
Funkcjonariusz Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Końskich starszy aspirant Tomasz Skowron kursował na trasie z Medyki do Przemyśla. Czerwonym autobusem PSP woził uchodźców z Ukrainy, którzy w Medyce przeszli granicę z Polską. W ciągu dziesięciu godzin służby do Przemyśla dowiózł prawie 600 ludzi, głównie matki z dziećmi.
Zanim uchodźcy uspokoją swoje myśli, wygładzą bruzdy jakie wojna poczyniła na ich psychice, wywalczą sobie miejsce na ziemi, otrzepią z kurzu i ułożą życie po nowemu, minie bardzo wiele czasu.
I tacy właśnie ludzie stanowią większość uchodźców z Ukrainy, którzy w Medyce przekraczają granicę z Polską. Jakoby ostatnim skokiem, rzutem na taśmę na mecie biegu długodystansowego znajdują się w kraju, który będzie dla nich wybawieniem.
Takie odczucia ma starszy aspirant Tomasz Skowron, zawodowy strażak z wieloletnim stażem służby w Jednostce Ratowniczo Gaśniczej w Końskich. Na granicę do Medyki został wysłany służbowo. Posiadał specjalne uprawnienia do kierowania autobusem. Wsiadł za kierownicę czerwonego autokaru z napisem Państwowa Straż Pożarna. Opowiada nam, że widział taką ilość nieszczęścia w jednym miejscu, że ludzki umysł ma trudności z ogarnięciem tej sytuacji.
Na przejściu w Medyce setki ludzi. Głowa przy głowie. Niektórzy z plecakami, torbami na kółkach, wózkami dziecięcymi. Wiozą niemowlęta. Inni z niewielkimi zawiniątkami. Każdy z nich w pośpiechu zabrał z domu to, co było najpotrzebniejsze i najważniejsze - dzieci. Niektórzy nie zdążyli zabrać nic oprócz zagęszczonego kurzem dymem i pyłem powietrza z rodzinnych stron. Nie mają dokumentów osobistych, bo akurat ściana bloku się waliła i trzeba było uciekać. Kurz z betonu połamanego wybuchem wdzierał się w każdy zakamarek odzieży. Tragedia. I ten ciągły płacz ludzi dorosłych i dzieci. To jest straszne przeżycie. A tu tłum idzie i idzie. Exodus.
W Medyce st. asp. Tomasz Skowron podjeżdżał tym czerwonym - jak wszystkie strażackie wozy - autobusem pod wskazane miejsce. Zabierał 50, 60 osób.
- Kadeci szkół pożarniczych ładowali do bagażnika tobołki, walizy, wózki dziecięce i inne dobro z jakim Ukrainkom i ich dzieciom udało się ujść ze zbombardowanych miast. Szybko, bo inni czekają. Załadowany uchodźcami autobus odjeżdżał do Przemyśla. Ludzie wysiadali koło dworca. Zawracałem autobus i gnałem do Medyki - wspomina Tomasz Skowron.
- Najgorzej było nocą. Widziałem dzieci zziębnięte, rozgrzewające się przy koksiakach, koszach w których palił się ogień. Dzieci w różnym wieku nietypowo zachowywały się w takiej sytuacji. Jedne płakały wyrwane ze snu, inne nic nie mówiły. Były smutne jakby wiedziały, że z tej drogi trudno będzie wrócić do własnego domu, do zabawek. Własnego pokoju. Do babci, dziadka i znajomych. I choć matki próbowały uspokajać swoje pociechy, momentami serce mi się kroiło na kawałki.
Podczas służby w koneckiej jednostce, wiele razy wynosiłem z opresji, wypadków ludzi poranionych, czasami zmarłych. To były normalne dla mnie i służby strażackiej sytuacje. Ale to, co widziałem na granicy, zupełnie mnie rozwalało. Kierowałem autobusem, a za plecami w przedziale pasażerskim płacz, szlochanie. Wiele dzieci trudno było uspokoić. W autobusie trochę się rozgrzały. Niektóre usnęły. Ale za kilkanaście minut znów były wyrywane ze snu. Straszne, okrutne dzieciństwo zgotował im Putin.
W Medyce już po polskiej stronie na uchodźców czekały samochody z Niemiec, Włoch, Czech. Autobusy, busy, samochody osobowe. Czekali przewoźnicy, którzy brali ze sobą wyznaczone osoby. Nie tak jak Polacy wszystkich, którzy granice przekroczyli. Czekali na swoich. Zabierali konkretne osoby, kobiety z dziećmi, które miały rodziny właśnie we wspominanych tu krajach. A pozostali szli do przygotowanych miejsc, gdzie wolontariusze i kadeci szkół pożarniczych częstowali ich gorącymi napojami. Podawali gorące zupy i dania obiadowe. Wielu uchodźców dziękowało każdemu napotkanemu Polakowi, który tu był traktowany jak najważniejszym przedstawicielem Polski. Dziękowali za to, że ich przyjmują, dzielą się tym co mają. Za to, że potrafią być ludźmi.
MARIAN KLUSEK
Fot. Marian Klusek, Tomasz Skowron, Gmina Końskie, PSP Końskie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie