Obchody boju pod Gruszką były w tym roku skromniejsze niż w minionych latach. Wymowna była nieobecność kompanii honorowej Wojska Polskiego, która zwykle towarzyszyła uroczystości. Z mównicy płynęły słowa o największej bitwie partyzanckiej na Kielecczyźnie, a z głośników "Marsz Gwardii Ludowej". Przy wyjściu z polany doszło do protestów przeciwko obchodom i przepychanek protestujących z ochroną.
Z roku na rok coraz większe kontrowersje budzą obchody bitwy pod Gruszką. Na skraju lasu w nocy z 29 na 30 września 1944 roku doszło do potyczki między oddziałami Armii Ludowej, partyzantami radzieckimi i Niemcami. Przez lata obchody rocznicy działań zbrojnych w komunistycznej propagandzie urosły do mitycznej wręcz walki komunistów z Niemcami. W minioną niedzielę na polanie obok obelisku na zaproszenie Wojewódzkiej Rady SLD spotkali się przedstawiciele lewicowych organizacji i kombatanci. Zabrakło kompanii honorowej Wojska Polskiego i orkiestry, które zwykle towarzyszyły uroczystości. Znacznie mniej było samych uczestników.
Duchy historii
W swoich przemówieniach organizatorzy i goście nie nawiązywali bezpośrednio do kontrowersji, ale nie sposób było nie zauważyć takich odwołań choćby w słowach Andrzeja Szejny, przewodniczącego świętokrzyskiego SLD. - Dzisiaj patriotyzm znaczy wielokrotnie co innego, żeby być patriotą, trzeba dbać o swój kraj, gospodarkę, rozwój duchowy i rozwój edukacyjny młodych ludzi. Kiedyś było to trudniejsze, patriotyzm oznaczał narażanie swojego życia dla ojczyzny. Dziś ważna jest ta walka, w której doświadczenie i szacunek, którym obdarzamy naszych kombatantów będą miały znaczenie, bo oznacza to szacunek dla historii i prawdy. A znaleźliśmy się w trudnych czasach, kiedy próbuje się pisać historię na nowo i powoływać do życia nowych bohaterów i zapominać o tych prawdziwych. Na to nie możemy pozwolić. Nie możemy dzielić Polaków i przelanej polskiej krwi na lepszą i gorszą. Polska krew, polski patriotyzm powinien mieć jedną twarz i o to zawsze będziemy zabiegać - mówił przewodniczący Szejna. - Nie pozwolimy na zdeptanie duchów historii, na zmianę historii, ale przede wszystkim nie pozwolimy na zmianę Polski na gorsze, a dziś toczymy walkę o przyszłość młodego pokolenia, o przyszłość dla polskich kobiet. Kobiety w Polsce nie mogą być niewolnicami, a do tego przez zmianę prawa próbuje się doprowadzić. Należy im szacunek i szacunek dla ich macierzyństwa - zaznaczał.
Walka z pomnikami
Aleksander Minin, konsul generalny Ambasady Rosyjskiej w Krakowie w swoim przemówieniu mówił o wydarzeniach z Gruszki jako bohaterskiej bitwie z wielokrotnie przewyższającymi oddziałami hitlerowskimi. - Czyn partyzancki dostojnie się wpisał w historię zwycięstwa, chociaż droga do Berlina była jeszcze ciężka i daleka, ale koniec wojny już świtał - mówił. Konsul Minin zwracając uwagę na dobrze utrzymany pomnik w Gruszce opowiedział o zbeszczeszczeniu pomnika partyzantów polskich i radzieckich w Rządcu, które nastąpiło 11 września tuż po obchodach rocznicy bitwy w tym miejscu. - To wojna z pomnikami, kiedy sprawcom jest wszystko dozwolone. Nie tędy droga, nie tędy - mówił konsul.- To jedna z niewielu bitew z udziałem żołnierzy radzieckich, których rocznice są oficjalnie obchodzone. Najważniejsza rzecz to pamięć i wspólny cel, który ich łączył czyli wolność narodów. Wszyscy jesteśmy takimi samymi Polakami i wszyscy mamy w sercu wyłącznie dobro Polski - mówił płk. Zbigniew Rokita. Na polanie padały również słowa w podobnym tonie. - Ta ziemia przyjmowała krew, która była jedną krwią - przekonywał ks. Stanisław Rospondek, wieloletni kapelan Wojska Polskiego, były proboszcz garnizonu Warszawa, Łódź, Kalisz, Kielce nie ukrywając swojej sympatii do Rosjan i Rosji.
Przepychanki z ochroną
Po zakończeniu części oficjalnej uczestnicy uroczystości natknęli się na protestujących przeciwko obchodom i w ich opinii zakłamywaniu historii w sprawie bitwy pod Gruszką. Protestujący z Fundacji Odzyskajmy Naszą Historię z prezesem Michałem Sadko wiele razy próbowali rozciągnąć transparent z hasłem "Goń z pomnika bolszewika". Protest próbowali im udaremnić początkowo zbulwersowani uczestnicy uroczystości, którzy go zwijali im transparent. Później doszło do przepychanek z pracownikami ochrony, a nawet porwania transparentu. - Spili się tutaj na imprezie, zostali otoczeni przez Niemców i taka była ta bitwa. Opowiada się teraz cuda o bohaterskiej bitwie, o tym jak Armia Ludowa zwyciężyła tutaj na tych terenach. Przede wszystkim nie była to bitwa z Niemcami, ale z brygadami pomocniczymi Niemców - mówił jeden z protestujących mężczyzn. Pojawiające się coraz częściej informacje są druzgocące dla legendy Gruszki. Chodzi m.in. o dużo mniejszą liczbę uczestników, nie 1,5 tys., a około 500 - 600 partyzantów. Mitem wydaje się współpraca Niemców z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Kontrowersje budzą również wiadomości o hucznej imprezie zorganizowanej w sztabie na cześć narzeczonej majora Henryka Połowniaka, dowódcy 1 Brygady Armii Ludowej im. Ziemi Kieleckiej na dzień przed bitwą. To pod jego adresem miały być kierowane zarzuty o duże straty w ludziach. Hańbą okryło się również zdezerterowanie z placu bitwy Tadeusza Maja "Łokietka" oraz Tadeusza Łęckiego "Orkana", którzy później pełnili wysokie stanowiska w komunistycznym systemie. W niedzielne popołudnie w Radoszycach odbyło się spotkanie organizowane przez Fundację Odzyskajmy Naszą Historię. O "Faktach i mitach i działaniach Armii Ludowej na przykładzie Bitwy pod Gruszką, znanej jako największa bitwa partyzancka" opowiadał historyk Leszek Żebrowski.
Komentarze opinie