
Niemal w centralnym punkcie koneckiej nekropolii jest zbiorowa mogiła partyzantów. Nad nią góruje piękny pomnik partyzanta dłuta artysty rzeźbiarza Wojciecha Durka. Postać odwzorowanego w piaskowcu Waldemara Szwieca, symbolizuje trud i bohaterstwo leśnych żołnierzy. Pomnik jest miejscem gdzie konecczanie oddają hołd ludziom, którzy walczyli i życie oddali za Ojczyznę.
Zaraz po zakończeniu działań wojennych był to skrawek cmentarza, w którym grzebano ekshumowanych z całego powiatu koneckiego partyzantów.
W czasie bitew, działań zbrojnych nie było czasu, żeby ciała poległych chować w jednej kwaterze. Zatem niemal po każdym starciu, gdy były ofiary śmiertelne, żyjący koledzy organizowali grób, gdzie składali doczesne szczątki swoich przyjaciół. W pośpiechu, nocą. Zostawiali jakiś znak, by później w to samo miejsce powrócić, zabrać bohaterów i z należytym szacunkiem, ponownie pochować. Mieli nadzieję, że gdy ta wojna się skończy, zostaną przeniesieni na ważne dla potomnych miejsca. Niektórych tuż po przejściu działań frontowych, rodziny i bliscy wydobywali z ziemi i przenosili do miejsc, gdzie szacunek dla zmarłych będzie po wsze czasy.
Cmentarz dla ofiar wojny, dla żołnierzy wytyczono na – wówczas – nowej części parafialnej nekropolii. Pierwszy pogrzeb odbył się 17 stycznia 1945 roku, dzień po oswobodzeniu Końskich od hitlerowskich oprawców. Ze zbiorowego grobu za strzelnicą w Baryczy, gdzie w 1943 roku Niemcy rozstrzelali mieszkańców Kornicy i Baryczy, wydobyto ciała pomordowanych. Kondukt przeszedł na cmentarz parafialny na Browarach. Pogrzeb był manifestacją konecczan, że nie zapominają o tych, którzy za żyjących krew i życie oddali. Na cmentarzu złożono ich w jednej wspólnej mogile. Obecnie ten grób zaznaczony kamiennym pomnikiem znajduje się po przeciwnej stronie Pomnika Partyzantów.
Jednym z pierwszych pochowanych w tej ziemi, gdzie nieco później zbudowano Pomnik Partyzantów był por. Ludwik Borowiecki "Otmęt", "Młot"- dowódca oddziału Milicjantów Ludowych Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Ten humanista, wróg wojen, zbrojnych zmagań w pewnym momencie życia, w 1943 roku zorganizował oddział zbrojny. Poszedł walczyć "Jak żołnierz bez trwogi". I jak humanista, miał przy sobie tomik wierszy Adama Asnyka. Wiele z wierszy znał na pamięć. Cytował fragmenty.
- Po ekshumacji ciała Ludwika, wydobyłam z kieszeni jego szynela właśnie wiersze Asnyka - opowiadała nam Janina Borowiecka, żona Ludwika. - Z wojny w 1939 roku wrócił rozgoryczony. Jednak z przeświadczeniem, że "musimy wziąć się za Niemców". Pracował w zakładzie odlewniczym, przed wojną należącym do Kronenbluma w Końskich. Niemcy zagarnęli fabrykę jak wszystkie inne. Ludwik zahaczył się na robotę. Na własną rękę prowadził sabotaż. Psuł maszyny. Niemcy zaczęli orientować się, że ktoś to celowo robi. Ludwik uszedł, przeniósł się do Zakładów "Hasag", do Skarżyska. I tu przyłapany na próbie sabotażu, uciekł w ostatnim momencie przed aresztowaniem. Pojechał do Warszawy. Nie zdążył powiadomić żony o tej swojej decyzji:
"Ty czekaj mnie dzieweczko cudna,
Pod ta wysmukłą topolą!
Przysięgam Ci, choć to rzecz trudna
Że wrócę..."
W Warszawie wstąpił do partii Polskich Socjalistów. Przystąpił do grup milicyjno-bojowych. Po specjalistycznych szkoleniach wojskowych wrócił do Końskich.
Z kolegów, dawnych przyjaciół utworzył w 1943 roku oddział Milicjantów Ludowych. - Mimo, że był w Końskich lub w okolicy, nie mógł mieszkać w rodzinnym domu, u rodziny – wspominała Janina Borowiecka. - Spotykałam się z nim sporadycznie. Uzgodniliśmy, że nie będziemy się żegnać, ani witać. Żeby nie było bolesnych rozstań.
"A nie tych mi żal najbardziej
Co cierpią niezasłużenie
Ci jako rycerze twardzi
Znieść mogą każde cierpienie..."
Mówił, że parobkiem u Niemców nie zostanie. Polska będzie wolna, dzieci będą wolne. Wszystkim będzie się dobrze działo. Muszę iść.. I poszedł.
Różne i sprzeczne są informacje o okolicznościach śmierci Ludwika Borowieckiego.
