
Około 1900 r. Ludwik Beyer w Machorach (gm. Ruda Maleniecka) produkował kafle do budowy pieców grzewczych, trzonów kuchennych. Wygrał przetarg na ich budowę w dworcach kolejowych linii transsyberyjskiej, od Moskwy do Władywostoku. Galanterię żeliwną do pieców dostarczała konecka odlewnia Piotra Ławacza.
Jadąc drogą relacji Maleniec - Kołoniec, tuż za zakrętem, gdzie stoi napis Machory, nad drzewami lasu góruje wysoki komin z czerwonej cegły.
Gdy podjedziemy bliżej, zza krzaków wyłania się kamienny mur ogrodzeniowy zakładu z pomieszczeniem dla strażnika. Po przeciwnej stronie drogi stoi duży budynek pałacowy nadszarpnięty zębem czasu. Ceglane budynki fabryki również popadają w ruinę.
Jeszcze kilka lat temu jednopiętrowy budynek hali produkcyjnej, gdzie robiono ceramiczne kafle piecowe, miał dach. Na nim stały kominy wentylacyjne. Okna posiadały szyby, drzwi wisiały na zawiasach, a i zieleń była ujarzmiona. Przycięta, wypielęgnowana.
Za halą fabryczną, nad kanałem, w którym piętrzono wodę stoją resztki turbiny, która dawała fabryce "siłę" do obracania maszyn. Nieco dalej był młyn do rozdrabniania i rozcierania gliny. Kamienne koła toczyły się po dnie pojemnika. Rozgniatały glinę tak długo, aż wcześniej leżakująca latami w wodzie nie uzyskała odpowiedniej konsystencji, jaką można było zastosować przy formowaniu kafli...
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie