
Podczas prac rewitalizacyjnych koneckiego rynku, budowlani wykopali spod chodnika szkielet człowieka. Archeolog twierdzi, że to szczątki...
Jak informowaliśmy 2 listopada br., podczas prac ziemnych w ulicy Piłsudskiego, po przeciwnej stronie miejsca pochówku żołnierzy niemieckich, w chodniku obok jednego z domów, ekipy budowlane odkryły niekompletny szkielet ludzki.
Miejsce zabezpieczyli policjanci. O tym fakcie powiadomili Prokuraturę Rejonową w Końskich, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Kielcach, Instytut Pamięci Narodowej mówiła nam st. sierż. Marta Przygodzka, oficer prasowy KPP Końskie.
Krzysztof Obratański, burmistrz Końskich, powiedział nam, że szczątki przebadane zostały przez archeologa, który czuwa nad rewitalizacją centrum. Jego zdaniem są to szczątki dziecka w wieku 9-11 lat. Ciało zostało zakopane w ziemi w latach 1940-1941. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach doszło do pochówku, ale prawdopodobnie był to szybki pogrzeb w tajemnicy. Z tego co nam historia niesie wiadomo, że w tamtym czasie obecna ulica Piłsudskiego była wybrukowana kocimi łbami. Chodniki nie miały betonowej nawierzchni, były to jedynie wydeptane ścieżki. Ulica nie miała oświetlenia.
Według jednej z hipotez mogło to być dziecko żydowskie, które wymknęło się z terenu, który Niemcy wygrodzili z miasta, urządzając getto. Bo trzeba wiedzieć, że już w październiku 1939 r. okupanci tworzy dla obywateli polskich narodowości żydowskiej tzw. dzielnicę żydowską. Kilka miesięcy później przekształcili w getto. Zagrodzili teren ul. Piotrkowskiej, Berka Joselewicza, Warszawskiej. Godziny przejść przez zorganizowane bramy, z jednej strony Getta na drugą były już strzeżone przez milicję żydowską. Być może dziecko żydowskie wyszło poza teren getta. Poszukiwało żywności. Można przypuszczać, że trafiło na niemieckiego żandarma, który pilnował cmentarza w centrum. Bez skrupułów zastrzelił 11-latka. Zwłok nie miał kto zabrać, więc pochowano go w ziemi przy budynku. Upływający czas pogrzebał również pamięć o tym fakcie.
Przypadki bestialskiego mordowania dzieci żydowskich w Końskich w czasie wojny nie były sporadyczne. Starsi mieszkańcy miasta opowiadali, że kanałem ściekowym dzieci wydostawały się na polską stronę. Feldfebel z karabinem, siedział na wprost wyjścia z kanału. I strzelał do wychodzących dzieci. Jak do kaczek. Każdy strzał był celny.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie