Reklama

Mieszkańcy Dziebałtowa Nowego głośno protestują. Nie chcą... [ZDJĘCIA]

W miejscu, gdzie budowana jest antena telefonii komórkowej, 6 lipca po południu zgromadziło się około 70 mieszkańców Dziebałtowa. Przybyli tu z hasłami, by zaprotestować, przeciwstawić się budowie masztu antenowego. Podkreślają, że nikt - a głównie inwestor, z nimi na ten temat nie rozmawiał. I ucieka przed dyskusją.

W miejscu, gdzie inwestor wykonał prace budowlane przy fundamencie, kotwach do których będzie mocowany maszt antenowy o wysokości o prawie 62 metrów z instalacją odgromową, 6 lipca br. po południu zgromadziło się 70 wzburzonych mieszkańców Dziebałtowa.

Wszyscy powtarzają, że zostali oszukani, pominięci w sprawie tak ważnej inwestycji. Nikt nas nie przekonał, że promieniowanie telefonii komórkowej nie jest szkodliwe dla zdrowia. A my wiemy, że szkodzi, zwłaszcza młodym organizmom, dzieciom.

Zabrakło unikalnych robaków

Stanisław Kuleta, sołtys Dziebałtowa mówi nam, że:

- Od półtora roku, gdy ktoś mgliście mówił o wybudowaniu masztu w tym miejscu, żaden przedstawiciel inwestora telefonii komórkowej nie pojawił się we wsi, a w konsekwencji nic nam o budowie nie opowiedział. Nikt nas o zdanie nie pytał. Jestem tym załamany, że lekceważy się ludzi. Do mnie jako sołtysa nikt nie zadzwonił, nikt mnie nie poinformował, że coś takiego będzie tu powstawać ani z telefonii, ani z urzędów. Gdybyśmy nawet udawali ekologów, nałapali w tym miejscu "chronionych" żabek, albo myszek i zgłosili to w ochronie środowiska, to może by inwestycja została zatrzymana. W tamtym czasie z "przecieków" dowiedzieliśmy się o lokalizacji i planowanej budowie masztu. 20 maja 2020 r. 65 osób podpisało listę protestacyjną. Antenę zaczęto budować. Powstał wykop, uzbrojony fundament, który kilka dni temu zapełniono betonem.

Bez ważnej umowy

Dominik Siwek, właściciel kawałka ziemi, na którym ma stanąć maszt mówi, że:

- 3 lutego 2020 r. zawarł umowę najmu części nieruchomości o powierzchni 144 metry kwadratowe. Do dziś P4 Spółka z oo nie podpisała przejęcia działki. W związku z tym nie uiszcza umownego czynszu. Oświadczam, że nie zamierzam przedłużać obowiązywania umowy na 10 lat. Powiadomiłem inwestora, że wnoszę o rozwiązanie umowy, za obustronnym porozumieniem stron - podkreśla dobitnie Dominik Siwek. - Okazało się, że zostałem postawiony przed faktami, które się dokonały. Teren został ogrodzony, obwieszony tabliczkami. I inwestor wykopał dół, ustawił kotwy i zalał betonem. Odwołałem się do wojewody świętokrzyskiego.

Co mówią protestujący, władze Końskich i wojewoda przeczytasz w najnowszym wydaniu TYGODNIKA KONECKIEGO.

MARIAN KLUSEK

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do