiornika w tym miejscu, zaznaczył też, że temat powraca od lat. O tym, że zalew może tam powstać mówił radny Grzegorz Ciołkiewicz argumentując to m.in. istnieniem zbiornika w tym miejscu, który został naturalnie zlikwidowany w latach 60-tych.
Nie ma?
Z planowaną inwestycją nie zgodził się radny Leszek Matynia. - Nie ma na drogi, na oświetlenie. Mieszkańcy Bębnowa nie wyrażają zgody na to - mówił zaznaczając, że Rada Gminy została podzielona przez wójta. Stanisław Pacocha spokojnie odpowiadał na zarzuty. - Ja realizuję budżet gminy, a w projekcie są pieniądze na wykup działek - mówił. Zalewu bronił radny Tadeusz Kołodziejczyk. - Ta decyzja jest kontrowersyjna, ale to inwestycja na przyszłość dla turystki - argumentował.
Są za?
Radny Stanisław Patrzykąt zwracał uwagę na istotny element w kontekście zbliżającej się kampanii wyborczej. - Większość radnych jest za zalewem. Miał pan cztery lata na to, teraz jest koniec kadencji, jak pan wygra, będzie pan robił - mówił do wójta. Tłumaczył po raz kolejny, że radni opozycji nie byli przeciwnikami budowy ośrodka zdrowia, ale zwolennikami pozyskania na niego pieniędzy, a nie finansowania z gminnego budżetu. Podczas sesji żywo na dyskusję reagowali licznie obecni mieszkańcy, głównie z Rudy Białaczowskiej. Ostatecznie nie podjęto uchwały, w głosowaniu było siedem do siedmiu. Podobnie jak podczas głosowania nad obniżeniem pensji wójta.
Służą czy nie?
Po sesji o komentarz poprosiliśmy wójta Pacochę. - To działania, które nie służą gminie, bo zbiornik jest potrzebny, a grunty pod jego wykup zakłada projekt budżetu. Radni zaczęli już kampanię wyborczą, ich działania ocenią wyborcy - dodaje. Zgodnym głosem mówią radni opozycyjni. - To wójt doprowadził do takiej sytuacji. Nie ma naszej zgody na wykup gruntów bez podania konkretnych działań w temacie budowy i finansowania - zaznaczają. Do tematu będziemy wracać.
Komentarze opinie