Na spotkanie w sprawie odpadów komunalnych, porzuconych trucizn przybyły władze: starostwa, Stąporkowa i Fałkowa, wojewódzki inspektor sanitarny, zastępcy komendantów powiatowych policji i straży pożarnych. Po dwóch godzinach omawiania problemów związanych z powołaniem komisji, która zajmie się problemem nielegalnych składowisk, koncepcja upadła. Gminom potrzebne są pieniądze, a nie kolejna komisja - stwierdzono w konkluzji.
Do starostwa koneckiego przybyli: Henryk Konieczny, wójt Fałkowa, KrzysztofBajor, jego zastępca, Dorota Łukomska, burmistrz Stąporkowa, Łukasz Kłys, sekretarz, Beata Siadul, kier. referatu ochrony środowiska, Agnieszka Niebudek, skarbnik, Lucyna Ziętek, szefowa referatu OŚ starostwa. St.kpt.Ryszard Stańczak,z-ca kom. PSP, mł. insp.Dariusz Dębowski, z-ca komendanta powiatowego policji, podkom. Jarosław Smołuch, kom. KP Radoszyce, AnnaWojtasińska, dyr. Sanepidu. Zaproszonych ludzi gościł Grzegorz Piec, starosta, Jarosław Staciwa, członek zarządu i Wiesław Skowron, wicestarosta, który spotkanie prowadził. Na to spotkanie przybyli Witold Bruzda, Świętokrzyski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska i Filip Jędrzejkiewicz, inspektor z tegoż urzędu.
Grzegorz Piec, starosta, sugerował, by zastanowić się jak problem odpadów komunalnych w Polskich Odpadach Komunalnych, w Fałkowie, oraz płynnej chemii i odpadów w gminie Stąporków rozwiązać. Wicestarosta Wiesław Skowron zaproponował, by powołać specjalistyczną komisję, zespół, który zajmie się tym problemem. Zbada, podpowie jak pozbyć się wszelakiego śmiecia, odpadów które przywieziono na teren koneckiego powiatu. Na takie dictum jak powołanie komisji, niejako społecznej, nie umocowanej w prawie, uznania wśród zainteresowanych likwidacją składów z odpadami nie wzbudziło. Ale poruszyło władze wspomnianych gmin, którym na co dzień te sprawy spędzają sen z powiek.
Bomba na ul.Staszica
Dorota Łukomska burmistrz Stąporkowa i Beata Siadul, kierownik referatu ochrony środowiska UM, informowały, że w listopadzie 2018 roku Komenda Wojewódzka Policji powiadomiła Urząd Miasta w Stąporkowie o bombie ekologicznej, która tyka w hali przy ul. Staszica. Tam zgromadzono dużą ilość niebezpiecznych odpadów. Nikt wówczas nie wiedział, co jest w beczkach, pojemnikach typu mauzer, a nawet 30 000 litrowej cysternie, jaka stoi przed halą. Były jednostki Państwowej Straży Pożarnej, prokuratura, inspektorzy starostwa, policjanci, inspektorzy WIOŚ, które informowało, że pobrano próbki tych odpadów w celu określenia ich rodzajów.
Brama z kłódką
- Próbki zabrano, a my nie mamy żadnych dokumentów z przeprowadzonej kontroli, ani ze Starostwa Powiatowego w Końskich ani z WIOŚ Kielce – podkreśla Dorota Łukomska. - 1 sierpnia 2019 roku pytamy starostwo - jakie działania zostały podjęte w celu uprzątnięcia odpadów. Starostwo wydało decyzję zezwalającą firmie DAV-SERWIS Sp. z o.o. z Katowic na zbieranie odpadów. Teraz prowadzi postępowanie cofnięcia zezwolenia, jest zobowiązane do przeprowadzenia postępowania nakazującego usunięcie odpadów – mówią Dorota Łukomska i Beata Siadul. – Odpowiedź ze starostwa informowała, że prowadzone jest postępowanie egzekucyjne z udziałem Prokuratury Okręgowej w Kielcach w sprawie wykonania decyzji starostwa (z 10 sierpnia br.) zobowiązującej firmę do usunięcia zgromadzonych odpadów. Zabezpieczeniem dostępu do trucizn jest zamknięta brama hali i kłódka na niej.
