Reklama

W Adamowie obchodzą kryształowy jubileusz [ZDJĘCIA]

Muzeum Ludowe w Adamowie powstało 15 lat temu. Głównie z tęsknoty za upływającym czasem, dla ocalenia urządzeń, narzędzi, różnych przedmiotów codziennego użytku. Inspiratorami i twórcami tego kulturalnego i kulturotwórczego przybytku są Jan Józef Krawczyk i jego małżonka, Teresa. Od pierwszego dnia istnienia muzeum odwiedzają goście z Polski i zagranicy.

Muzeum Ludowe, które od 15 lat działa w Adamowie w gminie Smyków, powstało z pasji Jana Krawczyka, emerytowanego nauczyciela, wspieranego przez żonę Teresę, także emerytowaną nauczycielkę.

Nad wrotami bramy wjazdowej umieszczono daszek z czarownicą siedząca na szczycie i napisem - "Matecznik Krawczyków", a nieco niżej "Muzeum Ludowe". Zajmuje domek rodziców pani Teresy, zabudowania gospodarcze i podwórko.

Eksponaty z podwórka

- W czasach gdy byłem zawodowo czynny, pracowałem jako kierownik Szkoły Specjalnej w Końskich, potem jako dyrektor Zakładu Wychowawczego w Smogorzowie, w wolnych chwilach zbierałem różne rzeczy. Zaczęło się od numizmatów, znaczków pocztowych. Na emeryturze wróciliśmy do Adamowa. I zaczęliśmy zbierać, gromadzić niemal wszystko, co w innych obejściach ludziom zawadzało i momentami nie wiedzieli do czego służyły. Stały, leżały gdzieś pod płotem. Niepotrzebne, zbędnie właścicielom. Stare urządzenia, rolnicze narzędzia, naczynia zajmowały miejsce w szopach, stodołach, lamusach, na strychach skazywane na zapomnienie i zniszczenie. Niektóre eksponaty mają po 150 lat - mówi Jan Krawczyk, właściciel muzeum.

Wracają do łask

- By ten odchodzący czas nie zniknął raptownie, błyskawicznie nie zmienił się w popiół, proch, postanowiliśmy go zachować dla dla przyszłych pokoleń. Zacząłem je gromadzić - opowiada nam Jan Krawczyk. - I teraz znalazły godne miejsce na moim podwórku, w pomieszczeniach mieszkalnych i gospodarczych. Są między innymi narzędzia rolnicze i wyposażenie dawnych gospodarstw od drabiniastego wozu, sań, pługów, bron, orczyków, nosideł do wody, po ule, w których można zobaczyć, jak powstaje miód. Wielu przedmiotów, jak imadła, kobylice, żarna - od dziesięcioleci już się nie używa. U nas można je zobaczyć, dotknąć, spróbować na nich pracować.

Pamięć o wsi

W rodzinnym domu Teresy Krawczyk, niewielka kuchenka i pokój są zastawione eksponatami. Tu jest właśnie cała pamięć o wsi, przepojonej miłością rodzinną, wiarą w Boga, poszanowaniem ludzi. Na ścianach wiszą święte obrazy. Na stole święte figurki, pasyjki, krucyfiksy.

Między nimi właściciel umieścił, współczesne eksponaty, jak aparaty fotograficzne, projektor filmowy, radioodbiorniki różnych imion, magnetofony. To wszystko już do użytku się nie nadaje, bo i technologia już nie ta.

W stodole, która od wielu lat już nie spełnia przypisanej do niej roli, jest kolejny pawilon wystawowy. Tu stoją wagi, przenośny warsztat szewski, z którym rzemieślnik wędrował po wsiach, kołowrotki, maszyny do szycia, warsztaty tkackie, tary i kijanki używane dawniej do prania, maglownice, walizki, żelazka na dusze. Jest kolekcja nakryć głowy i mundurów, kapy na łóżka. Ponadto różne medale i dokumenty, jak i piękne stare butelki, zegary, radia, aparaty fotograficzne, telefony, a nawet paczki zapałek czy papierosów.

