Reklama

KOŃSKIE. Szlakiem głazów pamięci w miejscach uświęconych krwią partyzantów [ZDJĘCIA]

Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Koło w Końskich, koneckie szkoły podstawowe nr 1, 2 i Stadnicka Wola zorganizowały autobusowy rajd "Szlakiem głazów pamięci po Ziemi Koneckiej". Uczniowie odwiedzili pomniki w Końskich na Budowie, Baryczy, Rogowie, Koczwarze, Niekłaniu, Furmanowie, Wielkiej Wsi, Smarkowie, Wólce Plebańskiej i koneckim cmentarzu.

Od pewnego czasu każdego roku we wrześniu uczniowie interesujący się historią ziemi koneckiej, uczestniczą w wycieczce roboczo zatytułowanej "Szlakiem głazów pamięci po Ziemi Koneckiej".

Szlakiem głazów pamięci po Ziemi Koneckiej

W tegorocznej wyprawie autokarowej, z Bogdanem Kołodziejem za kółkiem, udział wzięli uczniowie klas VII i VIII Szkoły Podstawowej nr 1, Szkoły Podstawowej nr 2 oraz Zespołu Szkół Podstawowych w Stadnickiej Woli. Uczniami opiekowali się nauczyciele: Justyna Soja-Sadowska, Marta Długosz, Beata Górecka i Tomasz Staniek. W podróż wspomnień udali się: Andrzej Kosma, prezes koneckiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Tadeusz Brzozowicz, Marian Wikiera, Marek Kozerawski - członkowie związku.

Głaz do pomnika

Trasa wspomnień wiodła z Końskich na tzw. Budowę, Rogów, Koczwarę, Wielką Wieś, Smarków, Niekłań, Furmanów, Wólkę Plebańską, Wąsosz, Cmentarz Parafialny w Końskich. Tytuł wyprawy - szlakiem głazów pamięci - sugeruje, że wszystkie wspomniane miejsca uświęcone krwią bohaterów, oznaczono głazami, do których przymocowane wielkie krzyże z chromoniklu i tablice pamięci odnoszące się do wydarzeń, jakie w tym miejscu, lub pobliżu miały miejsce. Historyczny zarys wydarzeń referował Marian Wikiera. Przyczynki do historii dodawali Andrzej Kosma i Marek Kozerawski.

Młodych ludzi interesowała historia przelanej, bohaterskiej krwi mieszkańców nie tylko powiatu koneckiego. Ale wszystkich, którzy na tej ziemi walczyli o wolność naszej Ojczyzny. Niemniej uczennice podsumowały, że to wszystko jest takie smutne. Bardzo smutne, że tylko płakać.

Z inspiracji "Lina" 

W latach 80. XX wieku, na placu kościelnym spotykali się dawni partyzanci Armii Krajowej. Po mszy świętej na stopniach ołtarza występowali znani i uznani aktorzy. Recytowali wiersze, czytali prozę. Plac był wypełniony do granic możliwości. Bo tylko w tym miejscu władze nie ingerowały.

Jednym z pomysłodawców i inspiratorów tego patriotyczno-artystycznego przedsięwzięcia był m.in.: śp. ks. Józef Barański, proboszcz od św. Mikołaja i podkomendny "Ponurego" plut. podchor. (później porucznik) Janusz Skalski "Lin". Janusz Skalski był uczestnikiem walk zgrupowania "Ponurego", jako zastępca dowódcy plutonu warszawskiego. Uczuciowo związany z ziemią konecką. Od 9 sierpnia 1990 roku honorowy obywatel miasta i gminy Końskie. Inspirował reżyserkę Ewę Cendrowską do realizacji filmu "Skok na Końskie". To był w tamtym czasie bestseler na antenie TVP. Tablica pamięci por. "Lina" postawiona jest pod Pomnikiem Partyzantów na koneckim cmentarzu.

Trwały ślad

Janusz Skalski "Lin" był również promotorem wszystkich pomników ziemi koneckiej upamiętniających walki na Konecczyźnie. Andrzej Kosma, obecny prezes koneckiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej wspominał rozmowę z "Linem".

- Wiesz Andrzej, marzy mi się, żeby tych naszych chłopaków, który zginęli na ziemi koneckiej upamiętnić jakimś trwałym śladem na ziemi. W miejscu ich śmierci albo gdzieś blisko miejsca, gdzie rozstawali się z życiem. I nawet w ostatniej chwili wiedzieli, że walczą o wolną Ojczyznę. 

- Panie Januszu - mówię do niego - to żadna trudność. Jak trzeba, to im pomniki wybudujemy - odpowiedziałem. Ale wtedy nie wiedziałem; na jakie przedsięwzięcie narażone trudnościami się porywamy. Wokół PRL, Służba Bezpieczeństwa, malutcy donosiciele, itd., itp. "Lin" narysował na kartce pomnik, składający się z dużego metalowego krzyża przytwierdzonego do olbrzymiego głazu. Obok miała być umocowana tablica odnosząca się do wydarzenia, jakie tu się odbywało.

Głazy zaznaczyły miejsca święte

Pierwszy pomnik postawiliśmy na tzw. Budowie w Końskich upamiętniający kpt. Jana Stoińskiego, który 9 listopada 1942 r. został zastrzelony podczas przedzierania się przez obławę. I dopisek: - Ten znak wiary i nadziei postawili jego wychowankowie i podkomendni, późniejsi żołnierze Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich "Ponury". 

Tu postawiliśmy głaz ważący ponad półtorej, a może nawet dwie tony. Najpierw zrobiliśmy fundament - jak pod każdym pomnikiem. Na tym kawałek murku posadowiony został głaz. Później przymocowany został krzyż z chromoniklu zrobiony w Kowencie i tablica ze wspomnianym tekstem. Ten system budowania opanowaliśmy znakomicie. Ludzie podpowiadali nam, gdzie i jakiej wielkości znajdują się kamienie, które nadają się na ślad pamięci. A były to głazy na prywatnych terenach. Nikomu niepotrzebne. Jechaliśmy ciężarówką, dźwigiem. Ładowaliśmy i stawialiśmy kolejny pomnik. Tym razem w Rogowie, został poświęcony kapralowi Tadeuszowi Jenczowi "Allanowi" z dopiskiem "Bo padliśmy za wolność, aby była prawem". Kolejny głaz został dostarczony do Koczwary. Na podwórku przy płocie oddzielającym posesję od drogi stanął pomnik poświęcony Matce i Synowi. Por. Tomir Tworzyanski - "Borsuk", Natalia Tworzyańska - matka trzech oficerów zamordowana bestialsko podczas śledztwa przez Gestapo w Radomiu. 

Dwanaście ton pamięci

W Smarkowie budowaliśmy pomnik w lesie, kilkanaście metrów od drogi. Głazów podobnej do poprzednich wielkości nie było. Znaleziono porzucony kamień o ciężarze ponad 12 ton. Podobno ten głaz organizacje żydowskie przywiozły ze Szwecji, czy Norwegii, żeby zaznaczyć swoje miejsce pamięci. Ale wiele, wiele lat nikt się nim, nie interesował. Przywieźli i zostawili bezpańsko. Powstał fundament, potem murek wreszcie stawiamy kamień w formie otwartej książki. Przedsięwzięcie olbrzymie. Głaz stanął. Na tablicy wypisano: "Pamięci mieszkańców Smarkowa zamordowanych i zamęczonych przez niemieckich okupantów w latach wojny 1939-1945 oraz żołnierzy II Zgrupowania "Robota" z partyzanckich zgrupowań Gór Świętokrzyskich AK Ponurego, kpr. podch. "Szczerby" Bogusława Mozerowskiego kpr. "Wilka" - Adama Wolfa strz. "Gryfa" - Jerzego Ciszka poległym 13.XI. 1943 w walce z żandarmerią pacyfikującą Smarków, Krzyż i Kamień Postawiono".

Służba bezpieczeństwa podglądała

Nasze prace podglądała Służba Bezpieczeństwa. W cywilnych ubraniach łazili w lesie, niby to zbierali grzyby, o tej porze roku, gdy budowaliśmy pomniki. - przypomina Andrzej Kosma. - Jeden z koneckich oficerów, porucznik SB, nazwisko przemilczę, mówi do mnie: My wszystko wiemy, że budujecie pomniki. Pytam to dlaczego nie ingerujecie? A on szczerze odpowiada, bo nie ma doniesienia, formalnego doniesienia, to służba się nie miesza. Zapewne mieli wszystko udokumentowane, spisane. I czekali na powiew chwili. W 1983 r. było wiadomo, że stan wojenny się kończy. Następowała odwilż, zakończona w 1989 r. wyborami. Nadchodziła zmiana, którą wszyscy czuli.

A my w tym czasie budowaliśmy kolejne pomniki. Głazy z krzyżami i informacjami wznieśliśmy w Wolce Plebańskiej koło torów kolejowych w miejscu rozbicia pociągu z Niemcami, gdzie śmierć poniósł c.c. "Mocny" Rafał Niedzielski i leutnant armii radzieckiej "Arkadij". Kolejny stoi w lesie k. Wąsosza, gdzie "Robotowcy" rozwalili niemiecki pociąg towarowy. Olbrzymi głaz z błyszczącym krzyżem i informacją "że ta co nie zginęła powstanie z naszej krwi..." Kolejny pomnik, głaz pamięci wybudowaliśmy w Sołtykowie, w miejscu gdzie mieszkał kpr. "Sołtyk" Feliks Janas. Zginął w rodzinnym domu wraz z sześcioosobową rodziną. Następny w Mościskach, w gminie Bliżyn. Potem jeszcze w Białobrzegach Radomskich.

Wszystkie są do siebie bliźniaczo podobne, wyszły spod tej samej ręki, Andrzeja Kosmy. Dziś to się łatwo pisze, że machnęli murek, kamień, tablicę i koniec. Ale ileż to musiało kosztować nerwów, czasami z wątpień. Czy ktoś muru nie rozwali, kamienia nie przewróci nim zaprawa zaschnie. Ale plut. podch. Janusz Skalski, "Lin" był w zasięgu informacji telefonicznej, pomagał. Pomniki powstały.

Pomników jest więcej

W latach 50. XX wieku podkomendni mjr Franciszka Teleckiego "Kruka" wybudowali przy drodze z Furmanowa do Wólki Zychowej pomnik zupełnie innego wyglądu: 14 października 1943 r. pod Wielką Wsią zginął dowódca II Zgrupowania AK "Ponury" ppor. cc. Waldemar Szwiec "Robot" oraz 4 żołnierzy. "Przechodniu powiedz Polsce, że padliśmy w jej obronie". Pomnik z listą zabitych poległych mieszkańców Niekłania znajduje się na początku traktu wiodącego do kościoła św. Wawrzyńca w Niekłaniu.

Wiele nagrobków na niekłańskim i koneckim cmentarzu poświęconych jest bohaterom. Na ziemi koneckiej pomników przybywa. Lecz żaden z budowniczych nie przymierza się do tych, jakie stawiał Andrzej Kosma - głaz z krzyżem i tablicą pamięci.

Aktualizacja: 25/09/2024 09:23
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do