Reklama

Koniec skrótu nad torami w Końskich. Znika wiadukt, zostają wspomnienia

Przez lata był codzienną drogą do pracy, szkoły i na pociąg. Dla wielu mieszkańców Końskich - zwłaszcza starszego pokolenia - wiadukt nad torami był czymś więcej niż stalową konstrukcją. Dziś znika z krajobrazu miasta, a wraz z nim fragment lokalnej historii.

Po zardzewiałym wiadukcie nad torami kolejowymi w Końskich nie zostanie nawet cień.

Kładka nad torowiskiem stacji PKP Końskie, na linii kolejowej nr 25, przez dziesięciolecia znacznie skracała drogę pieszym. Była wygodnym i bezpiecznym przejściem, z którego korzystali pracownicy pobliskich zakładów, kolejarze, uczniowie i mieszkańcy okolicznych osiedli. Dla wielu osób miała także wymiar sentymentalny - była częścią codzienności i zawodowego życia.

Od momentu zamknięcia kładki piesi zostali postawieni przed trudnym wyborem. Mogą iść "na wprost", przez tory, podkłady i murki, łamiąc przepisy i narażając się na niebezpieczeństwo. Mogą też nadrabiać drogi, kierując się ulicą 1 Maja, przez przejazd kolejowy, a następnie ulicą Fabryczną lub Partyzantów. Stalowe elementy kładki przez lata rdzewiały, aż w końcu - na początku grudnia 2025 r. - zapadła decyzja o jej rozbiórce.

Grudzień 2025. Decyzja zapadła

W grudniu 2025 r. ekipy demontażowe rozpoczęły rozbiórkę wiaduktu - kładki nad torami kolejowymi linii 25 w Końskich. Dylemat: remontować czy demontować, został ostatecznie rozstrzygnięty. Kilka dni wcześniej cały obiekt został ogrodzony biało-czerwoną taśmą, by uniemożliwić wejście na niebezpieczną konstrukcję.

Rozbiórka nieczynnej kładki potrwa do lutego 2026 r. Jak informuje PKP Polskie Linie Kolejowe, żaden z elementów obiektu - ani filary, ani schody, ani pomost - nie nadaje się do dalszej bezpiecznej eksploatacji. Decyzja zarządcy infrastruktury była jednoznaczna: obiekt musi zniknąć.

Skrót, który łączył dwie strony miasta

Przez wiele lat kładka była najwygodniejszym i najbezpieczniejszym przejściem nad torowiskiem, łączącym ulicę 1 Maja z ulicą Fabryczną, w ciągu drogi wojewódzkiej nr 749. W tym miejscu ulica 1 Maja zatacza charakterystyczną pętlę i przechodzi w ulicę Fabryczną. Z wiaduktu można było także swobodnie zejść na peron stacji PKP Końskie.

Dla starszego pokolenia mieszkańców był to ważny element codziennego życia. Wielu z nich pracowało w zakładach przemysłowych po obu stronach torów, inni korzystali z kolei lub po prostu przechodzili tędy każdego dnia. Wiadukt był częścią miejskiego krajobrazu i świadkiem przemian Końskich.

Farba odpadła, rdza przejęła władzę

Około trzynaście lat temu kolej w Polsce zaczęła tracić na znaczeniu, a przez Końskie przejeżdżały głównie pociągi towarowe. Ruch pieszy na kładce zmalał. W tym czasie, zamiast regularnej konserwacji i malowania stalowej konstrukcji, swoje zrobiła rdza. Z dźwigarów, dwuteowników i profili stalowych zaczęła odpadać farba, a później sypał się tlenek żelaza.

W międzyczasie pojawiły się plany elektryfikacji linii kolejowej. Wówczas okazało się, że kładka posadowiona jest o około 25 centymetrów za nisko, by możliwe było poprowadzenie pod nią trakcji elektrycznej. Gdyby była wyższa, być może doczekałaby się remontu. Demontaż, według szacunków, miał kosztować więcej niż doraźny remont, dlatego obiekt najpierw zamknięto. Innego rozwiązania dla pieszych jednak nie zaproponowano - i do dziś go nie ma.

Po ziemi, nie po ludzku

Najbliższe legalne, naziemne przejście dla pieszych znajduje się około dwóch kilometrów od dotychczasowej kładki i prowadzi przez ulice Sportową oraz Partyzantów. Również w ciągu ulic 1 Maja i Fabrycznej nie wolno poruszać się pieszo - brakuje tam chodnika. W praktyce zarówno mieszkańcy, jak i władze przymykają oko na łamanie przepisów, bo innego wyjścia po prostu nie ma.

W 2023 r. problem koneckiej kładki był szeroko dyskutowany. Mieszkańcy m.in. Starego Młyna i Rogowa pojawili się przed mikrofonami Radia i TVP, by głośno mówić o trudnej sytuacji. Relacje na żywo pokazywały, jak poważny i nierozwiązany pozostaje ten problem.

Po wyroku

W tamtym czasie gmina Końskie toczyła spór sądowy z PKP o to, kto powinien wyremontować kładkę. Ostateczna decyzja Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wskazała, że obowiązek ten spoczywa na PKP. Koszt remontu oszacowano na około 1,5 miliona złotych, na co gmina nie miała środków.

Po ekspertyzie technicznej wydano decyzję o zamknięciu obiektu - dalsze użytkowanie mogło zagrażać zdrowiu i życiu pieszych. Skoro nie dało się kładki wyremontować, zapadła decyzja o jej rozbiórce.

Podczas spotkania, które odbyło się ponad dwa lata temu pod zardzewiałym wiaduktem, mieszkańcy zgłaszali swoje pomysły i postulaty. Były to jednak jedynie głosy bez realnej sprawczości. Miasto dysponuje jedynie niewielkim fragmentem terenu przy dojściu do schodów. Reszta należy do PKP oraz Ceramiki. W 2029 r. tą trasą mają kursować pociągi elektryczne.

Dziś pozostaje już tylko patrzeć, jak stalowy wiadukt znika kawałek po kawałku. Z krajobrazu miasta ubywa kolejny element, który przez dekady służył mieszkańcom - nie tylko jako przejście, lecz także jako cichy świadek ich codziennego życia.

Aktualizacja: 15/12/2025 15:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do