Ciężka, robota chłopska

Ten wspomniany Matecznik składa się z głównych ekspozycji, które nazwano: Dom Ojca, Maszyny Rolnicze, Militaria, Tkactwo, Wyrób chleba, Kowalstwo i wiele innych. Podwórko zapełnione dawnymi "maszynami" rolniczymi. Jest wialnia, do czyszczenia zboża po młócce. Na ścianach stodoły wiszą kosy, sierpy, grabie i inne rzeczy, bez których gospodarka wiejska, począwszy od wieku XVIII przez przełom XIX i XX nie miała racji bytu. Stoją kobyłki i piły traczne, którymi fachowcy zwani traczami rżnęli okrąglaka na deski.

Jeden tracz stał na klocu, drugi pod spodem i piłę ciągnęli albo luzem podnosili do góry. I tak długo to robili, aż deska odpadła. Potem zaczynali kolejną i następną. Niemal syzyfowa praca, która była ciężką robotą ale jednak z efektami. Nikt nie narzekał, bo innego wyjścia nie było. Na sile rąk ludzkich, mocy konia, kręciła się biedna wiejska gospodarka.

Epizody z historii

Pierwsza pisana wzmianka o Adamowie sięga roku 1599 r. Dawna nazwa wsi pochodzi od właściciela kuźnic Adama Kuźniaka. A wieś zwała się Wysobrzegi i Rokitowy Kierz. Nad rzeką Czarną Taraska w Adamowie znajdowała się fryszerka, która przerabiała rudę żelaza z huty Królewiec.

Ważny epizod z historii wsi wiąże się z 14 lipca 1787 r. Kuźnice w Królewcu i fryszerkę w Adamowie wizytował król Stanisław August Poniatowski. Po tej wizytacji, jak opisuje Adam Naruszewicz, król pojechał do Maleńca, zwiedzać olbrzymią fabrykę żelaza.

Kolejnym ważnym dla wsi epizodem było prywatne spotkanie polityka z włościanami. Na zaproszenie Adamczyka, notabene ojca księdza, w latach dwudziestych XX wieku, do Adamowa przybył Roman Dmowski, polski polityk, wielki mąż stanu, minister spraw zagranicznych, poseł na Sejm Ustawodawczy II Rzeczypospolitej. Żona pana Adamczyka poczęstowała go... kaszą jaglaną. Podobno mu smakowała.

I trzeci, tragiczny epizod z II wojny. Hitlerowska Einsatzgruppen w pogoni za oddziałem Wojska Polskiego mjr Henryka Dobrzańskiego "Hubala", 7 kwietnia 1940 r. spacyfikowała Królewiec i Adamów. Zwyrodnialcy zamordowali 104 mężczyzn, w tym 14 z Adamowa. Każda wycieczka jaka odwiedza Muzeum Ludowe, wiadomość o pacyfikacji wsi, o mordowaniu Bogu ducha winnych ludzi, czci minutą ciszy.

Od ziarenka do bochenka

Jan Krawczyk realizuje kolejne programy wystawiennicze i edukacyjne. Buduje pawilony wystawowe. Prostej konstrukcji, z drewna. Być może nie wyglądają na sale wystawiennicze, a na budynki gospodarcze. Ale w tym jest ich tajemnica muzeum ludowego. Jan Krawczyk mówi, że w jednym z nich pokażemy historię chleba. Od ziarenka żyta, pszenicy, pszenżyta itp., które zostanie wysiane do ziemi, po jego zbiór, młócenie, odwiewanie plew, ucieranie mąki, aż po wypiekanie chleba. Chleba naszego powszedniego...

Twórców muzeum nagradzano niezliczonymi dyplomami, medalami. Bo taki skarb, jaki jest w Adamowie, to jedyny w tak dużej skali w powiecie koneckim. Należy mu się stosowne uznanie i szacunek dla twórców Teresy i Jana Józefa Krawczyków. I co chyba najważniejsze, ludzie licznie muzeum odwiedzają, czasem kilka razy z rzędu.

MARIAN KLUSEK

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do