- Stało się to 12 grudnia 1944 roku – mówiła nam pani Janina. - W tamten wtorek na polach – nieistniejącej - wsi Eugeniów. Ale 10 grudnia uzgadnialiśmy, jak przygotujemy wigilię dla żołnierzy. Miało być zebranie u sołtysa. Ale ktoś zdradził. Ludwik prawą rękę miał na temblaku po niedawnym postrzale. Poszedł na zebranie bez obstawy. W południe Własowcy obstawili dom sołtysa. Chcieli ująć go żywego. Ludwik zaczął się przebijać. Ostrzeliwał się z pistoletu. Ostatni nabój zostawił dla siebie. Wychodził obronną ręką z różnych, opresji. A z tej nie było mu dane. Miejscowi gospodarze pogrzebali go w ziemi w miejscu gdzie zginął. W Eugeniowie.
Miesiąc później, gdy 16 stycznia 1945 roku Końskie opuścili Niemcy, pani Janina Borowiecka furmanką pojechał do Eugeniowa. Zabrała ciało męża. W Gowarczowie jakiś dawny podkomendny Ludwika -"Młota" zatrzymał nas. Powiedział, że zrobił trumnę dla swojego dowódcy. Niech to będzie mój prezent – powiedział. W szynelu znalazłam tomik wierszy Adama Asnyka, w który kopiowym ołówkiem podkreślił niektóre wersy:
"Przebiegłeś swoją metę, jak rycerz bez trwogi
Bez skargi, bez pociechy;
Oni twemu oku w ognistym obłoku
Odsłoniła się przyszłość Jak ostatni sakrament
Do ostatniej drogi..."
- I pochowałam męża w mogile, która później została kwaterą Partyzantów – dodała pani Janina Borowiecka.
Na cmentarnej kwaterze partyzantów chowano ludzi, których odnajdywano w różnych miejscach powiatu koneckiego. Dokonywano ekshumacji i przenoszono w święte miejsce, na cmentarz konecki. Przypuszczalnie nie ostała się żadna dokumentacja tej operacji i nie wiadomo, który z nich w jakim miejscu jest pochowany. Wszelkie moje starania, dociekania prawdy o miejscach grzebania ekshumowanych partyzantów kończyły się fiaskiem.
Nie ulega wątpliwości, że o pochówku swojego męża wiedziała, Janina Borowiecka. Orientowała się gdzie spoczywa "Otmęt" "Młot". Nim rozpoczęto budowanie pomnika, ciała ekshumowanych i pochowanych w Końskich partyzantów zajmowały trzy kwatery. Prawdopodobnie w pierwszym rzędzie pod chodnikiem, który wykonano podczas porządkowania mogiły mogił koneckich partyzantów, spoczywają bracia Kazimierz i Bronisław Czyżowie oraz por. Ludwik Borowiecki. W trzecim rzędzie centralnie pod pomnikiem prawdopodobnie znajdują się pochówki dwóch cichociemnych - spadochroniarzy Armii Krajowej ppor. Waldemara Szwieca "Robota" i ppłk. Leopolda Krizara "Czeremosza".
Niektórzy w miejscach pochówku swoich bliskich stawiali krzyże z trumiennymi klepsydrami. W zbiorowej mogile – jak głosi kamienna tablica postawiona na krawędzi mogił – pochowano 37 partyzantów różnych ugrupowań: AK, AL, BCh, wspomnianych Milicjantów Ludowych. Wiemy, że pogrzebanych tu ludzi jest więcej. Tu spoczęli również – rodzeństwo Anna i Antoni Michalscy, rozstrzelani po akcji likwidacji Eduarda Fittinga. W skrytości przed Urzędem Bezpieczeństwa ekshumowani z miejsca zagrzebania ciał przez Niemców, zostali przeniesieni w to godne miejsce. Symboliczny miejsce ich wiecznego spoczynku zaznaczono na rodzinnym grobowcu Michalskich, dwie alejki dalej.
Jeżeli wierzyć niezbyt ścisłym przekazom historycznym, to Pomnik Partyzantów wybudowano ze składek społeczeństwa. Akurat w Końskich przebywał artysta rzeźbiarz, Wojciech Durek. Ksiądz proboszcz Antoni Ręczajski angażował go do budowania w mieście pomników jak Tadeusza Kościuszki, Pomnika Wdzięczności, Pomnika Cichociemnych -płaskorzeźby na ścianie plebanii św. Mikołaja. I to właśnie ów artysta podjął się wzniesienia pomnika, symbolu walki partyzanckiej. Partyzant – rzeźba na pomniku ma twarz ppor.cc. Waldemara Świeca "Robota". Państwowo-religijna uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika odbyła 1 listopada 1947 roku. A budowa kontynuowana była do 1950 roku.
Wiele lat później, gdy na tym miejscu odbywają uroczystości Koneckiego Września, na miejscach pochówku pojawiły się wybrukowane kostką przejścia, miejsca dla pocztów sztandarowych. Pewnie bez pozwolenia konserwatora zabytków nikt takiej przebudowy by nie robił. Ale u ludzi pozostał niesmak, że ktoś spaceruje po miejscu pochówku bliskiej osoby. Pani Janina Borowiecka skromna kasjerka kina "Antyczne" w Końskich nie miała siły, by walczyć...
A dusze pogrzebanych tu bojowników o wolność z pewnością radują się, gdy nad ich grobami pochylają się polskie sztandary, salutują żołnierze Wojska Polskiego, przez cmentarz niesie się huk salwy honorowej...
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie