Jeszcze na dobre nie ucichły echa tragedii jaka rozegrała się na zalewie w Sielpi, gdzie 4 lipca utonął 24 –latek, a już trzeba było ratować 33 –letniego mężczyznę, który wszedł do wody w ubraniu, zanurkował i nie wypływał. Wydobyli go z toni i uratowali od śmierci ratownik wodny RWR i policjant.
Ludzie wypoczywający nad wodą 19 lipca br., widzieli jak kompletnie ubrany mężczyzna zmierza do wody. Chwiejnym krokiem, co wskazywało na znaczne ilości spożytego alkoholu, brodził w zalewie koło pomostu. Ten obrazek widzieli również policjanci. Młodszy aspirant Leszek Myszkowski, komendant NZPW w Sielpi, nie zdołał nawet krzyknąć do amatora kąpieli, żeby powstrzymał się przed niezrównoważonym działaniem, gdy ten natychmiast wszedł do wody. I błyskawicznie zanurkował. Zniknął w toni i nie wypływał. Wszystko wskazywało, że się topi. Policjanci i ratownik RWR, który akurat był obok funkcjonariusza, błyskawicznie ruszyli na pomoc. Nie musieli pływać. Do miejsca gdzie mężczyzna zniknął w wodzie dotarli na piechotę. Wydobyli go, wynieśli na brzeg. Dość szybko wróciła mu świadomość. Okazało się, że niedoszły topielec ma 33 lata. Ale żadną miarą nie może sobie przypomnieć ani uzasadnić dlaczego poszedł się kąpać, pływać w pełnym ubraniu. Irracjonalne zachowanie mogło być spowodowane znacznym wpływem alkoholu, do czego szczerze się przyznał. Zmroziło go wtedy, gdy ratownik i policjant uświadomili mu, jak ten wybryk mógł się zakończyć. Przysięgał solennie, że już po alkoholu, ani w pełnym rynsztunku do wody wchodził nie będzie.