Magazyn bogaty w trucizny
13 sierpnia br., UMiG Staporków wystosował do WIOŚ zapytanie - jakiego rodzaju odpady są w hali przy ul. Staszica oraz w niezabezpieczonej cysternie; czy stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców. 4 września WIOŚ informuje, że 21 maja 2019 r. (pół roku po odkryciu nielegalnego składowiska) przeprowadzono oględziny, w trakcie których stwierdzono nagromadzenie różnego rodzaju odpadów. W tym niebezpiecznych, tekstylnych oraz chemicznych jak przeterminowane leki, probówki z niezidentyfikowaną substancją, 200 zużytych opon, 5 pryzm odpadów tekstylnych o łącznej objętości ok. 1800 metrów sześciennych, 20 pryzm odpadów pochodzenia chemicznego zgromadzonych w pojemnikach - ok. 3800 metrów sześciennych. Na niektórych pojemnikach są opisy - odpady bardzo toksyczne, utleniające się, łatwopalne, silnie żrące, szkodliwe dla środowiska wodnego, rakotwórcze, powodujące mutacje i mogące działać uczulająco, powodujące ryzyko niebezpieczeństwa, itp. Część pojemników jest nieszczelna, uszkodzona i poprzewracana. W kilku miejscach hali są rozlane i niezabezpieczone substancje płynne.
Zasypią nas śmieci
Prawdopodobnie w Gosaniu ktoś, zaorał w ziemi odpady komunalne. Ponoć to samo jest w Odrowążu. Można przypuszczać, że właściciel działki zładuje ją odpadami niebotycznych rozmiarów i przepisze notarialnie na "słupa". A sam umknie z pieniędzmi.
Henryk Konieczny, wójt Fałkowa mówi, że Polskie Odpady Komunalne ostatnio zasłynęły nie z gromadzenia i przetwarzania odpadów na paliwo alternatywne, a z serii pożarów jakie wybuchają na składowisku. Na tego przedsiębiorcę nie ma sposobu, by się opamiętał. Produkowanego paliwa nie sprzedaje, a ciągle zwozi surowiec. Do niedawna między hałdami były drogi. W razie pożaru strażacy mogli wjechać, manewrować samochodami. Teraz plac jest jednym wielkim składowiskiem odpadów. Były informacje, że stare odpady komunalne ktoś zakopał na tej działce.
Witold Bruzda, świętokrzyski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska mówi zgromadzonym, że w czerwcu br., badali działkę na ternie POK w Fałkowie.
Okazuje się, że w glebie są zadołowane odpady komunalne. Właściciel POK nie przyznaje się do ich zakopania.
Trucizny idą z dymem
I jakimś dziwnym trafem, po ogłoszeniu przez WIOŚ wyniku badania, w lipcu zapaliło się składowisko. Pożar trwał 10 dni. Strażacy nie wyrokują, że pożar był wynikiem podpalenia, ale że prawdopodobnie jest spowodowany podpaleniem – mówi st.kpt.Ryszard Stańczak.- Może też być samozapalenie się składowanych rzeczy.
Mł.insp.Dariusz Dębowski zastępca komendanta koneckiej policji nieco inaczej ujmuje ten problem: - Każdą sprawę dokładnie bada policja, na zlecenie prokuratury czy to rejonowej w Końskich, czy okręgowej w Kielcach. Biegli określają przyczyny pożaru.
Lucyna Ziętek ze starostwa mówi, że POK miał pozwolenie na instalację do odzyskiwania odpadów. Starostwo wycofało pozwolenie zintegrowane i wzywa do zaniechania naruszeń, do 3 marca 2020 roku. POK musi złożyć nowy wniosek w ciągu roku od wezwania. Jeżeli tego nie zrobi, pozwolenie wygaśnie.
Zapas surowca na setki lat
Podobne w treści i przesłaniu wnioski kilka razy powracały w dyskusji. Na trucicieli nakładane są kary, egzekucje. I nic więcej zrobić się nie da!
Prawdopodobnie cementownie nie chcą paliw alternatywnych. Producent musi cementowni zapłacić, by takie paliwo przyjęła. Ale musi być bez chloru i innych substancji chemicznych. Chyba kończy się rynek zbytu POK w Fałkowie, a codziennie – według oświadczeń władz gminy – kolejne samochody dostarczają odpady do zakładu. Bo ma pozwolenie na zbieranie odpadów, więc zwozi na hałdy. POK nawet przez kilka wieków nie zdoła przetworzyć zgromadzonego "surowca".
Wiesław Skowron mówił, że nocą samochody wywożą odpady z POK w niewiadomym kierunku. Sugerował policjantom, by przypilnowali, zatrzymali taki transport. Władze Fałkowa nigdy o takiej sprawie nie słyszały. - To jest transport w jedną stronę – wyjaśnia Henryk Konieczny. – Dowożenie, wywalanie na coraz wyższe hałdy, a nie wywożenie. 70 procent odpadów zostało do POK dostarczone od 2018 roku.
Porażka biednych
Dorota Łukomska dodała, że działalność druhów strażaków gminy Stąporków przy gaszeniu pożaru w Fałkowie kosztowała naszą kasę 20 tysięcy złotych. I nie wiedzieli, czy to podpalenie czy samozapłon. Podobnie jest w innych gminach, których strażacy gasili pożary w POK. Też wykładają pieniądze na swoich strażaków.
- Ta sytuacja jest porażką nas wszystkich – tak problem ujmuje Henryk Konieczny. - Skąd mamy wziąć pieniądze na przerwanie tego procederu? By zlecić specjalistycznej firmie zutylizowanie odpadów. Musimy robić wszystko, by ukrócić ten proceder. Oczywiście zgodnie z prawem, zatrzymać taką działalność. Bo nas śmieci zasypią, zatrują powietrze i ziemię, wodę w studniach. I w momencie, gdy ludzie będą się wyprowadzać z Fałkowa, opuszczać księżycowy, zatruty krajobraz Stąporkowa, kto będzie ich żegnał?
Koncepcja powołania specjalnej komisji upadła. Bo cóż mogą zrobić, ludzie nie umocowani w prawie ? Prawie ...nic !
Gdzie są ekolodzy ?
Dziwić się chyba należy, że do Stąporkowa, do Fałkowa nie przyjedzie ekipa obrońców przyrody, "zielonych", ekologów czy innych grup broniących wszelkich form życia. Wchodzą na kominy, przywiązują się do drzew wycinanych lasów, kładących się na drodze przed maszynami niszczącymi środowisko. W Fałkowie, Stąporkowie jest miejsce do pikietowania, protestowania. Problem narasta, a oddziałów "ekologów" nie ma! Podobnie jak mądrego, który wyswobodzi mieszkańców od toksycznego towarzystwa. Do tematu wrócimy! MARIAN KLUSEK
Debatować to sobie można w nieskończoność. Kto wydał pozwolenie na taką działalność w Fałkowie ? Władze gminy nie wiedziały czym to pachnie w czasach ogólnej świadomości jak takie firmy działają ? Ściema i tyle. Tu jest sprawa dla prokuratury już aby sprawę wyjaśnić od a do z. Kto za co i za ile, tak to wygląda po głębszym zastanowieniu. Cierpią ludzie tylko i wyłącznie.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Debatować to sobie można w nieskończoność. Kto wydał pozwolenie na taką działalność w Fałkowie ? Władze gminy nie wiedziały czym to pachnie w czasach ogólnej świadomości jak takie firmy działają ? Ściema i tyle. Tu jest sprawa dla prokuratury już aby sprawę wyjaśnić od a do z. Kto za co i za ile, tak to wygląda po głębszym zastanowieniu. Cierpią ludzie tylko i wyłącznie.