
Niemal na wszystkich nagrobkach, biednych i bogatych grobowcach kryjących prochy ludzi, z każdym rokiem pojawia się coraz więcej ozdób z tworzyw sztucznych. Zarządcy cmentarzy, w przypadku powiatu koneckiego parafie, mają coraz więcej kłopotów z pozbyciem się tych "znaków pamięci". Tworzą się śmieci nie nadające się do przetworzenia
Ludzie coraz częściej z wielkim rozmachem zdobią grobowce, groby, miejsca wiecznego spoczynku swoich bliskich.
Całe połacie płyt nagrobnych pokryte są kwiatami, przepięknymi imitacjami naturalnych wykonanych z tworzyw sztucznych. Niczym scenografia filmu, teatralnej sceny.
Żyjący tylko pozornie tymi gestami podkreślają miłość, jaka łączy ich ze zmarłymi. Bo stroisze, wieńce z tworzy sztucznych są nieśmiertelne. Stracą barwę, spaskudnieją, ale trwają. Czy jest to wyraz szczególnej troski o groby rodzinne, pamięci o wszystkich zmarłych, a przede wszystkim naszej wiary?
I nic dziwnego by w tym nie było, gdyby na grobach stały kwiaty żywe, kilka świeczek. Ten przepych z plastiku złożony z dziesiątek kwiatów, wieńców, lampek, światełek - także elektrycznych, jeszcze nie wychodzi z mody, a nawet potęguje się. Teraz wyrzucane na śmietniki cmentarne, kontenery rozwiewa wiatr. Ekipy sprzątają, a wiatr swoje dzieło powtarza. Makabra! Pocieszeniem jest nadzieja, że w przyszłości takiego wystroju pstrokacizny z plastiku nie pomieści kwatera w columbarium.
Doskonale wiemy, że dla chrześcijanina najistotniejsze znaczenie ma modlitwa za zmarłych i pomoc w osiągnięciu zbawienia naszym siostrom, braciom, którzy odeszli do wieczności. Groby są miejscem szczególnego poszanowania, a prawo kanoniczne i państwowe chroni miejsca spoczynku zmarłych. Dbając o groby musimy jednak pamiętać o konsekwencjach naszych czynów dla otoczenia, dla przyrody.
Parafie zarządzające cmentarzami mają olbrzymi i wciąż rosnący problem z stroikami, wieńcami, kwiatami z tworzyw sztucznych. Bo takie ludzie w dowód pamięci składają na grobach. Żeby dłużej, bez kłopotliwego doglądania, utrzymywały "świeżość". Niemniej można sobie policzyć ile to plastików w różnych formach będzie zdobiło groby w tegoroczne święta zmarłych. To są setki, jeżeli nie tysiące różnych wyrobów.
Księża, administratorzy cmentarzy proszą o ograniczenie, a może nawet rezygnację ze składania na cmentarzach takich sztucznych wiązanek i kwiatów. Bo w efekcie świat wydaje się sztuczny od kołyski po nagrobek. Produkcja, jak też utylizacja "stroiszy" z tworzyw, obciążają środowisko. Biodegradacja naturalnych wieńców, kwiatów jest prosta i przyjazna przyrodzie. Przepiękne, fabryczne kwiaty z tworzyw sztucznych nie rozłoży ziemia nawet przez sto lat. Właściwie to nie wiadomo, jak długo ten proces trwać będzie, bo od ich wynalezienia, spowszechnienia w użytku pewnie minęło sto lat, a wciąż całe są w ziemi.
Spotkanie na cmentarzu z pamięcią o swoich najbliższych jest tylko chwilą. Potem wszystkie sztuczne znicze, wieńce, wiązanki trafiają do koszy i pojemników na śmieci, jakie znajdują się na cmentarzach. Zastanówmy się nad naszym działaniem teraz, a nie dopiero we Wszystkich Świętych, dziwiąc się, a nawet oburzając na widok przepełnionych pojemników i stert śmieci.
Ksiądz Paweł Wlazło, proboszcz św. Anny i zarządca cmentarza parafialnego w Końskich przytacza nam słowa papieża Franciszka: - "Musi się rodzić świadomość życia we wspólnym domu, który powierzył nam Bóg. Cmentarze są miejscem gdzie e możemy tę świadomość i współodpowiedzialność w jasny sposób wyrazić". Na koneckim cmentarzu, który służy wiernym z okolicznych wsi, od 1777 r. pochowanych jest tysiące, a może setki tysięcy ludzi.
Kiedyś wieczorem we Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny, nad cmentarzem przy ul. Browarnej w Końskich, jak i innych nekropoliach, widać było łunę światła świec, które płonęły na grobach. Obecnie światła znikają w olbrzymim dymie zapachem przypominającym ropę naftową, spaliny z rury wydechowej samochodu, jaki pochodzi od "stearyny" świec. Na własne życzenie zatruwamy powietrze, sycimy glebę niezniszczalnym nawozem.
I to wcale nie jest na chwałę i ku pamięci naszych zmarłych. Może ograniczmy ilość świateł, które w pojemnikach z tworzyw wstawiamy do szklanych flakonów, lub bezpośrednio na nagrobek. Po wypaleniu się zawartości reszta wyląduje w kontenerze na śmieci.
Na cmentarzu, nawet w Końskich niektóre grobowce wystawiono kosztem tysięcy złotych. Wypadałoby je ubezpieczyć. Jakiś samochód na podwórku za półtora tysiąca jest ubezpieczony, a nagrobek nie. Gdy klęska żywiołowa, wiatr powali drzewo i z nagrobka zostanie miazga, z lamentem, pretensjami ludzie idą do zarządcy cmentarza. A można do ubezpieczyciela. Sumując: coraz mniej przedsiębiorców chce odbierać śmieci z cmentarza. W koszach, kontenerach najwięcej jest plastiku. To się nie nadaje do żadnego recyklingu. A z każdym rokiem tego rodzaju śmiecia przybywa.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie