Reklama

Ksiądz i Prorocy - odkrycie w kolegiackim lamusie. KOŚCIELNY ZESPÓŁ BIGBITOWY GRAŁ W KOŃSKICH

W lamusie plebanii, ks. Jacek Wieczorek, proboszcz parafii kolegiackiej św. Mikołaja trafił na instrumenty muzyczne: gitary, perkusję, które ponad pół wieku temu służyły zespołowi bigbitowemu "PROROCY". Utworzył go, wyposażył w sprzęt i prowadził ówczesny wikariusz ks. Józef Granat.

 

Niedawno wieść o tym odkryciu obiegła miasto. Pojawiły się sentymentalne wspomnienia i wiele wersji o zespole "Prorocy". Konecczanie wspominali składy osobowe tej kościelnej kapeli. A jak się okazuje, jak to z "prorokami" bywa, problem jest skomplikowany. To nie tylko ludzie, zespół, ale wiele kwestii, jakie wokół muzyków narosły.

Jak to z księdzem było?

Czas przypomnieć jak to naprawdę z księdzem kanonikiem Józefem Granatem i jego prorokami było. Jednak nim dojdziemy do sedna problemu, przez chwilę wspomnijmy księdza Józefa Granata, który był sprawcą wielu inicjatyw kulturalnych i sportowych młodzieży i dorosłych mieszkańców miasta.

Józef Granat urodził się 18 grudnia 1908 roku w Drzenkowicach k. Opatowa. W czerwcu 1936 roju przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Jana Kantego Lorka. Kochał śpiew chóralny, muzykę. W 1940 roku, w ciemny okupacyjny czas, założył chór kościelny u św. Mikołaja w Końskich. I prowadził go przez pół wieku, niemal do ostatnich chwil życia. Pasjonował się muzyką. W 1967 roku utworzył młodzieżowy zespół muzyczny, który instrumentarium i repertuarem wybiegał w przyszłość. Konecczanie, pamiętają księdza Granata w rozwianej sutannie jeżdżącego rowerem. Również grającego w tenisa na korcie, który z młodymi ludźmi zbudował obok wikariatu, czy pomykającego na łyżwach, kopiącego w piłkę nożną. Ten wielki człowiek zmarł 1 września 1990 roku, ledwie po kilkudniowej chorobie, w  54 roku kapłaństwa, służąc Bogu i ludziom w jednej i jedynej parafii u św. Mikołaja w Końskich. Pogrzeb księdza był manifestacją wiernych, którzy choć na chwilę się z Nim zetknęli.

Umieli czytać i pisać nuty

Ksiądz Józef Granat, był kapelanem uczniów m. in. z Liceum Pedagogicznego w Końskich. Młodzi ludzie, którzy mieli być nauczycielami, na katechezę chodzili do salek, jakie znajdują się obok plebanii. Ksiądz kanonik doskonale wiedział, że młodzież tej szkoły uczy się muzyki, gra na instrumentach. Niektórzy amatorsko grali na gitarach.Wszyscy muzykę pojmowali na tyle, by na swoim instrumencie zagrać to co było nutami na pięciolinii zapisane.

W Polsce  roku1967 słychać było różne zespoły, gdzie rej wodziły gitary, organy, perkusje, których muzyka odbiegała od dotychczasowych schematów, rytmów i tonów. Zespoły i muzyka w zdobywała estrady, sceny amfiteatrów. To dlaczego w Końskich ma nie grać taki zespół? - zda się stwierdzić idąc za tokiem rozumowania księdza Granata. Zatem ksiądz katecheta, zaproponował kilku chłopcom 17 -, 18 – letnim z Liceum Pedagogicznego: - Może byśmy zrobili zespół bigbitowy. Chłopaki podchwycili propozycję z entuzjazmem.

A gdzie instrumenty ?

Tomasz Jankowski, perkusista z pierwszego składu zespołu wspomina, że do "Proroków" dołączyli: śp. Andrzej Mieszalski – znakomity klawiszowiec, śp. Michał Gwóźdź - gitarzysta solowy, Ryszard Słowiński - gitarzysta rytmiczny, Zbigniew Tokarski - basista, którego później zastąpił Michał Lipowski.

 - Muzycy są, instrumenty przydzielone tylko żadnej gitary, ani kawałka perkusji nie było. I znów nasz kochany, serdeczny przyjaciel, wspaniały wychowawca i ojciec duchowny pojechał gdzieś w Polskę i kilka dni później zwołał zbiórkę. Gnaliśmy jak na wyścigach. W salce katechetycznej czekały na nas instrumenty, gitary: Jolana, Harold, Muzima, ALCO- dwunastostrunowa, Everpay – nowoczesna na tamte czasy perkusja. Nazwę zespołu "PROROCY" namalował na bębnie znany konecki plastyk, śp. Tadeusz Juśkiewicz.

Aparatura zachodnia

Najpierw brząkaliśmy na takim niewielkim bateryjnym wzmacniaczu, jaki ksiądz posiadał do prowadzenia nauki z dziećmi w kościele. Na niewiele się zdał tan wzmacniacz, słabo przenosił dźwięki kilku zmieszanych gitar. No i ksiądz gdzieś pojechał, wrócił. Przytargał wzmacniacz typu "marshall", który miał kilka wejść i wyjść. To była polska konstrukcja montowana gdzieś w garażu, ale na oryginalnych zachodnich częściach elektronicznych. Potem, jak wieść gminna niosła, z Politechniki Warszawskiej kupił głośniki "marshalle". Legenda głosiła, że zostawił je w Polsce zespół The Rolling Stones. Przed koncertem w Sali Kongresowej popaliły się obwody i nie dało się awarii usunąć. 

Próby, koncerty

Tomasz Jankowski z rozrzewnieniem wspomina wspaniałe czasy muzykowania w latach 1967 – 1968 i kilka miesięcy 1969 roku, gdy po maturze ludzie poszli na studia, a na chórze kościelnym zostały szafy głośnikowe, wzmacniacze, gitary, perkusja...

- Próby robiliśmy popołudniami w soboty, na chórze kościelnym, albo w mieszkaniu księdza Granata w wikariacie. I ćwiczyliśmy, graliśmy muzykę do sprawowanych mszy świętych. Zamiast organisty, występował zespół muzyczny. Ksiądz Granat posiadał kolekcję harmonijek ustnych. Może miał ochotę, żeby i taki instrument wprowadzić do zespołu? W każdym razie podziwialiśmy "organki", czasami dmuchnęliśmy w te instrumenty, by ucieszyć ucho tym, dźwiękiem. Młodych ludzi ciągnęło do kościoła św. Mikołaja, by przy okazji zobaczyć i posłuchać młodzieżowego zespołu big bitowego. Na żywo, a nie za szkłem w telewizorze. Cieszyli się muzycy, ukontentowany był ksiądz Józef Granat, że jego idea w pełni zaowocowała. Graliśmy fragmenty "Mszy bitowej", którą  skomponowała Katarzyna Gaertner dla "Czerwono- Czarnychr". O Końskich, kościele Mikołaja, zespole zrobiło się głośno.

Organy... władzy

Podczas jednej z prób, jakie mieliśmy na chórze, ktoś wszedł i nas sfotografował. Później wyszło, że to był funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. I zaczęła się gehenna. Do dyrektora Liceum Pedagogicznego, Rudolfa Miksy przyszli smutni panowie. Wezwano nas, muzyków na dywanik. Panowie jęli wyjaśniać, sugerować, a właściwie szantażować, że musimy wybierać, szkoła, matura za pasem, nauczycielki zawód, albo... kościół. Opuściliśmy głowy i żaden z nas deklaracji nie złożył. Do moich rodziców przyszedł posłaniec w mundurze, milicjant i zaprosił do siedziby SB przy ul. 1 Maja. Poszła mama. Kilka godzin jej wykładano marksizm, leninizm. Wróciła do domu. I wcale mnie od zespołu, od grania nie odwodziła. Podobnie mieli i inni członkowie "Proroków". Jakbyśmy podświadomie prorokowali, że ta nędzna idea oparta na straszydłach, szantażowaniu nawet młodych ludzi kiedyś przepadnie.

Nie wiem czy z nakazu "góry", czy z własnej inicjatywy Liceum Pedagogiczne zakupiło gitary, wzmacniacze. Zastępca dyrektora LP zaprosił nas, powiedział, byśmy tu, w szkole i dla szkoły, dla kolegów grali. Nic z tego nie wynikało. Niemal do matury byliśmy w księdzem Józefem Granatem.

Przegrane eliminacje

Graliśmy w kościołach, jak choćby na świętego Rocha w Gowarczowie. Wreszcie ktoś nas zaprosił na eliminacje do...eliminacji konkursowych Muzyki Pasyjnej. W łódzkiej katedrze nie pozwolono nam rozłożyć całego instrumentarium. Brzdąkaliśmy cicho na gitarach. Wiadomo było, przegraliśmy. Najbardziej poruszyło nas nie przegrana ale to, że nasz ksiądz Józef Granat stał za filarem i płakał. A przecież niedawno pojechał do Łodzi, do firmy Zygmunta Szpaderskiego, producenta perkusji i osprzętu, po pałeczki, bo moje się zużyły. Czy dziś ktoś by dokonywał takich wyczynów ?

Do muzeum

Archaicznym dziś, muzycznym sprzętem pamiętającym koniec lat 60.XX wieku zainteresował się obecny proboszcz koneckiej parafii św. Mikołaja ks. Jacek Wieczorek. Jak mówi, chętnie przekazałby go do jakiejś instytucji. Elektryczne gitary i perkusja znajdują się w archiwum kancelarii parafialnej. Instrumenty od dawna nie były używane i dzisiaj przedstawiają już tylko wartość sentymentalną.

Być może instrumenty trafią do jednej z instytucji kultury w Końskich lub do Muzeum Regionalnego. Idea księdza Józefa Granata byłaby sfinalizowana, że jego wysiłek ma jakiś ciąg w koneckiej kulturze.

MARIAN KLUSEK

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Konecki24.pl




Reklama
Wróć do